Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co się stało z moją klasą? Ania Purowska została pisarką, a jej najnowsza książka miała przedwczoraj swoją premierę (WYWIAD)

Justyna Orlik
Justyna Orlik
Ania i jej książka "Szepty ze snów"
Ania i jej książka "Szepty ze snów" użyczone/Anna Purowska
Pamiętam Anię ze wspólnych ognisk w towarzystwie gitary, z przesiadywania na schodach amfiteatru i koncertów z jej udziałem. Miałyśmy wspólnych przyjaciół oraz wspólną szkołę, która dla naszego rocznika była wyjątkowa. Czym dziś zajmuje się Ania? Jest pisarką i ma wielu wiernych czytelników.

Aniu, kim chciałaś zostać, gdy byłaś małą dziewczynką?

Nie miałam sprecyzowanych planów i marzeń, kiedy byłam dzieckiem. Na pewno pisanie było mi bliskie, bo od najmłodszych lat notowałam, prowadziłam pamiętniki i pisałam listy, ale nie pamiętam, żebym chciała konkretnie kimś zostać.

Na jakie studia zdecydowałaś się po skończeniu ogólniaka?

Po szkole średniej studiowałam muzykologię i miałam rok przygody z psychologią, ale to totalnie nie wyszło, a muzykologia była związana z moimi pasjami. Skończyłam szkołę muzyczną i grałam w orkiestrze.

To skąd pojawił się w Twoim życiu pomysł na to, żeby pisać?

To była taka wewnętrzna potrzeba. Czułam, że muszę dokonać jakiegoś ważnego wyboru. Nie pamiętam, żeby to wiązało się z jakimś konkretnym momentem w moim życiu. Myślę, że przez lata toczyło się to we mnie z krwią i były nawet takie chwile, kiedy starałam się te myśli odrzucić. Chciałam zajmować się czymś innym, czymś "normalnym", bo moje zajęcie nie uchodzi przecież za zwyczajne. To nie jest taka praca, do której idzie się rano i wraca o 16, więc próbowałam być "od linijki", robić coś "co należy". Miałam pracę na etacie, ale nie bardzo się w niej odnajdywałam. To, co ciągle było we mnie, to pisanie.

Masz poczucie, że pięcioletnie studia to był zmarnowany czas? Że mogłaś coś zrobić inaczej?

Nie, absolutnie. Nigdy w życiu bym tak nie pomyślała ani nie powiedziała. Studia bardzo mnie rozwinęły i mogłam uczestniczyć w naprawdę ciekawych zajęciach, takich jak wiedza o kinie, teatrze czy o sztuce, a z każdym rokiem studiów zyskiwałam nową perspektywę na świat. Poznałam tam też wspaniałych ludzi, a najlepiej wspominam pisanie różnego rodzaju prac.

Jakimi osiągnięciami możesz pochwalić się w sferze związanej ze swoją twórczością. Wiem, że wczoraj miała premierę Twoja najnowsza książka. Opowiesz nam o początkach?

Jeśli miałabym stworzyć oś czasu, na której mogłabym to wszystko wyrysować, to musiałabym zacząć od pisania listów i pamiętników, bo wtedy moje pióro się już trochę ćwiczyło, ale przyszedł taki przełomowy moment dziesięć lat temu, kiedy wyjechałam do Chorwacji i zachwyciłam się tamtejszymi krajobrazami oraz architekturą. Po powrocie stamtąd napisałam książkę, którą rozesłałam do wydawnictw. To była w zasadzie książeczka, bo komputerowo liczyła około stu stron. Została wydana trzy lata po tym, jak ją napisałam.

To znaczy, że trzy lata musiałaś czekać na odpowiedź wydawnictwa?

Nie. Na początku wysłałam ją do trzech wydawnictw i nie było żadnej odpowiedzi. Pracowałam wówczas w redakcji czasopisma popularnonaukowego i redaktorka naczelna powiedziała mi: "Ania, nie mów, że do trzech wydawnictw wysłałaś książkę i nie dostałaś odpowiedzi. Powiedz mi, że wysłałaś ją do trzystu i nikt się nie odezwał". Wtedy pomyślałam, że muszę spróbować i odezwało się do mnie wydawnictwo, które zdecydowało się opublikować książkę, ale to była mała firma, więc nie mogła pozwolić sobie na dobrą promocję. I wtedy pomyślałam, że może czas dać sobie spokój z tym całym pisaniem i postanowiłam spróbować "żyć normalnie".

Jak wyglądało to "normalne życie"?

Znalazłam pracę w przedszkolu i pracowałam z dziećmi, które są cudowne, ale ja nie do końca to czułam. Wracałam po ośmiu godzinach z myślą, że chciałabym coś napisać, ale nie mam siły i brakuje mi energii, a w głowie słyszę tylko szum. Zbiegło się to też w czasie z kłopotami w życiu prywatnym. To nie było łatwe i nie wiem do dziś skąd wzięłam siłę, żeby zacząć wszystko od nowa, ale zaryzykowałam. Otworzyłam komputer i wróciłam do pisania.

Opowiedz o tym, jak powstawała druga książka. Co skłoniło Cię do jej napisania?

Zanim zaczęłam ją pisać skończyłam kilka kursów pisarskich i uczestniczyłam w kolejnych. W międzyczasie napisałam dwie książki i zaczęłam pisać trzecią "Kiedy spada gwiazda". Rozesłałam ją do wydawnictw i odezwało się do mnie Zwierciadło już po pierwszym dniu po przeczytaniu e-maila.

Wow! To chyba nieczęsto się zdarza? Opowiesz nam o szczegółach?

Napisali mi, że są zainteresowani wydaniem książki, co rzeczywiście jest rzadkością. Na maila wydawnictwa codziennie potrafi wpłynąć nawet sto propozycji wydawniczych. Redaktorka, z która rozmawiałam mówiła mi, że ma trzy sekundy, żeby zajrzeć na skrzynkę i podjąć decyzję, co zrobi z wiadomością.

Czym ją zaciekawiłaś? Co sprawiło, że to właśnie Twoja książka miała szansę ujrzeć światło dzienne?

Najpierw spodobał się jej tytuł i jak przeczytała pierwszą stronę, a później kolejne, to poczuła się wciągnięta w historię. Już po dwóch lub trzech tygodniach dostałam od wydawnictwa konkretną ofertę. Później zajęliśmy się redakcją, wyborem okładki i tym wszystkim, co wiąże się z procesem wydawniczym. Kiedy skończyłam pracę nad książką "Kiedy spada gwiazda" wiedziałam, że nie chcę się zatrzymać i że skoro już mam wydawnictwo, które we mnie uwierzyło, to chce iść dalej, więc zaczęłam pisać kolejną książkę. Zrozumiałam też, że mam to coś, czego zawsze potrzebowałam i czego chciałam. Dziś wiem, że jestem na drodze, na której miałam być.

Jaki tytuł nosiła Twoja trzecia książka i ile czasu potrzebowałeś na jej napisanie?

"Szepty ze snów" powstały bardzo szybko, bo w ciągu dwóch lub trzech miesięcy, a wydawnictwo zamówiło u mnie już kolejną książkę, która miała mieć związek ze Śnieżyskiem, bo tam toczyła się akcja "Kiedy spada gwiazda". Zrobiłam sobie miesiąc przerwy i zaczęłam tworzyć "Lustrzane Serce". Przy jego pisaniu miałam ustalony deadline, więc początkowo wzbudziło to we mnie stres, ale odsuwałam te myśli od siebie i pracowałam tak, jak zawsze, czyli w dużym skupieniu i z dobrą myślą o powstającej książce.

Iloma publikacjami możesz się dziś pochwalić? 

Mam wydane cztery książki, a dwie i pół trzymam w szufladzie.

Pół brzmi ciekawie...

Tak, napisałam pół książki zaraz po wydaniu pierwszej i stwierdziłam, że porzucam pracę nad nią. Nie dlatego, że mi się nie chce, ale zdecydowałam, że chcę czegoś innego od książek, które piszę i że w pewnym kierunku nie będę już podążać. Dziś jestem już gdzie indziej. Nie wiem też, czy będę sięgać do dwóch pozostałych w szufladzie, bo łatwiej mi napisać coś od początku niż grzebać w tym, co już powstało. Może wykorzystam sam pomysł.

Na co dzień mieszkasz we Wrocławiu, a czy wróciłabyś do Zgorzelca?

Jestem związana ze Zgorzelcem i lubię tam wracać. Przez bardzo długi czas mówiłam, że właściwie mogłabym mieszkać tu lub tu, ale niedawno zobaczyłam, jak bardzo związałam się z ludźmi, którzy mieszkają we Wrocławiu i wydarzeniami, jakie się tu odbywają. Jako autorka mam więcej możliwości spotkań z innymi pisarzami, co jest interesujące i inspirujące. Nigdy jednak nie mówię, że nie wróciłabym do Zgorzelca. Mam bardzo dobre wspomnienia z miastem i zawsze dobrze się tam czuję.

Jakie masz najszczęśliwsze wspomnienie ze szkoły?

Pierwsze, co zobaczyłam to nasze koncerty z repertuarem Jacka Kaczmarskiego, ale wspomnień mam tyle, że pewnie odkopałabym ich więcej. To był jednak niezwykły czas i ludzie, którzy to stworzyli i sam pomysł, który przetrwał do dziś. Moja siostra, czternaście lat młodsza, chodziła do naszego liceum i mówiła mi, że w starych biuletynach znalazła nasze zdjęcia przy okazji pisania jakiegoś referatu.

A pamiętasz mniej przyjemne zdarzenia? Każdy, kto chodził do szkoły przecież jakieś ma...

Nie wiem, czy takie mam, bo nawet te, które w tamtym czasie wydawały się trudne, dziś wspominam zupełnie inaczej. Nawet, jeśli były trudniejsze sytuacje, to zupełnie inaczej patrzę na nie teraz. Zawsze miałam też wokół siebie ludzi i poczucie, że ci ludzie są mi życzliwi i że mogę im zaufać.

A co mogłabyś od siebie powiedzieć tym wszystkim, którzy niedługo skończą szkołę średnią lub nadal będą się w niej uczyć?

Powiedziałabym, że jeżeli mają jakieś marzenie, które tkwi w nich głęboko, to nie powinni go porzucać. Warto słuchać wewnętrznego głosu, bo on jest zawsze najszczerszy i najważniejszy.

Tu można kupić "Lustrzane Serce" ----> link do sklepu Zwierciadła

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto