Czy Kolejami Dolnośląskimi pojedziemy za darmo? Tak chce wicemarszałek!
Wybory to czas kosmicznych pomysłów...
Kolejowi aktywiści i miłośnicy skupieni na Facebook'u i na bieżąco zajmujący się tematyką kolei na Dolnym Śląsku piszą: Wybory to czas kosmicznych pomysłów. Królują w tym tzw Bezpartyjni. Jeden radny tego klubu jeździ po regionie i obiecuje w odciętych od kolei miast powrót pociągów "w godzinę do Wrocławia". Inny jednak ostro przebił te obietnice: kandydując na senatora obiecał... bezpłatną kolej w całym kraju. Problem w tym, że Pan ten od prawie roku odpowiada za... kolej w regionie i póki co nie zrobił dla niej nic. Co więcej - jako wicemarszałek nie był w stanie uzupełnić brakującego budżetu KD kwotą 5 mln zł brakujących do pełnego spięcia budżetu. Nie wspominając już o zakupie nowego taboru, który to projekt został przez Pana Marszałka położony - odłożony na po wyborach w celu unieważnienia. Pan kandydat na senatora wie że pociągi to nie autobusy i że bezpłatna kolej to mrzonka. Ale mimo to liczy że "ciemny lud to kupi". Dlaczego tego nie zrobi? Bo nie da rady. Główny problem kolei na Dolnym Śląsku to za mała ilość taboru i za mało pieniędzy na kolejne połączenia. Wszytko to powoduje że pasażerowie już nie mieszczą się w pociągach mimo pełnej płatności za bilety... A pieniądze? Sam budżet KD to bez mała 200mln, z czego ok90-95 mln pochodzi z budżetu województwa a reszta to przychody z biletów. Czyli na samo KD trzeba by dołożyć 100 mln, a kolejne 40-50 mln na Polregio. Skąd wziąć taką kasę? Nie ma na to pomysłu, a eksperyment z bezpłatnymi pociągami dla sporych grup pasażerów na Słowacji nie przyniósł sukcesu. Bezpłatne pociągi nie są potrzebne - potrzeba więcej połączeń, więcej bardziej pojemnego taboru, a nie bezpłatnych pociągów.