Puccini z chusteczką

Recenzja piątkowego koncertu w Filharmonii Wrocławskiej
Warto było wybrać się w piątek do filharmonii choćby z dwóch powodów. Repertuaru i zaskakująco dobrej kondycji Jana-Lathama Koeniga. Szef artystyczny stylowo poprowadził wykonanie „Litanii do Marii Panny” Szymanowskiego. Najpiękniej zabrzmiała jednak jednoaktowa opera Pucciniego „Siostra Angelica” w wersji koncertowej.
Muzyka Karola Szymanowskiego jest jednym z największych hobby Koeniga. Z powodzeniem dyrygował już innymi dziełami młodopolskiego kompozytora. W „Litanii” umiejętnie dobrał solistkę – rumuńską sopranistkę Simonę Mihai, która dobrze poradziła sobie z polskim tekstem Jerzego Lieberta. Prawdziwą sensacją była jednak jej partia siostry Angeliki w operze Pucciniego. Mihai zaśpiewała ją niezwykle przejmująco. Jan- -Latham Koenig z dużą powściągliwością prowadził wykonanie dzieła. Ponieważ Mihai słabiej wypadała w momentach orkiestrowego tutti; dyrygent starał się utrzymać maksymalną równowagę w siłach orkiestra-solistka. Ciekawie w partii Księżnej zaprezentowała się Giovanna Lanza. Miłą niespodzianką okazały się studentki Wydziału Wokalnego Akademii Muzycznej, które kreowały role zakonnic w XVII-wiecznym klasztorze. Na wyróżnienie zasługują przede wszystkim mezzosopranistka Jadwiga Postrożna i sopranistka Agnieszka Franków-Żelazny, która na co dzień jest szefową chóru Akademii Medycznej. Rolę mniszek przejął też chór dziewczęcy „Puellae Cantantes”, który na początku czuł się może nieco onieśmielony, ale w scenie śmierci Angeliki prawdziwie wzruszył. Zresztą wzruszenie towarzyszyło słuchaczom podczas całego piątkowego koncertu. Przy Puccinim warto było uzbroić się w chusteczkę.