– Zajrzałem do niego, cały był zalany krwią. Wyglądał strasznie, ale pytał o swojego pasażera. Za chwilę umarł – opowiada wstrząśnięty Mariusz Reguła, kierowca polskiego TIR-a, który bez szwanku wyszedł z tragicznej kraksy
Do pierwszego wypadku doszło rano na autostradzie z Opola do Wrocławia. O wpół do piątej rano, na wysokości zjazdu na Oławę.
– Stałem na pasie awaryjnym, bo złapałem kapcia – opowiada Mariusz Reguła, trzydziestoletni kierowca TIR-a, którym wiózł z Mielca do Belgii części do samochodów. – Skończyłem wymieniać koło, wsiadłem do kabiny i miałem odpalać auto, gdy zobaczyłem w lusterkach, jak poboczem jedzie niemiecki TIR. Nic nie mogłem zrobić. To był ułamek sekundy. Tak trzasnął mi w tył, że całe auto przesunęło się po asfalcie jakieś 10 metrów. W ogóle nie hamował, a miał z 80 km/h na liczniku. Wysiadłem i podszedłem do niego. Siedział w zgniecionej kabinie, cały we krwi. Ale pytał o kolegę. Jak karetka przyjechała, okazało się, że nie żyje – kończy kierowca, który nie odniósł żadnych obrażeń w wypadku.
Według Reguły, kolega 68-letniego kierowcy, dwudziestoparolatek, o własnych siłach wyszedł z auta.
– Nie miał ran zewnętrznych, ale pojechał do szpitala, bo skarżył się na ból głowy – informuje Krzysztof Zaporowski z wrocławskiej policji. Policjanci na tachografie zobaczyli, że niemiecki kierowca do końca jechał ze stałą prędkością. Najprawdopodobniej zasnął za kierownicą – dodaje.
Golf w astrę
Wieczorem tego samego dnia, tuż przed godz. 18, do równie dramatycznego wypadku doszło w samym Wrocławiu na ul. Zabrodzkiej. Czerwony volkswagen golf zderzył się czołowo z granatowym oplem astrą.
– 49-letni kierowca volkswagena na łuku drogi wyprzedzał kilka samochodów – relacjonuje Wojciech Wybraniec z wrocławskiej policji. – Zginął na miejscu. Razem z nim jechały trzy kobiety w wieku od 20 do 49 lat i 31-letni mężczyzna. Wszyscy pasażerowie z poważnymi obrażeniami trafili do szpitala.
– Troje z nich musieliśmy wycinać z golfa – opowiada st. ogniomistrz Jacek Gębka, dowódca akcji strażaków.
Ofiary wypadku mają połamane ręce i nogi, uszkodzone kręgosłupy i krwotoki wewnętrzne. Zabierał je z miejsca wypadku helikopter i karetki pogotowia. Mimo ciężkiego stanu ich życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo.
Nie wyprzedził śmierci
Więcej szczęścia miało małżeństwo w średnim wieku, które jechało astrą. Po badaniach oboje wyszli ze szpitala.
Gapie zgromadzeni przy wrakach aut opowiadali, że golf jechał od strony Tesco z dużą szybkością i wyprzedzał kilka samochodów. W pewnym momencie odbił się od krawężnika, zaczął koziołkować, aż wreszcie zderzył się z jadącym z naprzeciwka oplem, który też wyprzedzał jakieś auto. Ciało kierowcy wypadło na jezdnię.
– Kiedyś musiało tu dojść do tragedii – denerwuje się Iwona Świder, która mieszka niedaleko, u zbiegu ulic Czekoladowej i Piernikowej. – Co noc słyszymy tu wyścigi. Jak nie samochodów, to motorów. To idealny odcinek, żeby się rozpędzić. Co z tego, że jest znak ograniczenia prędkości. Powinny być spowalniacze na drodze, które nie pozwolą się rozpędzić – uważa.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?