MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Spokojnie, to tylko strajk - Lekarze rozpoczęli protest. Nikt nie wie, kiedy się skończy

Magdalena Kozioł
Grażyna i Sebastian Biernaccy, zanim przyszli do szpitala ze swoimi bliźniakami, upewnili się, że zostaną przyjęci.   Fot. Janusz Wójtowicz
Grażyna i Sebastian Biernaccy, zanim przyszli do szpitala ze swoimi bliźniakami, upewnili się, że zostaną przyjęci. Fot. Janusz Wójtowicz
Nie było nerwów i szturmu na szpitale. Ale lekarze przyznają, że im dłużej potrwa strajk, tym sytuacja może wyglądać gorzej Wojciech Sulka, wiceprzewodniczący dolnośląskiego regionu Ogólnopolskiego Związku ...

Nie było nerwów i szturmu na szpitale. Ale lekarze przyznają, że im dłużej potrwa strajk, tym sytuacja może wyglądać gorzej

Wojciech Sulka, wiceprzewodniczący dolnośląskiego regionu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, nie ma wątpliwości: – Strajk jest dobrze przygotowany i zorganizowany. Nikomu nie dzieje się krzywda, choć protestujące placówki działają jak na ostrym dyżurze.
We Wrocławiu stanęły: Dolnośląski Szpital Specjalistyczny przy ul. Traugutta, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny przy ul. Koszarowej i Specjalistyczny Szpital przy ul. Warszawskiej. Są pierwsze, ale nie ostatnie. W ciągu kilku dni przyłączą się do nich cztery kolejne.
– Na pewno już w czwartek protest poszerzy się o Dolnośląskie Centrum Chorób Płuc przy ul. Grabiszyńskiej – dodaje Sulka. Strajkujący przyjmują pacjentów tylko w przypadku zagrożenia życia. Odwołali planowane zabiegi. Szansę na ciągłość leczenia mają tylko przewlekle chorzy.
– Czyli tacy, którzy muszą leki przyjmować terminowo – przyznaje Beata Suchecka, pielęgniarka ze szpitala przy ul. Koszarowej we Wrocławiu.
Inni są odsyłani z kwitkiem. Chyba że leczą się prywatnie – za pieniądze. Nie inaczej jest w wojewódzkim szpitalu w Jeleniej Górze. Tu prywatne gabinety znajdujące się w gmachu szpitala, np. poradnia chirurgiczna, dermatologiczna czy endokrynologiczna, pracowały wczoraj normalnie.

Proszę się dowiadywać, kiedy będziemy mogli pana przyjąć – usłyszał chory, któremu odmówiono planowanego zabiegu w szpitalu przy Koszarowej. Lekarze nie wyznaczają kolejnych terminów.
– Trudno wyznaczać nowe terminy zabiegów, bo ze względu na nieokreślony termin zakończenia protestów, nie wiadomo, kiedy będzie można je przeprowadzić – wyjaśnia Roman Szełemej, dyrektor Specjalistycznego Szpitala w Wałbrzychu.
– Nie wiem, czy nas dzisiaj przyjmą – zastanawia się Andrzej Dora, który na ostry dyżur do szpitala przy Traugutta przyszedł z synem. U chłopca po operacji zaczęły się komplikacje, więc zagrożone były jego zdrowie i życie. Grażyna Biernacka, mama bliźniaków, jeszcze w niedzielę denerwowała się, słysząc o strajku. Ale wczoraj była już spokojniejsza.
– Rano specjalnie dzwoniłam, żeby się dowiedzieć, czy nas przyjmą – mówi. Większe kolejki były w szpitalu przy ul. Kamieńskiego. Tam trafiali pacjenci z innych części Wrocławia. Strajk odczuli na własnej skórze, godzinami czekając na lekarza.
Wrocławianin Andrzej Zaręba, którego spotkaliśmy przy Kamieńskiego, uważa, że lekarze słusznie walczą o podwyżki, i zaleca kompromis. Być może życzenie pana Andrzeja się spełni, bo wczoraj Krzysztof Bukiel, szef OZZL, zapowiedział: „Strajk zostanie przerwany, jeżeli rząd złoży deklarację, że od przyszłego roku zmienią się zasady finansowania służby zdrowia”.
Paweł Wróblewski, pełnomocnik wojewody dolnośląskiego do spraw służby zdrowia, uznał, że nie ma konieczności szukania planu awaryjnego.
– Bezpieczeństwo pacjentów nie jest zagrożone – tłumaczy.
Jego zdaniem nadzwyczajne działania nie są potrzebne, tym bardziej że chorymi mają się zająć jednostki, które nie przyłączyły się do protestu. Np. szpital przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu. Jego dyrektor, prof. Wojciech Witkiewicz, mówi, że pacjentów jest więcej, ale jeszcze nie policzył, ilu dokładnie.
– Za każdym z nich idą pieniądze – podkreśla Wróblewski. – Szpitale, które strajkują, dostaną z Narodowego Funduszu Zdrowia tylko za przyjętych na ostrym dyżurze – dodaje. Niestety, takie osoby mogą być poszkodowane. Jeżeli miały wyznaczony zabieg na wczoraj na Traugutta, to na Kamieńskiego muszą wpisać się na koniec kolejki. Przez to oczekiwanie może potrwać długie miesiące.
Marek Moszczyńki, wicemarszałek województwa, na bieżąco kontaktuje się z dyrektorami podległych sobie placówek. Planu działania na kolejne dni nie ma. – W tak dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości trudno mieć plan – przyznaje bezradnie.

Ile szpitali strajkuje
Na Dolnym Śląsku do strajku przystąpiło 16 szpitali, w tym trzy wrocławskie. W stolicy Dolnego Śląska kolejne cztery placówki są w trakcie sporu zbiorowego. Poza Wrocławiem w podobnej sytuacji są cztery szpitale: w Legnicy, dwa w Bolesławcu i Miedziowe Centrum Zdrowia w Lubinie. W tym mieście protest rozpoczął Szpital Rejonowy im. Jonstona. Podobnie sytuacja wygląda w Szpitalu Rejonowym w Głogowie.

O co walczą lekarze
Medycy, którzy wczoraj przystąpili do strajku, walczą o podwyżki pensji dla siebie. Chcą zarabiać tyle, ile ich koledzy w Czechach, czyli około 7 tys. zł brutto. Taką pensję miałby otrzymać lekarz z drugą specjalizacją, bez specjalizacji – pięć tys. zł.
Ministerstwo wyliczyło, że spełnienie tych postulatów kosztowałoby budżet państwa 9,4 mld zł. Ale związkowcy z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy nie podnoszą tylko postulatów płacowych. Żądają zmiany systemu ochrony zdrowia, jej restrukturyzacji i stworzenia koszyka świadczeń gwarantowanych. Także sieci szpitali i dodatkowych ubezpieczeń.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wydanie specjalne Gol24 - Studio EURO 2024 - odcinek 1

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto