MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wymknął się śmierci

Piotr Kanikowski
Łukasz Szczęśniak połamał kości śródstopia, uciekając przed mordercami. Jego brat został zabity Fot. Piotr Krzyżanowski
Łukasz Szczęśniak połamał kości śródstopia, uciekając przed mordercami. Jego brat został zabity Fot. Piotr Krzyżanowski
Przez pół Włoch mordercy śledzili braci z Lubina. Marcina zabili, Łukaszowi udało się uciec do Polski. Lubinianie jechali do roboty służbowym busem: w miasteczku Riardo na południu Włoch mieli montować linię ...

Przez pół Włoch mordercy śledzili braci z Lubina. Marcina zabili, Łukaszowi udało się uciec do Polski.

Lubinianie jechali do roboty służbowym busem: w miasteczku Riardo na południu Włoch mieli montować linię produkcyjną dla jednej z fabryk. Ich firma wygrała przetarg wart 30-40 mln euro. W niedzielę, 20 stycznia, przekroczyli włoską granicę. Koło Florencji zorientowali się, że śledzi ich grupa mężczyzn w siedmiu lub ośmiu samochodach.
- Albo nas z kimś pomylili, albo nasłała ich konkurencja, która przegrała przetarg - zastanawia się Łukasz Szczęśniak (24 lata).
Bracia zjeżdżali z trasy i zatrzymywali się na parkingach, by mieć pewność, że to nie ich imaginacja. Nieznajomi jechali za nimi 500 kilometrów. Pod Neapolem lubinianie pobłądzili. Gdy Łukasz nalewał paliwo na stacji benzynowej, obcy wysiedli z samochodów i przyglądali im się z daleka. Marcin (21 lat) wziął mapę, zagadnął miejscowych o drogę do Riardo. "Nie mów im, i tak nie dojadą" - powiedział jakiś mężczyzna.
- Przeraziliśmy się - opowiada Łukasz Szczęśniak. - Skręciliśmy do Neapolu, by poszukać policji. Próbowali nas śledzić, ale brat umknął im na światłach. Zostawiliśmy samochód, wpadliśmy na podwórko jakiegoś Włocha, a on wezwał policję. Był wieczór.

Policja załatwiła im pokój w hotelu, by przeczekali noc. Busa ukryli w garażu. Po północy Łukasz zobaczył pod hotelem trzech mężczyzn. Wyglądali, jakby szli po nich. Bracia zbiegli na dół po schodach i wyskoczyli na chodnik przez okno z pięciometrowej wysokości. Łukasz złamał nogę, ale nie czuł bólu, tylko strach. Jacyś ludzie rzucili się za nimi w pościg.
- Usłyszałem, jak Marcin krzyczy, że już go mają - opowiada Łukasz. - Udało mi się uciec. Do rana przeczekałem w krzakach.
Znalazł go Włoch, zadzwonił po policję, a ta odwiozła na pogotowie, by lekarze obejrzeli złamaną nogę. Do wtorku był w szpitalu, a w tym czasie jego brat - zmasakrowany, zakrwawiony - wrócił do hotelu. W poniedziałek przed północą dzwonił stamtąd do mamy w Lubinie. Opowiadał, że ktoś go napadł i straszliwie pobił. Że zamknął się w hotelu i czeka na policję.
A potem Marcin zniknął.

Pokojówka zwinęła jego zakrwawione i brudne ubrania do reklamówki, ale nie zawiadomiła policji. Recepcjonista oddał je Łukaszowi, gdy ten w środę przyjechał z kolegami po busa.
- W piątek wróciłem do Polski, a w sobotę dowiedziałem się, że ciało mojego brata wyłowiono z wody w miejscowości Castel dell`Oro, niedaleko Neapolu - mówi Łukasz Szczęśniak.
Przy Marcinie policjanci znaleźli dokumenty. Pieniądze (ponad tysiąc euro), które bracia dostali na drogę od szefa, zniknęły.
- Kupił samochód, miał budować dom - Łukasz nie może uwierzyć w śmierć brata.
Okoliczności śmierci Marcina bada włoska prokuratura. Dzisiaj w Neapolu lekarze przeprowadzą sekcję zwłok. Marcin wróci do kraju w poniedziałek. W ołowianej trumnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Katastrofa śmigłowca z prezydentem Iranu. Co dalej z tym krajem?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto