Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Długa droga do diagnozy

Konrad Przezdzięk, Agnieszka Trojanowicz
FOT. KONRAD PRZEZDZIĘK | - To, jak potraktowano Bogusława Stycznia we Wrocławiu, jest nieludzkie - mówią Magdalena Kubicka (z prawej) oraz Justyna Trzyna, siostra i dziewczyna chorego.
FOT. KONRAD PRZEZDZIĘK | - To, jak potraktowano Bogusława Stycznia we Wrocławiu, jest nieludzkie - mówią Magdalena Kubicka (z prawej) oraz Justyna Trzyna, siostra i dziewczyna chorego.
Ciężko ranny mężczyzna nie nadawał się na operację. Mimo to lekarze wysłali go karetką z Jeleniej Góry do Wrocławia Złamane kości czaszki, zerwana skóra z twarzy, pokiereszowane szczęki - z takimi obrażeniami ...

Ciężko ranny mężczyzna nie nadawał się na operację. Mimo to lekarze wysłali go karetką z Jeleniej Góry do Wrocławia

Złamane kości czaszki, zerwana skóra z twarzy, pokiereszowane szczęki - z takimi obrażeniami 27-letniego Bogusława Stycznia wożono z Jeleniej
Góry do Wrocławia i z powrotem. - Mimo wcześniejszych ustaleń nie przyjęto go we wrocławskich klinikach - opowiada Magdalena Kubicka, siostra rannego

Na drodze pod Radomierzem auto, którym jechał Bogusław Styczeń uderzyło w nieoświetlonego tira. Jego twarz została zmasakrowana, stracił oko. Trafił na oddział intensywnej terapii szpitala wojewódzkiego w Jeleniej Górze.
- Lekarze stwierdzili, że Bogusława trzeba będzie poddać zabiegowi rekonstrukcji żuchwy i operacji mózgu. Skonsultowali się z oddziałami neurochirurgii i chirurgii szczękowej Akademii Medycznej we Wrocławiu. 8 marca mąż zawiózł tam dokumentację medyczną - mówi Magdalena Kubicka.
Wtedy nie zapadły jeszcze żadne decyzje. Po kilku dniach, gdy lekarze z Jeleniej Góry poinformowali doc. Lesława Zuba, neurochirurga z wrocławskiej AM, że pacjent ma wyciek płynu mózgowo-rdzeniowego, ten zdecydował o operacji. Termin przyjęcia wyznaczył na 19 marca.
Nie wiadomo, dlaczego lekarze z Jeleniej Góry zaczęli nagle szukać miejsca dla swojego pacjenta w innym szpitalu. Ustalili, że przyjmie go klinika wojskowa. Pacjenta przywieziono do Wrocławia.
- Mimo wcześniejszych ustaleń, ani szpital wojskowy, ani klinika neurochirurgii AM nie przyjęły go - ubolewa rodzina pacjenta. Stycznia trzeba było z powrotem odwieźć do Jeleniej Góry.

Trzeba czekać

Dlaczego Bogusława Stycznia nie przyjęto we Wrocławiu? Lekarze ze szpitala wojskowego twierdzą, że nie nadawał się on do żadnych zabiegów chirurgicznych. Ich zdaniem, operacja przeprowadzona zbyt wcześnie mogłaby narazić życie chorego.
- Wprowadzono nas w błąd. Lekarka z Jeleniej Góry mówiła, że chory ma złamaną szczękę i kość czołową oraz że jego stan jest dobry. Dopiero, gdy go przywieźli okazało się, jak jest naprawdę. Kości czaszki były dosłownie zmiażdżone - mówi Jan Piątkowski, ordynator oddziału chirurgii szczękowej w Wojskowym Szpitalu Klinicznym. - W takim stanie nie mógł być operowany.
Ordynator poprosił o konsultację innych specjalistów, m.in. neurochirurga. Oni także uznali, że operacja w tamtej chwili byłaby zbyt ryzykowna.

Długa droga

Wojskowi lekarze dowiedzieli się, że wyniki badań pacjenta widział wcześniej neurochirurg z Akademii Medycznej. Aby pozbyć się wszelkich wątpliwości, skierowali go do docenta Zuba. Ten, razem z dr. Pawłem Jabłońskim stwierdził, że nie ma żadnych wskazań do natychmiastowej interwencji neurochirurgicznej.
- Mieliśmy robić operację, bo lekarze z Jeleniej Góry twierdzili, że pacjent ma wyciek płynu mózgowo-rdzeniowego - mówi doc. Lesław Zub. - Przywieziono go dwa dni wcześniej niż planowaliśmy. Okazało się, że wycieku nie ma, więc nie było podstaw do operacji. Tamtejsi lekarze “zapomnieli” też powiedzieć, że chory ma zmianę ropną w oku. A w takim przypadku - nawet gdyby było wskazanie do zabiegu - nie można go przeprowadzić, bo pacjent mógłby nie przeżyć.
Specjaliści z Wrocławia nieoficjalnie przyznają, że takie sytuacje zdarzają się dość często: lekarze z małych szpitali za wszelką cenę chcą się pozbyć najtrudniejszych pacjentów i nie przedstawiają pełnych danych o stanie ich zdrowia.

Tajemnica lekarska

W jeleniogórskim szpitalu nikt nie potwierdza, że lekarka wprowadziła w błąd wrocławskich specjalistów. Ordynator oddziału chirurgicznego zasłonił się tajemnicą lekarską. - Pacjent został przewieziony do Wrocławia na planowany zabieg i tam zdyskwalifikowany (czyli uznano, że stan jego zdrowia nie pozwala na operację - red.). Nie będę mówił, że ktoś popełnił błąd - skomentował Maciej Biardzki, dyrektor szpitala.
Na sugestię, że placówka chciała się pozbyć trudnego przypadku, dyrektor odpowiada, że to nieprawda. - Pacjent przebywa na naszym oddziale i jest leczony w miarę naszych możliwości - usłyszeliśmy.
Bliscy chorego są rozgoryczeni. Uważają, że Bogusław powinien trafić pod opiekę wrocławskich specjalistów i tam poczekać, aż jego stan poprawi się na tyle, żeby można było przeprowadzić zabieg.
Lekarze z Wrocławia zgodnie twierdzą, że mężczyznę trzeba operować, ale dopiero wtedy, gdy jego stan się ustabilizuje, a ropień oczodołu zostanie zaleczony. Podkreślają, że w ich placówkach pacjentów przyjmuje się tylko na planowane zabiegi, a nie na długotrwałe leczenie szpitalne.

Dr Andrzej Wojnar, szef Dolnośląskiej Izby Lekarskiej:

Jeśli szpital uzna, że dalsze leczenie pacjenta przekracza jego możliwości, może przekazać go do innej placówki. Lekarz, który odsyła chorego, ponosi za niego pełną odpowiedzialność, powinien więc zadbać o to, by przekazać też pełną dokumentację medyczną. Zatajanie informacji o stanie zdrowia jest niedopuszczalne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto