Zgryz trenera

ŻUŻEL
Czy w WTS-ie będą płacić za siedzenie na ławce?

Informacje o tym, że po śmierci Ojca Świętego środowisko sportowe również zaczęło rozmawiać po przyjacielsku, niestety, okazały się przedwczesne. Na to przynajmniej wskazuje żużlowe piekiełko. W niedzielę ekipę Atlasa czeka wyjazdowe spotkanie z Unią Tarnów (godz. 15, relacja na żywo w Polsacie Sport), tymczasem pojawiły się informacje, że dzień wcześniej mistrzowie Polski mają rzekomo rozegrać w Toruniu mecz pierwszej, odwołanej kolejki z Apatorem.
– Wszyscy wiemy, czyj to pomysł – grzmi trener Unii Marian Wardzała (czyżby miał na myśli szefa GKSŻ i Apatora Marka Karwana?). – Ja to jestem wściekły. W Toruniu mówią, że ten termin to dla nas świetna okazja, bo na meczu byłby Per Jonsson i odebrał medal za zasługi. Może to dla nich świetna okazja. Jeszcze w środę Apator próbował nakłonić nas do tego, byśmy się zgodzili na ten termin. Ale my na to nie pójdziemy. Myślimy o 19 kwietnia (wtorek). Dobrze, żeby w sporcie było choć troszkę sportu – kończy Wardzała.
Trudno się dziwić rozgoryczeniu trenera Jaskółek, bo jego zespół musiałby rozegrać w weekend dwa ciężkie mecze, a to nie jest komfortowa sytuacja. Wszystko wskazuje jednak na to, że Apator nie postawi na swoim. Trener WTS-u Marek Cieślak też ma o czym myśleć, bo świetna postawa w Anglii Roberta Miśkowiaka sprawiła, że znów musi główkować, kogo nie wstawiać do składu na mecz z Unią. A wszelkie znaki na niebie i ziemi każą przypuszczać, że plastronu zabraknie dla Krzysztofa Słabonia f, gdyż Piotr Świderski w Tarnowie radzi sobie bardzo dobrze.
– Co tu dużo mówić, mam zgryz. Chyba będę musiał porozmawiać z prezesem o stworzeniu jakiegoś regulaminu, by ci rezerwowi nie byli stratni – zdradza M. Cieślak. Możemy się tylko domyślać, że te rozmowy nie będą należeć do łatwych.