Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śląsk zniszczony

Michał Lizak
fot. Tomasz Hołod
fot. Tomasz Hołod
BOT Turów - ASCO Śląsk 74:51. Dziś w Zgorzelcu drugi pojedynek w półfinale play-off (godz. 18) - Zostaliśmy zniszczeni na początku trzeciej kwarty - mówił po meczu trener ASCO Śląsk Andrej Urlep.

BOT Turów - ASCO Śląsk 74:51. Dziś w Zgorzelcu drugi pojedynek w półfinale play-off (godz. 18)
- Zostaliśmy zniszczeni na początku trzeciej kwarty - mówił po meczu trener ASCO Śląsk Andrej Urlep. - Zagraliśmy świetnie, ale to jeszcze nie czas na świętowanie - jest dopiero 1:0 - tonował szkoleniowiec BOT Turowa, Saso Filipovski.

Takich słów Urlepa nie słyszeliśmy jeszcze chyba nigdy. Szkoleniowiec ASCO Śląska rzadko chwali rywali, a jeszcze rzadziej (a może raczej nigdy) tak wyraźnie nie mówi o przewadze rywala. Teraz był bezwzględny dla swojego zespołu. Ale nie ma się co dziwić, bo końcowy wynik - choć i tak wyraźnie pokazuje przewagę gospodarzy - i tak był lepszy od samej gry. Wrocławianie mieli olbrzymie problemy w ataku i przegrywali nawet różnicą 30 punktów. W czwartej odsłonie na koncie gości długo było 37 oczek i można było wątpić czy wrocławianie przekroczą ofensywną granicę przyzwoitości, a więc 50 punktów.
Mecz miał dwa kluczowe momenty. Pierwszy - w drugiej kwarcie. Goście prowadzili 20:19 i po kolejnym przechwycie mieli kontratak (Fon i Tomczyk na Ljubotinę). Zamiast akcji 2+1 i prowadzenia 23:19, Fon został zablokowany, a po kontrze Kelati trafił za 3 punkty. Wkrótce gospodarze prowadzili 27:20. Wyrok został wykonany na początku drugiej połowy, którą BOT Turów rozpoczął w imponującym stylu (18:2). To była po prostu egzekucja, po której Śląsk już się nie podniósł.
Dziś mecz numer dwa i niewiadomych jest przed nich chyba jeszcze więcej. Czy ASCO Śląsk pokaże swoje drugie oblicze? Czy gospodarze zbytnio nie uwierzą w siebie? Czy BOT Turów stać na kolejny popis pod niemal każdym względem? Znowu każdy scenariusz jest możliwy.
Zastanawiające jest jedno - Andrej Urlep nie zrobił praktycznie nic, co mogłoby zaskoczyć Saso Filipovskiego. Bo trudno za wielką niespodziankę uznać wystawianie do gry Ime Oduoka. Nie było żadnych wielkich zmian w ustawianiu, niuansów taktycznych, specjalnych zagrywek w ataku czy pułapek w obronie. Po prostu nic. To niewiarygodne, że trener znany jako strateg i specjalista od małych gierek taktycznych, nie przygotował nic specjalnego. Czy tym razem będzie podobnie? Czy Urlep pierwszy mecz potraktował jak taktyczne badanie rywala? To chyba największa z niespodzianek...
Dzisiejsze spotkanie rozpocznie się o godzinie 18 i nie będzie transmitowane przez żadną telewizję. Przed halą w Zgorzelcu - na wielkim telebimie - będzie można jednak obejrzeć spotkanie na żywo podczas drugiej części koszykarskiego pikniku (wczoraj oglądano półfinałowy pojedynek Prokomu z Anwilem i powtórkę meczu z soboty).

BOT Turów Zgorzelec 74
ASCO Śląsk Wrocław 51
17:11, 19:15, 23:7, 15:18
BOT Turów: Kelati 19 (4), Roszyk 13 (2), Rodriguez 8 (2), Petrović 7 (1), Williams 7, Ljubotina 5 (1), Drobnjak 5 (1), Koszarek 4, Witka 3 (1), Stimac 3 (1), Pluta 0, Sherill 0.
ASCO Śląsk: Tomczyk 12 (1), Oliver 10 (2), Hyży 6, Stević 6, Hamilton 5, Chanas 3, Oduok 3, Mielczarek 3 (1), Stefański 2, Fon 1, Hughes 0, Diduszko 0.

Komentuje Jarosław Posioł - były gracz Turowa
Imponująco otworzyli półfinałową serię koszykarze Turowa. Pierwszym zaskoczeniem była obrona strefowa, rzadko używana w regularnym sezonie. Tym razem stosowana była naprzemiennie z obroną "każdy swego", co skutecznie zatrzymywało atak wrocławian. Niezależnie od systemu obrony, główną uwagę poświęcono na ograniczanie poczynań Deana Olivera. Kryjący go Petrović i Roszyk byli od niego nie dalej niż cień w słoneczne południe, a przy dwójkowych akcjach "pick and roll" umiejętnie pomagali wysocy, uniemożliwiając bezpośrednie penetracje pod koszem. Ta sztuka udawała im się niemal bezbłędnie, dość powiedzieć, że po 3 kwartach Oliver miał na koncie 2 pkt z gry i kilka - trzeba przyznać rzadkiej urody - asyst.
Dodatkowo, podopieczni Saso wyjątkowo dobrze grali na deskach, wygrywając także ten element. Główna w tym zasługa nieocenionego Drobnjaka oraz - i tu niespodzianka - Ljubotiny, który oprócz 5 zbiórek zanotował 5 bloków. W ataku natomiast Turów grał jak zaprogramowany. Zdobywanie punktów przychodziło z każdą minutą łatwiej. Grając odpowiedzialnie i konsekwentnie (Rodriguez i Koszarek bez straty) dobierano takie warianty taktyczne, w których po sekwencji zasłon, uzyskiwano przewagę w grze jeden na jednego. Zwinniejszy zostawał z wolniejszym (np. Kelati kontra Hyży), rozgrywający z centrem (Rodriguez vs Hamilton), wyższy z niskim (Roszyk kontra Oliver). W wybornej dyspozycji był szczególnie Kelati, którego w I połowie nie mogli powstrzymać ani Fon, ani Stefański.
W II połowie gracze Śląska zdecydowali się go podwajać, czyniąc tym samym dziurę w obronie w innym miejscu boiska. Miejscowi skrzętnie to wykorzystywali uzyskując punkty z nadspodziewanie łatwych pozycji.
By nie popaść w błogostan trzeba przypomnieć, że mimo miażdżącego zwycięstwa, w tej rywalizacji jest dopiero 1:0, a do awansu potrzebne są jeszcze trzy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto