Co dalej Gwardio

SIATKÓWKA
Na początku mijającego sezonu dyrektor Stefan Fiedorow z dumą mówił, że wrocławska Gwardia to jedyny klub w Polsce mogący się pochwalić obiema sekcjami – męską i żeńską – w najwyższej lidze. Od poniedziałku to już, niestety, nieaktualne. Dziś nie ma nawet pewności, czy gwardziści przystąpią do rozgrywek serii B

Nie mylili się ci, którzy twierdzili, że potencjał zespołu nie gwarantuje utrzymania w Polskiej Lidze Siatkówki. W poniedziałek rozbity zespół po raz czwarty uległ BBTS-owi Bielsko-Biała 0:3, spadając tym samym do serii B. - Ktoś z nas musiał – tymi słowy prezes bielszczan zwrócił się do podłamanego, wpatrującego się gdzieś przed siebie Ireneusza Kłosa. Czy musiała spaść Gwardia?

- Po ostatniej kolejce cudów, kiedy Politechnika wygrała z Olsztynem, zaczęliśmy się z tym liczyć – uważa dyrektor klubu Stefan Fiedorow. Wcześniej punktem zwrotnym miała się okazać zmiana trenera, która wywołała sporo kontrowersji. Macieja Jarosza zmienił wieloletni kolega z boiska – Ireneusz Kłos, debiutujący w roli pierwszego szkoleniowca. W pierwszych meczach po zmianie zespół prezentował się dobrze, później było już gorzej.
Wola przystąpienia
- Ta zmiana była nieunikniona. Zarząd sekcji nie zrobił nic złego. Tak się działa we wszystkich klubach w kraju – broni decyzji dyrektor Fiedorow. Dziś nie wiadomo nawet, czy drużyna przystąpi do rozgrywek serii B, choć – jak przyznaje dyrektor Fiedorow – jest taka wola. Dodajmy, że po sezonie wszystkim zawodnikom kończą się kontrakty.

Na przeszkodzie stoją m.in. potężne zaległości względem byłych zawodników, m.in. Krzysztofa Janczaka, Jakuba Markiewicza, Jarosława Wojczuka, Alberta Semeniuka czy Rafała Kwasowskiego.

- Zostajemy z bagażem problemów. Te długi bardzo utrudniają życie całemu klubowi, bo sekcja nie jest przecież autonomiczna. Mamy jedno konto, jedną księgowość i jeden zarząd. Niefrasobliwość działaczy męskiej sekcji może doprowadzić do postępowania komorniczego i zablokowania konta – dodaje Stefan Fiedorow.
Zmieni się układ
Zagadką pozostaje również, kto – i czy w ogóle – zechce stanąć na czele sekcji. Na razie prezesem pozostaje Ryszard Plichta, który nie pracuje już jednak w KGHM Metale. Wiceprezes sekcji Andrzej Zibrow został z kolei prezesem Dolnośląskiej Spółki Inwestycyjnej Grupa Kapitałowa KGHM Polska Miedź SA. Nie znaczy to jednak, że będzie mógł przenosić do klubu góry złota.

- Nie mogę dziś mówić o finansowaniu Gwardii, bo jesteśmy zaangażowani w działalność spółki Zagłębia Lubin. Pamiętajmy, że niedługo zmieni się też układ rządzący. Z racji zmiany pracy nie miałem kontaktu z klubem przez ostatnie dwa miesiące, ale zapewniam, że nie zostawię Gwardii. Los tych chłopaków leży mi na sercu. Nawet wsparcie duchowe jest ważne – deklaruje Andrzej Zibrow.
Nie doszedł do siebie
Czy zespół spróbowałby przywrócić do PLS trener Kłos? - Na razie jeszcze nie doszedłem do siebie, chcę wszystko przemyśleć. Musiałbym znaleźć człowieka, do którego mam pełne zaufanie. On przygotowałby zespół do ligi, bo ze względu na pracę z żeńską kadrą do 28 września jestem zajęty. Tu jest pies pogrzebany – mówi Dzidek. Pogodzenie tych obowiązków już w trakcie sezonu wydaje się tym bardziej niemożliwe.

Na szukanie trenera czasu pozostało jeszcze sporo. Oby tylko był potrzebny. W poniedziałek zbierze się zarząd sekcji, by podsumować sezon i wytyczyć zadania na najbliższą przyszłość.