Najważniejsze kolano przy Krupniczej

Rozmowa z siatkarką Gwardii Wrocław - Katarzyną Mroczkowską

Gratuluję skuteczności – jeden mecz w sezonie i jedno zwycięstwo. Po tak długiej przerwie czujesz się pewnie najszczęśliwszą siatkarką na świecie?
– W sumie odpoczywałam 14-15 miesięcy, przeszłam w tym czasie operację, ale w sobotę w Szczecinie rozegrałam całe spotkanie. I nie było sytuacji, żeby kolano mnie zabolało. Oczywiście, po meczu musiałam trochę odsapnąć, ale po takim wysiłku to normalne.
A o tym, że będziesz mogła wystąpić, dowiedziałaś się dopiero w czwartek.
– Tak, zielone światło dał dr Andrzejewski. Powiedział, że mogę grać, ale sama mam wyczuć, jak długo.
A ty uznałaś, że jesteś gotowa na tie-breaka (Gwardia wygrała 3:2). Umówiłaś się z trenerem Błaszczykiem, że dasz mu sygnał, jeśli coś będzie nie tak?
– Nie było żadnych takich ustaleń. Po prostu grałam i tyle. Wiedziałam, że z seta na set może być różnie, ale dałam radę. Psychicznie nie mam żadnej bariery, ale wiadomo, że o nogę muszę jeszcze dbać. Wciąż ją wzmacniam i dwa, trzy razy w tygodniu pojawiam się na rehabilitacji u dr. Czamary.
U doktora Czamary do zdrowia wracał również ostatnio koszykarz Śląska Dominik Tomczyk i rozgrywa naprawdę dobre mecze. Śledzicie swoje losy?
– Powiem szczerze, że ja poczynań Dominika nie obserwuję. Ale bardzo się cieszę, jeśli jest zdrowy i daje sobie radę na boisku.
Na co stać jeszcze Gwardię w tym sezonie?
– Mnie jest ciężko oceniać. Nie wszystkie zespoły widziałam, a trochę w składach się pozmieniało. Rozegrałam dopiero jeden mecz. Na pewno jednak szybko chcemy uciec ze strefy spadkowej. Możemy to zrobić już w piątek, jeśli pokonamy AZS AWF Poznań. Ten zespół ma swoje problemy. Na razie przede wszystkim muszę się jednak skupić na powrocie do pełnej dyspozycji. Po prostu trzeba robić swoje.