Lizanie ran

WROCŁAW
Półtora tygodnia mają żużlowcy Atlasa na lizanie ran po niedzielnym blamażu z Włókniarzem (32:58). W Boże Ciało (19.06) powalczą o punkty w Bydgoszczy.

- Tam po prostu trzeba wygrać - mówił w niedzielę po meczu trener Marek Cieślak. "Gollobowo" to jednak mało przyjazny teren, a Włókniarz i Unia już tam poległy. Wrocławian czekają jeszcze piekielnie trudne wyjazdy do Zielonej Góry i Torunia, natomiast na własnym torze pozostaje odfajkować spotkania z Wybrzeżem i Polonią Piła. Kontuzje w zespole oraz obniżka formy obcokrajowców sprawiły, że Atlas spadł na trzecie miejsce, a przy większym szczęściu mógł do tej pory nie stracić ani punktu. Porażkę w Lesznie i remis w Gdańsku należy umieścić po stronie strat i złożyć m.in. na karb nieudolnego przystosowywania sprzętu do warunków panujących na torze. Trudno o końcowy sukces, gdy po połowie zawodów traci się do rywala 8 (Gdańsk) czy 12 pkt. (Leszno). Porażka z Włókniarzem - biorąc pod uwagę wszelkie przeciwności losu - mogła się natomiast przydarzyć, ale jej rozmiary niepokoją. Podobnie jak fakt, że w pierwszej części zawodów to goście byli o wiele lepiej dopasowani do toru niż gospodarze. W 2. biegu to przecież Andreas Jonsson uzyskał czas tylko o 0,3 sek. gorszy od rekordu toru, a Hampel i Drabik jechali daleko z tyłu. - Nie ten motor i nie to przełożenie - podsumował pierwszą część zawodów w swoim wykonaniu "Mały", który tydzień wcześniej również miał problemy ze zdiagnozowaniem kłopotów sprzętowych.
Obecnie w najlepszym położeniu są wydaje się być Włókniarz, który zwyciężył w Toruniu (zwycięstwo we Wrocławiu "znosi się" z porażką u siebie). Potwierdza to pomocnicza tabelka Nieścieruka, a jak pamiętamy, "Wielki Mag" honorował tylko punkty zdobyte na wyjazdach. O tytule mistrza Polski winny zdecydować detale, a przede wszystkim kontuzje. Atlasowi już one sporo odebrały.