BUDAPESZT Biało-czerwoni zrobili w sobotę to, co do nich należało - pokonali Węgrów 2:1 po dwóch golach błyskotliwego Andrzeja Niedzielana. Tyle tylko, że Szwedzi przegrali z Łotyszami i w barażach nie zagramy. No cóż, umiesz liczyć, licz na siebie...
Polacy nie czuli się osamotnieni na stadionie w Budapeszcie, gdyż dopingowało ich około 2000 widzów. W pierwszym składzie naszego zespołu - wbrew zapowiedzi Pawła Janasa - zaszła jedna zmiana. Macieja Żurawskiego (w trakcie zgrupowania zmagał się z kontuzją łydki) zastąpił Andrzej Niedzielan. - Brak „Żurawia” w I składzie wynikał z treningów - opowiadał na pomeczowej konferencji prasowej nasz selekcjoner. Na pytanie, czy aby czasem Żurawski nie odmówił występu, odparł. - Rozmawiałem z nim kilka razy na ten temat. Na pewno nie był w pełni sprawny, podczas zgrupowania wziął udział tylko w trzech treningach.
Zgrany atak
Do ataku wskoczył zatem Niedzielan i dobrze się stało, bo w trakcie meczu pokazał wielką klasę, zdobywając dwa gole. Przy obu zresztą asysty zaliczył jego klubowy kolega z Groclinu - Grzegorz Rasiak. No cóż, nie ma jak zgranie! Dodać należy, że wysoki Rasiak świetnie absorbował uwagę równie rosłych węgierskich obrońców i obsługiwał partnerów celnymi podaniami głową. Niedzielan z kolei jak rasowy sprinter uciekał swym opiekunom i w zasadzie w taki sposób padły obie bramki, a dodać trzeba, że przy drugiej popisał się nie lada kunsztem. - Początkowo myślałem, że był spalony, ale sędzia nie gwizdał. Tymczasem Kiraly był blisko i musiałem szybko coś wymyślić - stwierdził „Wtorek”. No i wymyślił - padła bramka.
Janas zostaje
Polacy zagrali niezły mecz, choć gdyby Węgrzy mieli odrobinę więcej szczęścia i kilku piłkarzy dorównujących klasą Gaborowi Kiraly'emu i Imre Szabicsowi, to pewnie ze zwycięstwem byłby spory problem. Co ciekawe, nasi reprezentanci do końcowego gwizdka nie znali wyniku ze Sztokholmu. Gdy tylko usłyszeli o porażce Szwedów, niektórzy machali ze zrezygnowaniem rękami...
W barażach więc nie zagramy, ale co dalej z kadrą? - Nie udało się zrealizować celu, bowiem powinniśmy awansować do mistrzostw Europy. Niemniej kończymy eliminacje z podniesioną głową. Dzisiaj było na co popatrzeć. Jeśli chodzi o stanowisko selekcjonera, to Paweł Janas na pewno zostaje. Musi mieć komfort pracy, czas do zbudowania silnej reprezentacji. Czas taki otrzymał także Jurek Engel i świetnie go wykorzystał - mówił po meczu Michał Listkiewicz, prezes PZPN-u. Załamany był Paweł Janas, który na konferencji prasowej kręcił głową, nie mogąc pogodzić się z faktem, że mimo zwycięstwa w Budapeszcie jego zespół nie zagra w barażach. Zapytany przez jednego z dziennikarzy: Jak się pan czuje?, odpowiedział: -A nie widać?
Włókniarz Częstochowa - GKM Grudziądz. Trener Robert Kościecha
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?