MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Przychodzi pracownik do szefa

Jolanta Podsiadła
O tym, jak zachowywać się w sytuacjach służbowych i prywatnych, jak być asertywnym, jak domagać się poszanowania swych praw rozmawiamy z Barbarą Metelską, specjalistą doradztwa psychologiczno-pedagogicznego i terapeutą ...

O tym, jak zachowywać się w sytuacjach służbowych i prywatnych, jak być asertywnym, jak domagać się poszanowania swych praw rozmawiamy z Barbarą Metelską, specjalistą doradztwa psychologiczno-pedagogicznego i terapeutą rodzinnym

* Słyszałam taki dowcip. Pracownik wpada do gabinetu szefa i mówi: - Poproszę o podwyżkę. - Podwyżkę? - dziwi się szef. - Albo mi pan da, albo powiem wszystkim, że mi ją pan dał - szantażuje go podwładny. Obawiam się jednak, że takie zachowanie byłoby mało skuteczne. Co powinniśmy zrobić, jeżeli uważamy, że podwyżka się nam należy?
- Prosimy szefa o rozmowę. Przed wejściem do jego gabinetu robimy trzy głębokie wdechy, aby się odprężyć. Staramy się nie okazywać, że jesteśmy zdenerwowani czy skrępowami. Przyjmujemy postawę otwartą - stajemy przodem do rozmówcy, nie krzyżujemy rąk na piersi, nie zaciskamy dłoni, mówimy pogodnie "dzień dobry". Gdy przełożony jest zajęty czymś innym, czekamy, aż podniesie głowę znad papierów lub oderwie wzrok od komputera. Ten moment możemy wykorzystać, by oswoić się z miejscem, ocenić, w jakim nastroju jest szef, popatrzeć, gdzie najlepiej byłoby usiąść. Ale gdy wskaże nam konkretne miejsce, to tam siadamy. Wygodnie, a nie na brzegu fotela. Jeżeli zauważymy, że nasz rozmówca się pochyla, możemy przyjąć podobną pozycję.

* Szef mówi: "Słucham". Jak mamy zacząć?
- Spokojnym, rzeczowym tonem przedstawiamy mu swoją sprawę. Przypominamy o naszej umowie, mówimy o dodatkowej pracy i obiecanej podwyżce.

* Ale najczęściej przełożony wytacza w takiej sytuacji ciężką artylerię: nie mam teraz pieniędzy.
- Dość skuteczna jest strategia "zdartej płyty". Polega ona na uporczywym ponawianiu swojej sprawy: - Rozumiem, panie dyrektorze, ale oczekuję, że wywiąże się pan z danej mi obietnicy.

* Ale on też ją stosuje: "Przecież pani rozumie..."
- To my też swoje: - Rozumiem pana argumenty, ale nie mogę się z nimi zgodzić...

* Szef nie chce jednak ustąpić.
- Wtedy zaproponujmy mu jakieś rozwiązanie: - Jeżeli sytuacja firmy jest taka, jak mi pan przedstawia, to mam propozycję. Wypłaci mi pan dyrektor część pieniędzy, na resztę poczekam, ale nie będę w tym czasie wykonywała dodatkowych obowiązków.

* I to poskutkuje?
- Jest duże prawdopodobieństwo, że szef się zgodzi, bo będzie chciał mieć święty spokój. Pomyśli sobie: tyle pieniędzy mogę teraz dać, a tę dodatkową pracę zlecę komuś innemu. Przy okazji zauważy, że jesteśmy otwarci, gotowi do współpracy. Dlatego zawsze warto negocjować.

* Czy podczas rozmowy używać argumentów z życia prywatnego: te pieniądze są mi bardzo potrzebne, bo teściowa choruje, mąż stracił pracę.
- Absolutnie nie. Jeżeli czujemy, że te pieniądze się nam należą, że zapracowaliśmy na nie, to nie musimy prosić ani
niczego tłumaczyć, a tylko jasno przedstawić swoją sprawę.

* Czy rozmawiając z szefem patrzeć mu w oczy?
- Tak, ale nie dokładnie w oczy, bo to może peszyć rozmówcę. Najlepiej koncentrować się na punkcie u nasady nosa, nad brwiami. W ten sposób możemy obserwować jego reakcje. Błędem jest uciekanie wzrokiem, rozglądanie się po pokoju, patrzenie w sufit lub podłogę.

* A jeżeli mimo wszystko nic nie wskóraliśmy?
- Najważniejsze jest, aby wyjść z takiej rozmowy z poczuciem, że zrobiliśmy w danej sprawie wszystko, co było możliwe, że nie byliśmy napastliwi (to postawa bezskuteczna), że potrafiliśmy przedstawić swoje stanowisko. Jeżeli to nic nie dało, może warto przemyśleć sobie swoją pozycję w firmie i szukać innych rozwiązań.

* Po takim trudnym dniu w pracy spieszymy się do domu, bo po południu ma przyjść fachowiec od płytek, który obiecał, że skończy dzisiaj ich układanie. Ale nie przychodzi. Dzwoni następnego dnia rano, gdy właśnie szykujemy się do wyjścia. Mamy ochotę naskoczyć na niego za nierzetelność.
- Nie warto, bo pójdzie sobie i zostawi nam na kolejnych kilka dni rozgrzebane mieszkanie. Lepiej negocjować: - Czy możliwe jest, aby przyszedł pan za cztery godziny? Nie? A jutro przed południem? Danie komuś możliwości wyboru jest otwarciem na pozytywne załatwienie sprawy. I zazwyczaj skutkuje.

* Ale czy zawsze warto się trudzić? Wchodzimy do sklepu czy do urzędu i widzimy wrogi wzrok pani po drugiej stronie lady lub biurka. Czy walczyć o to, aby być miło obsłużonym? Nie lepiej udać, że nie zauważamy niechęci, załatwić szybko sprawę i zamknąć za sobą drzwi?
- Cóż, nie zmienimy tego, że ktoś miał trudne dzieciństwo, mało zarabia, pokłócił się z mężem. Ale czasami warto spróbować, choć trzeba wyczuć sytuację. Dam pani taki przykład. Byłam któregoś dnia z koleżanką w szpitalu w izbie przyjęć. Sprawa była poważna, my zdenerwowane, a pielęgniarka zachowywała się dość obcesowo. Postanowiłam, że nie zareaguję, bo to tylko pogorszy sytuację. Ale koleżanka znalazła sposób. Gdy usłyszała: "teraz się położyć!", powiedziała z uśmiechem: - No tak, jesteśmy w szpitalu wojskowym, to trzeba po wojskowemu. To rozluźniło atmosferę. Podobną taktykę można zastosować w sklepie czy urzędzie: - Taki ruch dzisiaj, musi być pani bardzo zmęczona. Wejście w dialog daje zazwyczaj efekty, sprawia, że urzędnik zobaczy w nas człowieka, a nie tylko kolejnego petenta.

* A dzieci? Im trudniej upominać się o swoje, gdy rodzice lub nauczyciele "zabijają" je argumentami: - Ty NIGDY nie sprzątasz swojego pokoju. ZAWSZE spóźniasz się na lekcje.
- Dziecko jest takim samym człowiekiem, jak dorosły i gdy czuje się przez niego krzywdzone, ma prawo reagować: - Tak, dzisiaj się spóźniłem, ale to nieprawda, że zawsze się spóźniam.

* Gdy przed laty powiedziałam tak swojej wychowawczyni, usłyszałam, że jestem pyskata i bezczelna, że to impertynencja.
- A czy to jest impertynencja? Każdy ma prawo do własnego zdania, przedstawienia swojego punktu widzenia. Jeżeli nauczycielka reaguje w ten sposób, źle świadczy to o niej jako wychowawcy. Jeżeli nie zgadza się z uczniem, powinna z nim o tym porozmawiać.

* Wszystkie te przykłady dotyczą relacji w kontaktach oficjalnych. Czy jeżeli chcemy przekonać do czegoś bliską nam osobę, zachowujemy się podobnie?
- To sprawdza się we wszystkich obszarach życia. Postawa otwarta daje szanse na kompromis, chęć postawienia za wszelką cenę na swoim zamyka do niego drogę.

* A zatem, gdy chcemy przekonać męża, by został przez tydzień sam z małym dzieckiem, bo to ważny wyjazd...
- To przystępujemy do negocjacji, podobnie jak wcześniej z szefem. Mówimy, dlaczego to dla nas ważne, że zdajemy sobie sprawę, że będzie mu ciężko, że przed wyjazdem przygotujemy to i to. Słowem, trzeba to zrobić tak, by ta druga osoba nie zostawała w domu z poczuciem krzywdy.

* Myślę, że z mężem i szefem jest nam o tyle łatwiej, że te osoby znamy, jesteśmy w stanie, lepiej lub gorzej, przewidzieć ich zachowania. A gdy mamy rozmawiać z całkiem obcą osobą?

- Jeszcze większą rolę odgrywa wtedy mowa ciała, nasz wizerunek, który świadczy o nas nawet wówczas, gdy nic nie mówimy. Liczą się pierwsze sekundy, które mogą zadecydować o efektach spotkania.

* Na co, świadomie lub nie, zwrócimy uwagę?
- Na harmonijność stroju, sposób podania ręki (mocny, zdecydowany uścisk - osoba szczera, miękki - uległa, z poduszką powietrzną - ostrożna, zdystansowana), zachowanie osobistej bariery ochronnej, której przekroczenie wzbudzi u rozmówcy niepokój i chęć ucieczki (bariera ta jest sprawą indywidualną, ale bezpieczny dystans to odległość wyciąniętej ręki). Zwracamy uwagę na detale. O kobiecie dużo mówią buty i torebka, o mężczyznie - zegarek.

* Pierwsze sekundy mamy za sobą i siadamy do rozmowy...
- Warto ustawić krzesła tak, aby siedzieć naprzeciwko siebie, ręce opieramy swobodnie na kolanach, poręczy czy torebce, nie zakładamy nóg za nogi krzesła ani ich nie rozstawiamy (to zwłaszcza u mężczyzn atawistyczna potrzeba prezentowania genitaliów), nie pocieramy nosa, bo to oznaka niepewności. Warto wiedzieć, że gdy rozmówca gwałtownie odchyli się do tyłu, to sygnał, że się z nami nie zgadza, że będzie walczył o swoje. Jeżeli rozszerzają mu się źrenice to znak, że w grę wchodzą spore emocje (może nas oszukuje, a może jest zadowolony, bo osiągnął już to, na co liczył).

* Rozumiem już, dlaczego pokerzyści mają spuszczony wzrok. I muszę przyznać, że bardzo niepewnie się z tym wszystkim poczułam. Bo niepotrzebnie tłumaczyłam się ze spóźnienia, zamiast poprzestać na "przepraszam", wybrałam nie ten fotel, pocieram nos.

- Opowiem pani ulubiony dowcip terapeutów. Spotyka się dwóch kolegów. - Moczę się - mówi jeden. - To rzeczywiście problem, może powinieneś pójść do terapeuty - radzi mu kumpel. Ten uznaje to za dobry pomysł, a po jakimś czasie panowie znowu się spotykają. - Byłeś? I co? - pada pytanie. - Świetnie, nadal się moczę, ale teraz przynajmniej to akceptuję... A tak poważnie, to wszystko wymaga sporo pracy. I dystansu, gdy nie od razu są efekty.

******

Asertywność to umiejętność komunikowania otoczeniu swoich odczuć, poglądów, pragnień, potrzeb, sprzeciwu. Warunkiem jest jednak respektowanie uczuć i praw innych osób. Człowiek, który zachowuje się asertywnie, potrafi zadbać o siebie i swoje interesy, ale w taki sposób, by nie krzywdzić innych. To cenna umiejętność, która bardzo pomaga w życiu. Można się tego nauczyć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Najatrakcyjniejsze miejsca do pracy zdaniem Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto