Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Srebrna Góra: Lekcja historii w huku armat

Małgorzata Moczulska, Artur Szałkowski
– Dorośli faceci bawią się w napoleonów – słychać ironiczną uwagę o mężczyznach ubranych w stare mundury, biwakujących obok byłego cmentarza garnizonowego. Wszyscy z błyszczącymi oczami podziwiają swój nowy nabytek – armatę. – Być może z boku tak to wygląda, ale to kawałek niezwykłej historii – bronią się rekonstruktorzy XIX-wiecznych bitew.

Zmarznięci żołnierze grzeją się przy ognisku. Na mundury zarzucone koce, obok bagnety oparte jeden przy drugim. Nad ogniem zwisają kociołki, a w nich kasza, skwarki i kiełbasa. Słychać rozmowy o bitwach, o tym, jak podejść wroga i co zrobić, by go zwyciężyć. Nieopodal powstaje obóz żołnierski. Namioty wzorowane na te z czasów Napoleona, sienniki, chleb i woda na stole. Bez wygód. Nawet przedmioty codziennego użytku takie jak przed 200 laty.

– To żywa lekcja historii, bo zarówno wydarzenia, jak i akcesoria odtworzone są z dużą precyzją i wiernością – mówi Krzysztof Czarnecki, szeregowiec pułku armii pruskiej, na co dzień dyrektor Świdnickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. – Wiernie odtwarzany jest rytuał biwaków, system wystawiania wart, gotowania czy czyszczenia broni. Bitwy odbywają się zgodnie z ich rzeczywistym przebiegiem i w miejscach, gdzie naprawdę je stoczono. Wiele osób dzięki temu dobrze poznaje lokalną historię sprzed dwustu lat.

Siedziba pułku mieści się w twierdzy w Srebrnej Górze. Do regimentu dziś należy 11 osób – jeden oficer, dwóch podoficerów, pozostali to artylerzyści i muszkieterzy.
– Mamy jedną armatę, szpontony i karabiny. Bierzemy udział w rekonstrukcjach bitew z okresu napoleońskiego oraz pełnimy służbę garnizonową w twierdzy – dodaje Wojciech Olszewski. Do pułku zaciągnął się rok temu, choć jak przyznaje, od dziecka fascynowało go wojsko. – Kiedy obejrzałem „Wojnę i pokój”, nie mogłem wyjść z podziwu dla odwagi tych biednych żołnierzy, którzy szli bezbronni na nieprzyjaciela, a ten strzelał do nich z armat. Kilka lat temu widziałem rekonstrukcję bitwy wojsk pruskich, no i zaczęło się – mówi. Uszył sobie mundur i pojechał na pierwszy biwak. Od tamtej pory nie opuszcza żadnej rekonstrukcji bitwy i spotkań w gronie przyjaciół, tak jak on zafascynowanych wojnami Napoleona.

– W naszym regionie odbywały się w XIX wieku znaczące w historii bitwy, jak choćby oblężenia twierdzy w Srebrnej Górze, Świdnicy czy Kłodzku. Warto tę historię pokazywać młodszym – dodaje.

Polaków nie było
Żołnierze po ogrzaniu przy ognisku szykują się do wymarszu na miejsce bitwy. Nagle wszyscy stają i patrzą na dowódcę. Ten daje znak. Już wiadomo, o co chodzi. W obozie zdekonspirowano zdrajcę. A dla zdrajców nie ma litości. Wyrok? 30 batów i śmierć.

– Dajcie mu spokój, litości, błagam – płacze markietanka. To Ewa Paszkowska, jedna z nielicznych kobiet bywających na biwakach. Mówi, że to dlatego, iż wojsko nie było dla pań, choć markietanki zawsze gdzieś obok żołnierzy były. Opiekowały się nimi, handlowały wszystkim, co popadło, jednym słowem: były bardzo potrzebne. Ona sama zabawę w rekonstrukcję zaczęła od miłości. Podczas pewnego biwaku poznała żołnierza polskiego, który po zdjęciu munduru okazał się przesympatycznym panem. Zakochali się, są ze sobą od kilku lat i ona, jak na wierną markietankę przystało, wszędzie za nim jeździ. Tym razem jednak jej płacz nie pomógł. Była chłosta, a po niej wroga rozstrzelano, wrzucono do dołu i przykryto słomą.

Po oczyszczeniu szeregów rozpoczęła się odprawa. Musztra wygląda niezwykle widowiskowo, a przegląd broni odbywa się w białych rękawiczkach. Potem żołnierze ładują do środka proch i na komendę strzelają salwami.

– Ten zapach prochu i unoszący się wokoło dym sprawia, że czujemy się jak nasi przodkowie, kiedy gotowali się na bój – mówi Krzysztof Franaszczuk, oficer Strzelców Konnych Armii Polskiej, na co dzień prezes Towarzystwa Ślężańskiego w Sobótce. Ten postawny mężczyzna z twarzą uniwersyteckiego profesora miłością do starego munduru zaraził się cztery lata temu. Wtedy to pojechał służbowo do Niemiec i tam zobaczył rekonstrukcję Bitwy Narodów, w której brało udział kilkuset żołnierzy.

– Mój kolega, opowiadając o tych walkach, powiedział w pewnej chwili – ty wiesz, że tu nie ma armii polskiej? Pomyślałem sobie, że to jakiś skandal i po powrocie do Sobótki zacząłem zbierać chętnych do tej niezwykłej, historycznej zabawy. Okazało się, że nie brakuje osób, które są gotowe poświęcić swój czas na poznanie historii sprzed dwustu lat. Rozpoczyna się bitwa. Żołnierze z podniesionymi głowami maszerują w stronę wroga. Przy każdej salwie z broni na ziemię pada kilka osób. Inni stanowczym krokiem idą dalej.
– Ci ludzie mieli niezwykłą odwagę i niezwykłą szlachetność. Często wiedzieli, że idą na śmierć, ale nie zastanawiali się, szli, bo to była walka o wolność, o lepsze jutro i godność. Dziś tak mężnych ludzi już nie ma – mówią żołnierze.

Gibraltar na Śląsku
Równolegle z walkami o twierdzę kłodzką, Francuzi próbowali zdobyć fortecę w Srebrnej Górze. Została ona obsadzona przez 137 oficerów oraz 2386 żołnierzy. Jej oblężenie rozpoczęło się 28 czerwca, po zdobyciu przez wojska napoleońskie miasta. Walki trwały zaledwie kilka dni. Zakończyło je podpisanie 7 i 9 lipca w Tylży traktatu pomiędzy Napoleonem, Rosją i Prusami. Załoga srebrnogórskiej twierdzy złożyła broń i poddała się. Kapitulacja nie nastąpiła jednak w wyniku bezpośredniego zdobycia fortecy przez Francuzów. Dlatego do niezdobytej przez wojska napoleońskie twierdzy przylgnęła nazwa „śląski Gibraltar”.

Najważniejsza była Świdnica
Po druzgocącej klęsce armii pruskiej pod Jeną (14 października 1806 roku) dowództwo nad wojskami francuskimi, które miały zająć Śląsk, objął Hieronim Bonaparte, najmłodszy brat Napoleona. Po zajęciu Głogowa i Wrocławia oraz twierdzy w Brzegu jego wojska oblegały Koźle, a od 10 stycznia 1807 roku także Świdnicę. Zdobycie miasta było szczególnie ważne, gdyż stanowiło klucz do niezajętych jeszcze przez Francuzów terenów wewnątrz Sudetów, m.in. Hrabstwa Kłodzkiego. Na początku lutego rozpoczęły się rokowania, w wyniku których 8 lutego podpisano akt kapitulacji twierdzy świdnickiej. Oddanie jej Francuzom miało nastąpić osiem dni później. Książę Pszczyński chciał wykorzystać ten czas, aby wydostać ze Świdnicy przynajmniej część zgromadzonego tam uzbrojenia. Tymczasem Francuzi uprzedzili jego zamiar i urządzili wypad w stronę Barda. Doszło do bitwy, po której wojska pruskie wycofały się w kierunku Kłodzka.

Druzgocące zwycięstwo
To w Kłodzku doszło do jednej z najważniejszych potyczek kampanii napoleońskiej na Śląsku.
13 kwietnia 1807 roku francuski generał Lefevre stoczył pod Kłodzkiem zwycięski pojedynek z Prusakami. Cztery dni później z kłodzkiej twierdzy ruszyła ekspedycja, która miała powstrzymać Francuzów. Liczyła 2800 żołnierzy piechoty, 300 kawalerzystów i 18 dział. Napoleończycy nie dali się zaskoczyć i odpowiedzieli kontruderzeniem. Poniósłszy duże straty, Prusacy musieli się wycofać. 21 czerwca rozpoczęła się bitwa o Jaszkową, wieś posiadającą kluczowe znaczenie dla zdobycia Kłodzka. Batalia zakończyła się 23 czerwca druzgocącym zwycięstwem Francuzów. W nocy rozpoczęto szturm na obóz warowny pod twierdzą. Uczestniczyło w nim 300 polskich ułanów z Legii Nadwiślańskiej. Po zdobyciu obozu dowództwo twierdzy podpisało akt kapitulacji. Artyleryjskie ataki spowodowały potężne zniszczenia w mieście, zburzonych zostało 95 domów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto