Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zdążyć przed katastrofą

Urszula Romaniuk (PEKA)
- Gdyby doszło do awarii zbiornika, fala uderzeniowa dotarłaby do mojego domu w ciągu siedmiu minut – mówi Ryszard Malkut, sołtys Komornik. - Tyle czasu mielibyśmy na ratunek. Tylko nie wiemy, gdzie.

 FOT PIOTR KRZYŻANOWSKI
- Gdyby doszło do awarii zbiornika, fala uderzeniowa dotarłaby do mojego domu w ciągu siedmiu minut – mówi Ryszard Malkut, sołtys Komornik. - Tyle czasu mielibyśmy na ratunek. Tylko nie wiemy, gdzie. FOT PIOTR KRZYŻANOWSKI
Gdyby doszło do pęknięcia wałów składowiska KGHM, w ciągu 15 minut dwumetrowa fala szlamu dotarłaby do kilku miejscowości - Składowisko Żelazny Most istnieje od prawie 30 lat i jest nadal rozbudowywane, ale ...

Gdyby doszło do pęknięcia wałów składowiska KGHM, w ciągu 15 minut dwumetrowa fala szlamu dotarłaby do kilku miejscowości

- Składowisko Żelazny Most istnieje od prawie 30 lat i jest nadal rozbudowywane, ale ludzie ciągle nie wiedzą, co robić, gdy dojdzie do awarii.
Mimo zapewnień, że zbiornik jest bezpieczny, we wsiach postawiono urządzenia alarmowe. To znaczy, że zagrożenie jednak jest - mówią mieszkańcy okolicznych wsi.

Składowiska odpadów obawia się także Józefa Michoń, sołtys położonego najbliżej zbiornika Tarnówka.
- Były jakieś alarmy próbne, ale powiedziano nam, że to tylko sprawdzanie urządzenia, i żeby ludzie się nie bali – dodaje Michoń. - Wcześniej pisaliśmy nawet do gminy, żeby poinformowała nas, gdzie są drogi ewakuacyjne i jak się zachować, gdyby coś się stało. Mimo to nie zorganizowano nam dotąd żadnych szkoleń.
- Procedury ewakuacji są, będziemy je niedługo przedstawiać – mówi Małgorzata Skórska, rzecznik Polkowic.

Składowisko "Żelazny Most" znajduje się na terenie trzech gmin: Grębocice i Polkowice (powiat polkowicki) oraz Rudna (powiat lubiński). W 1993 r. opracowana została instrukcja postępowania na wypadek zagrożenia (zaktualizowana w 1999 r.). Gminy przeprowadzały ćwiczenia, ale przede wszystkim przy urzędowych stołach.
- Kilka razy omawialiśmy sytuację, w której doszłoby do przerwania zapory składowiska i przemieszczenia się fali uderzeniowej – mówi Jan Bunkiewicz, były wójt Grębocic. - Wtedy trwał jeszcze pierwszy etap rozbudowy, tj. do wysokości 156 m n.p.m. Z wyliczeń wynikało, że dwumetrowa fala uderzeniowa dotarłaby w ciągu 15 minut do Krzydłowic, oddalonych kilometr od zbiornika. Strefa skażenia objęłaby ok. 60 proc. powierzchni gminy, zamieszkałej przez blisko 3000 osób.
Podobnie było w Rudnej i w Polkowicach, gdzie – jak informuje Grzegorz Kardyś, kierownik Gminnego Centrum Reagowania, analizowano to, czym dysponuje gmina na wypadek zagrożenia i jakie działania podejmie.

Kryzysowe pomysły
- Nawet gdyby był alarm, to nie wiedzielibyśmy o tym, bo nie znamy rodzaju sygnału ostrzegawczego. Nie wiemy też co robić i gdzie uciekać - mówi Franciszek Motyka z Runej.
O tym, że zagrożenie jest realne świadczy chociażby fakt, że w latach 80-tych były plany przeniesienia mieszkańców Rudnej do Wysokich, wsi położonej w tej gminie, ale dalej od zbiornika.
- Przygotowany został teren pod budowę ponad 260 domów – potwierdza Władysław Herbut, sołtys Wysokich. - Ci, którzy bali się mieszkać w Rudnej, mogli się tu budować.
Podobne plany dotyczyły Tarnówka, gdzie kilka lat temu mówiło się o wysiedleniu całej wsi. Starali się o to sami mieszkańcy.
Podobne plany dotyczyły Tarnówka, gdzie kilka lat temu mówiło się o wysiedleniu całej wsi. Starali się o to sami mieszkańcy.
W 2002 r. gminy Grębocice i Polkowice podpisały z KGHM Polska Miedź SA porozumienia w sprawie rozbudowy składowiska do wysokości 180 m n.p.m. i zwiększenia pojemności do 700 mln metrów sześciennych (wcześniej zrobiła to już gmina Rudna). Wał, otaczający zbiornik, staje się więc coraz wyższy. Obecnie, jego faktyczna wysokość sięga, w niektórych miejscach, nawet 30 metrów.

Nadzieja w wojewodzie
Zanim jednak doszło do porozumień, mieszkańcy upomnieli się o swoje bezpieczeństwo i protestowali przeciw rozbudowie.
Dlatego dwa lata później Zakład Hydrotechniczny opracował wewnętrzny plan operacyjno-ratowniczy. Dla mieszkańców i gmin ważniejszy jest jednak tzw. zewnętrzny plan postępowania na wypadek awarii zbiornika. A tego nie ma.
- Próbowaliśmy taki plan stworzyć, okazało się to jednak za trudne – wyjaśnia Robert Pratkowiecki, szef kompleksu w Zakładzie Hydrotechnicznym. - Daliśmy samorządom założenia do planu zewnętrznego, by same je opracowały. Określiliśmy w nich, czego można się spodziewać ze strony składowiska.
- Zakład Hydrotechniczny zaproponował, by urząd wojewódzki opracował plan zewnętrzny i on już powstaje – mówi Janusz Pelaczyk z wydziału zarządzania kryzysowego w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim.

Sami też sobie radzą
Nie czekając na opracowanie planu operacyjno-ratowniczego, starostwo polkowickie stworzyło, wspólnie z Zakładem Hydrotechnicznym, system wczesnego ostrzegania i alarmowania.
- Z naszej inicjatywy w Tarnówku, Komornikach i Krzydłowicach zainstalowane zostały urządzenia nagłaśniające, które mają ostrzec mieszkańców przed zagrożeniem – dodaje Marek Tramś, starosta polkowicki. - Zostaną one połączone z siecią alarmową Zakładu. Dzięki temu, w sytuacji jakiegokolwiek zagrożenia, możliwe będzie uruchomienie sygnału z Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego.
Teraz wszyscy czekają na plan z województwa, bo od niego zależą m.in. długo oczekiwane przez mieszkańców szkolenia. Mają się one odbyć jeszcze w tym roku.

Co jest w zbiorniku
Bez składowiska kopalnie nie mogłyby funkcjonować. Magazynowane są w nim odpady poflotacyjne - zmielona skała, jaka zostaje po przeróbce rudy miedzi z kopalń: "Lubin" oraz "Polkowice-Sieroszowice" i "Rudna". Odpady polkowickie zrzucane są w głąb składowiska, gdzie jako materiał uszczelniający, ogranicza przenikanie wód nadosadowych. Odpady lubińskie i rudniańskie rozprowadza się wokół składowiska stalowymi rurociągami, a następnie kieruje na prawie 200-metrową plażę. Wykorzystuje się je do formowania wałów składowiska. W jego środkowej części znajduje się zbiornik wody nadosadowej.

Iwiny na przestrogę
18 osób zginęło, gdy 13 grudnia 1969 roku pękły wały znacznie mniejszego niż Żelazny Most zbiornika poflotacyjnego przy kopalni miedzi Konrad w Iwinach. Nikt nie spodziewał się katastrofy. Była trzecia w nocy, gdy na uśpione wsie – Lubków i Iwiny - runęła fala wody i szlamu. Dolina rzeki Bobrzycy została zalana na długości 19 kilometrów i szerokości 220 metrów.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto