MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Sędziowski cyrk

Michał Karpiński
POZNAŃ Polkowiczanie jechali do Poznania jak na pożarcie, wszak Lech jest w świetnej formie, a całkiem niedawno pokonał Górnika w meczu pucharowym aż 4:1.

POZNAŃ Polkowiczanie jechali do Poznania jak na pożarcie, wszak Lech jest w świetnej formie, a całkiem niedawno pokonał Górnika w meczu pucharowym aż 4:1. Chłopcy Dragana wywieźliby jednak nawet punkt gdyby nie sędzia Mikołajewski, który podyktował karnego za... potknięcie się o własne nogi Zbigniewa Zakrzewskiego.

W Poznaniu wszyscy liczyli na wysokie zwycięstwo, tymczasem skończyło się na skromnym 1:0 po golu z rzutu karnego, którego być nie powinno. - Taki mecz musiał nam się zdarzyć. Nie jesteśmy jeszcze mistrzami świata. To była potrzebna lekcja ligowej pokory - powiedział po meczu trener Lecha Czesław Michniewicz. Co z tego jednak, skoro polkowiczanie i tak wyjechali ze stolicy z pustymi dłońmi...

Nieporadne kontry

Pierwszą groźną sytuację stworzyli lechici. Po dośrodkowaniu Rafała Grzelaka główkował Piotr Reiss, ale dobrze ustawiony Jacek Banaszyński nie miał żadnych problemów ze złapaniem piłki. Polkowiczanie przede wszystkim kontrowali, a okazji ku temu mieli sporo, gdyż piłkarze Lecha grali bardzo niedokładnie w środku pola. Szkoda tylko, że ataki górników wyglądały bardzo nieporadnie. Ataków Lecha nie potrafili nawet konstruować będący w świetnej ostatnio formie napastnicy – Piotr Reiss i Damian Nawrocik. Po tej sennej kopaninie trybuny ożywiły się dopiero w 40 minucie. Wtedy to po błędzie defensywy Górnika Grzelak idealnie podał na głowę Reissa, ale strzał kapitana Lecha był niecelny. Niedługo potem słabiutki w sobotni wieczór arbiter – Marek Mikołajewski nie zauważył jak w polu karnym ręką zagrał Tomasz Romaniuk. Jak się później jednak okazało - chyba w myśl zasady „w przyrodzie nic nie ginie” - sędzia znalazł pretekst do podyktowania rzutu karnego dla Lecha. - Górnik odrobił zadanie domowe. W dwóch meczach pucharowych grali czwórką obrońców. Teraz postawili jeszcze dodatkowego stopera i przechwytywali wszystkie piłki zarówno te prostopadłe jak i adresowane zza plecy obrońców – komplementował po meczu grę polkowiczan Czesław Michniewicz, opiekun gospodarzy.

Świerczewski postraszył... Piątka

Piłkarze Górnika, który nabrali po I połowie nieco pewności siebie chwilę niedługo po wznowieniu mogli prowadzić, ale strzał głową Tomasza Moskala z 5 metrów świetnie obronił Waldemar Piątek. W odpowiedzi na tę sytuację w 62 min Grzelak uderzył z pierwszej piłki i futbolówka trafiła w spojenie słupka z poprzeczką. Na prawym skrzydle popłoch w szeregach Dolnoślązaków siał Łukasz Madej. Najlepszą sytuację polkowiczanie stworzyli dzięki... poznaniakowi Piotrowi Świerczewskiemu. Były kapitan reprezentacji Polski strzałem głową o mało nie zaskoczył swojego bramkarza. Piłka odbiła się od poprzeczki, a dobitkę Milana Bosanaca z pustej bramki wybił Bartosz Bosacki. Na 7 minut przed końcem meczu zaczął się dramat polkowiczan. Swoją drugą żółtą kartkę za kolejny faul (powtórki telewizyjne nie przekonują co należało się zań upomnienie) obejrzał Tomasz Romaniuk i – obrzucając arbitra stekiem wyzwisk – musiał opuścić boisko. Dobrze chyba, że krewki polkowiczanin opuścił wcześniej boisko, bo gdyby był na nim kilka minut później i zobaczył za co sędzia Mikołajewski podyktował rzut karny to kibice w Poznaniu prawdopodobnie zobaczyliby rękoczyny. Dlaczego? Ano dlatego, że pan z gwizdkiem uznał, że przewracający się w polu karnym o własne nogi Zbigniew Zakrzewski został kopnięty przez Grzegorza Pilcha. Po chwili jedenastkę pewnie wykonał Piotr Reiss i dał swojemu zespołowi zwycięstwo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Studio Euro odc.4 - PO AUSTRII

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto