Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śmierć na skróty

Przemysław Ziółek
– Zawsze dokładnie sprawdzam, czy pociąg nie nadjeżdża – tłumaczy Michał Sawicz. Kolejarze odpowiadają: – To czasami jest naprawdę moment. fot. wojtek wilczyñski
– Zawsze dokładnie sprawdzam, czy pociąg nie nadjeżdża – tłumaczy Michał Sawicz. Kolejarze odpowiadają: – To czasami jest naprawdę moment. fot. wojtek wilczyñski
Kolejarze ostrzegają: – Na nielegalnych przejściach ginie coraz więcej ludzi Tylko w ciągu ostatnich pięciu dni na Dolnym Śląsku pod kołami pociągów zginęły cztery osoby. Wszystkie przez swoją lekkomyślność.

Kolejarze ostrzegają: – Na nielegalnych przejściach ginie coraz więcej ludzi

Tylko w ciągu ostatnich pięciu dni na Dolnym Śląsku pod kołami pociągów zginęły cztery osoby. Wszystkie przez swoją lekkomyślność. Przechodziły przez tory w niedozwolonych miejscach

W zeszłym roku w dawnym województwie wrocławskim i opolskim zginęły 33 osoby, które próbowały skrócić sobie drogę, przechodząc przez tory kolejowe w niedozwolonym miejscu. W ciągu tylko trzech miesięcy tego roku zginęło już 11 osób. Cztery z nich w ostatnich pięciu dniach.
Feralna seria rozpoczęła się w piątek w Jeleniej Górze. Dwunastoletni Adrian szedł do szkoły. Postanowił zaoszczędzić trochę czasu i wybrał skrót przez tory kolejowe. Chłopiec nie zauważył nadjeżdżającego pociągu. Nie miał szans w konfrontacji z kilkusettonowym kolosem.
Wprost pod rozpędzony pociąg wjechali w niedzielę dwaj 16- i 17-letni chłopcy na niestrzeżonym przejeździe koło Biskupic Oławskich. Musieli widzieć czerwone światło i słyszeć charakterystyczny dźwięk na rogatkach.
Czwartą i ostatnią jak na razie ofiarą był 50-letni wrocławianin. W poniedziałek, kilkanaście minut po godzinie dwunastej, próbował przejść przez most kolejowy na Odrze koło mostu Warszawskiego. Wybrał drogę przez tory, mimo że mógł przejść pod mostem.

Ten poniedziałkowy wypadek koło mostu Warszawskiego to najgorszy przykład lekceważenia zakazu przechodzenia przez tory – mówi Mirosław Siemieniec, rzecznik prasowy dolnośląskiego oddziału PKP Polskie Linie Kolejowe. – Ludzie często tłumaczą, że mieli daleko do przejścia. W takich przypadkach, jak ten poniedziałkowy, przejście jest zaledwie kilka metrów od torów – dodaje.

Śmierć ich nie przestraszyła
Jednak tragiczne wypadki nie odstraszają.
– Przechodzę w tym miejscu dość często. Głównie dlatego, że jazda rowerem pod torami jest o wiele bardziej niebezpieczna. Łatwo można wpaść do wody. Gdyby w tym miejscu była kładka, nie ryzykowałbym – tłumaczy Michał Sawicz, który wczoraj przechodził z rowerem przez tory zaledwie kilka metrów od miejsca, w którym dzień wcześniej zginął 50-latek. Na pytanie, czy nie boi się podzielić jego losu, odpowiedział:
– Zawsze dokładnie sprawdzam, czy nic nie nadjeżdża. Gdy widzę pociąg, czekam aż przejedzie – powiedział i dodał, że nie boi się dostać mandatu za to, bo jeszcze nigdy nie spot-kał tu SOK-istów.
Nie tylko on wczoraj przechodził w tym miejscu. W ciągu zaledwie kilku minut takich śmiałków było kilku. Tymczasem to jedno z bardziej niebezpiecznych miejsc na Dolnym Śląsku. W tym roku zginęły tu już cztery osoby.

Mandat – co to za kara
– Nie możemy być wszędzie – odpiera zarzuty braku kontroli Adam Radek z dolnośląskiego oddziału Straży Ochrony Kolei. – Na Dolnym Śląsku jest nas trzystu. Tylko we Wrocławiu takich skrótów jest kilkadziesiąt. W całym województwie setki, jak nie tysiące – dodaje i zaznacza, że liczba wystawionych przez SOK-istów mandatów za przechodzenie przez tory w niedozwolonym miejscu jest naprawdę spora. W zeszłym roku funkcjonariusze ukarali 3153 osoby. W tym już około tysiąca.
Wysokość mandatu rzadko odstrasza amatorów kolejowych skrótów.
– Wypisując ich wysokość, musimy kierować się taryfikatorem. Ten przewiduje za to karę 50 złotych. Jedynie w drastycznych przypadkach, jak przechodzenie bezpośrednio przed pociągiem, możemy wypisać wyższą karę – dodaje Radek. Zaznacza jednak, że być może już niebawem Ministerstwo Infrastruktury zmieni przepisy i SOK-iści za przechodzenie przez tory w niedozwolonym miejscu będą mogli karać o wiele surowiej.
– Takie nielegalne skróty można porównać do wtargnięcia na autostradę. Tory kolejowe są dla pieszych tak samo niebezpieczne jak drogi – tłumaczy Adam Radek.
– A może nawet bardziej – dodaje Ireneusz Borecki, wrocławski maszynista. – To wydaje się niemożliwe, jednak pociągu można nie usłyszeć. Tymczasem jego droga hamowania to nie 100 czy 200 metrów. Rozpędzony pociąg do zatrzymania się potrzebuje niemal kilometra – mówi doświadczony maszynista. – Proszę mi uwierzyć, człowiek w zderzeniu z taką maszyną nie ma szans – dodał. •

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto