MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Stan zdrowia konia. Felieton tygodniowy

Wiesław Wodecki
Niespodziewanie dla samego siebie znalazłem się w szpitalu. Nie będę się rozwodził na temat moich chorób, bo jak mówił sławny rabin z Bracławia o zdrowiu można rozmawiać tylko z Panem Bogiem i to nie częściej niż raz w ...

Niespodziewanie dla samego siebie znalazłem się w szpitalu. Nie będę się rozwodził na temat moich chorób, bo jak mówił sławny rabin z Bracławia o zdrowiu można rozmawiać tylko z Panem Bogiem i to nie częściej niż raz w miesiącu i nie dłużej niż 15 minut. Dokładnie tydzień wcześniej nie chciano mnie wpuścić do jednej z klinik wrocławskich z powodu strajku służby zdrowia. I słusznie. Nie wyglądałem na człowieka potrzebującego natychmiastowej pomocy.

To Ministerstwo Zdrowia wymaga gwałtownej sanacji. Nadzieje (jeśli takie były?) wiązane z ministrem Markiem Balickim rozwiały się wraz z jego dymisją. Słychać, że nie chciał się zgodzić, by premier ustawiał mu kadry. Właśnie tego dnia, gdy Balicki odchodził, ja kładłem się do szpitalnego łóżka. Lekarza, który o tym zadecydował, chciałem uprosić o jeden dzień zwłoki, ale był bardzo stanowczy. Poddałem się, bo bardzo cenię tę cechę u uczniów Hipokratesa.
No i leżę. Nie, nie we Wrocławiu tylko na tzw. prowincji i nie mogę się nadziwić porządkowi, czystości, akuratności, rzeczowości i sprawności tego skomplikowanego zakładu wyższej użyteczności publicznej, zwanego krótko szpitalem. Nikt tu już nie wierzy w sensowną reformę służby zdrowia, w obietnice uporządkowania wynagrodzeń, oddłużenie, refundacje i inne zaklęcia. Nieodpowiedzialność kolejnych reformatorów resortu już dawno przekroczyła granicę tolerancji. I o tym wszystkim przeciążone pracą, mające pełne prawo do rozgoryczenia wciąż oszukiwane pielęgniarki, nie tylko robią swoje, ale potrafią jeszcze życzliwie uśmiechać się do chorych.
Leżący obok mnie pacjent czyta gazetę i z brzydkim słowem ciska ją na podłogę. Zaciekawiłem się, co go tak zirytowało, okazuje się, że artykuł z „Nowej Trybuny Opolskiej” o leczeniu VIP-ów za nasze pieniądze. Rzeczpospolita płaci 10 razy więcej za leczenie posła czy senatora niż Polaka Szaraka. „Nawet królowa brytyjska - pisze „Nowa Trybuna”- nie ma takiej opieki jak polscy posłowie”. Zresztą nie tylko posłowie. Dopłacamy do usług zdrowotnych na specjalnych warunkach dla całej plejady dygnitarzy w tym przewodniczącego KRRiT – aż dziw, dlaczego tylko przewodniczącego?
Na hospitalizację Szaraka na oddziale wewnętrznym szpital dostaje 1200 zł (to teoria – mój szpital dostaje tylko 750). Za dobę pobytu na internie w Opolu posła Zenona Tyma, legitymującego się VIP-owską kartą świadczeń zdrowotnych, ministerstwo zapłaciło 4680 zł. Kiedy dziennikarze poinformowali o tym innego posła z Opola ten wykrzyknął – cytuję - : „Ja pier...lę!” Nie wiedział?! W Polsce jest 28 szpitali MSWiA oraz sanatoria w Ciechocinku, Krynicy, Kudowie i Jeleniej Górze, jedyne placówki nie obciążone długami, służące blisko 5 tysiącom VIP-ów i ich rodzinom. Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy już po raz drugi zwraca się do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o stwierdzenie zgodności z konstytucją przepisów ustawy regulującej kwestie opieki zdrowotnej VIP-ów. Artykuł 68 konstytucji mówi o równym prawie do ochrony zdrowia wszystkich obywateli. Świadczenia dla dygnitarzy finansowane są z budżetu Ministerstwa Zdrowia, a nie ze środków powszechnego ubezpieczenia.
Dyrektor departamentu zdrowia MSWiA Aleksandra Sapieżyńska tłumaczy, że „luksusowe warunki w naszych szpitalach są mitem. Jedyne co oferujemy pacjentom to jednoosobowe pokoje szpitalne, osobne toalety i prysznice”. Gdyby ktoś pytał o głębszy sens tych udogodnień – wyjaśniamy: ci pacjenci znają tajemnice państwowe i w malignie mogliby zdradzić agentom Husajna sekrety sztabowe naszych oddziałów walczących w Iraku. Albo też tajemnice naszych sojuszników z Pentagonu.
VIP-om zazdroszczę tylko indywidualnych pryszniców. Telewizora w pokoju nie potrzebuję. Nie muszę oglądać komisji ds. Rywingate. Fundnęliśmy ją sobie małpując wielkiego brata. Szkoda tylko, że nikt nie opowiedział parlamentarzystom o perypetiach związanych z wyborem członków senackiej komisji dochodzeniowej, powołanej w latach 30., do kontroli przemysłu zbrojeniowego. Senator-senior George Norris, wykluczając siebie jako zbyt wiekowego, przejrzał listę senatorów, wykreślając jednego po drugim z powodu głupoty, lenistwa, bliskich powiązań z armią, tchórzostwa, przepracowania, słabego zdrowia lub podejrzenia o reklamę przed następnymi wyborami. U nas, wydaje się, wszystkim chodziło o autopromocję medialną (!). Potem jedni sami się wycofali, innych wycofano, następnych dokoptowano. Kołomyjka z przyśpiewkami. Wreszcie, kiedy z prowadzenia śledztwa - pod pretekstem choroby -wycofała się sama pani prokurator, marszałek Nałęcz w telewizorze przypomniał ludową sentencję „przejeżdżając przez bród, nie przeprzęga się koni”, no chyba, że ze względu na stan zdrowia konia – dodał w panice, a my wstrzymaliśmy oddech.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wydanie specjalne Gol24 - Studio EURO 2024 - odcinek 1

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto