MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wielki "Mały"

Wojciech Koerber
WROCŁAW Dwa tygodnie temu Jarosław Hampel złamal obojczyk, a wczoraj był już bohaterem szlagieru ekstraligi, w którym Atlas pokonał Apatora Toruń 50:40.

WROCŁAW Dwa tygodnie temu Jarosław Hampel złamal obojczyk, a wczoraj był już bohaterem szlagieru ekstraligi, w którym Atlas pokonał Apatora Toruń 50:40. „Mały”, który kibiców pozdrawiał tylko lewą ręką, a prawę trzymał tuż przy ciele, zdobył 6 punktów i dwa bonusy. Identyczny dorobek uzbierał mistrz świata Tony Rickardsson. Zdrowy mistrz świata.

Na ten mecz wszyscy szykowali się od dawna. Kibice spod wieży z wielkich liter ułożyli napis „Twierdza Wrocław wita” i nie jest wykluczone, że będzie on aktualny do końca sezonu. - My się sami dream teamem nie nazwaliśmy – musiał z kolei odpierać „ataki” dziennikarzy najlepszy wczoraj wśród Aniołów Wiesław Jaguś. Jak się okazało, te Anioły mają jednak serca, a wcześniej były przecież bezlitosne nawet dla bydgoskiej Polonii.
Wrocławianie pojechali bez Krzysztofa Słabonia (najpewniej zostanie wypożyczony do Zielonej Góry), a na rezerwie znalazł się Robert Dados, który szybko wraca do formy. - Gdy w sobotę obserwowałem, jak Robert woził się na treningu z „Drabskim”, to momentami musiałem zamykać oczy - mówił prezes WTS-u Andrzej Rusko. Wczoraj Robert o punkty jeszcze nie walczył, ale koledzy robili to niezwykle skutecznie. Kiedy w trzecim starcie Scott Nicholls i Hampel pokonali podwójnie Piotra Protasiewicza i Karola Ząbika, zrobiło się już 12:6 dla gospodarzy. Za chwilę obywatele świata – mistrz globu Rickardsson oraz wicemistrz Jason Crump – zmniejszyli straty do dwóch oczek (13:11), nie dając szans Krzysztofowi Cegielskiemu i Sławomirowi Drabikowi. Remis był tylko po ósmej gonitwie (24:24), natomiast przed biegami nominowanymi gospodarze prowadzili już 39:33. Kropkę nad „i” trzeba więc było postawić w 13. biegu. Uczynili to Greg Hancock i Hampel, który rozpędził się po orbicie i wyprzedzając Piotra Protasiewicza znalazł się przy Amerykaninie. Podwójne zwycięstwo sprawiło, że Atlas miał już 10 pkt. przewagi (44:34) i wygraną w kieszeni. Ale to nie był koniec walki na torze. Chwilę później Robert Sawina tak zaciekle blokował Krzysztofa Cegielskiego, aż w końcu padł od własnej broni. Przycisnął co prawda „Cegłę” do krawężnika, ale sam pojechał już w... prawo zamiast w lewo i wyłożył się na przyczepnym torze. Cegielski, który w trzech ligowych spotkaniach nie odniósł jeszcze biegowego zwycięstwa, chciał podwieźć rywala do parkingu, ale ten nie skorzystał.

„PePe” nie pamięta

Wśród gości kompletnie zawiódł Protasiewicz, który – jak przyznał – nie pamięta tak słabego (3 pkt.) występu, a trenera Jana Ząbika przepraszał nawet Crump, rzucając krótkie „I'm sorry boss”. A co miał powiedzieć Rickardsson? W pierwszym starcie zatarł na starcie silnik, a później uzbierał tyle oczek co nasz Hampel. To on był wczoraj bohaterem. „Mały”, jesteś wielki! - Czy zaskoczyliśmy rywali torem? Nie, formą! - śmiał się trener Marek Cieślak

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Włókniarz Częstochowa - GKM Grudziądz. Trener Robert Kościecha

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wielki "Mały" - Wrocław Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto