Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bogu dziękują za ocalenie - Seria groźnych wypadków na autostradzie A4

Edyta Golisz, Jerzy Wójcik
zdjęcia: Piotr Krzyżanowski
zdjęcia: Piotr Krzyżanowski
Mimo pięknej pogody kierowcy poruszający się w stronę Wrocławia nie mieli wczoraj łatwego życia. Od dwunastej samochody jadące do stolicy Dolnego Śląska autostradą od strony Opola ustawiały się w kilkukilometrowym korku.

Mimo pięknej pogody kierowcy poruszający się w stronę Wrocławia nie mieli wczoraj łatwego życia. Od dwunastej samochody jadące do stolicy Dolnego Śląska autostradą od strony Opola ustawiały się w kilkukilometrowym korku. Przejazd uniemożliwiało kilkanaście samochodów unieruchomionych na odcinku około 10 km.
– Po pierwszym wypadku, w którym wzięło udział aż sześć samochodów, śmigłowiec przetransportował do szpitala jedną osobę – mówi komisarz Krzysztof Zaporowski z dolnośląskiej policji. – Zaraz po tym w pobliżu doszło do kilku mniejszych kolizji.

Łącznie policjanci naliczyli siedem różnych zdarzeń w ciągu niespełna godziny. Pełne ręce roboty mieli strażacy, którzy zabezpieczali zniszczone auta i pomagali usunąć je na pobocze. Długi na kilka kilometrów sznur aut, ciągnący się w stronę Wrocławia, zaczął się rozładowywać około godziny 16.

Straszna noc
Ale na autostradzie A4 już od piątkowego wieczoru było niespokojnie. Pod Legnicą do rowu wpadł autokar. 40 jadących nim osób zostało rannych. Jeszcze piętnaście poszkodowanych osób pozostawało wczoraj po południu pod opieką medyków ze Specjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Legnicy. Stan sześciu innych był na tyle dobry, że wypisano je do domu. Ranni, którzy zostali przewiezieni do Lubina i Złotoryi, także opuścili już szpitale.
Choć w wypadku autobusu, który jechał z Przemyśla do Bonn i na autostradzie w pobliżu Legnicy stoczył się ze skarpy, rannych zostało ponad 40 osób, nikt nie odniósł bardzo groźnych obrażeń. Ludzie mają głównie potłuczenia i złamania. – Są przytomni, ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo – mówi Wojciech Kowalik, zastępca dyrektora legnickiego szpitala. – W najcięższym stanie jest kierowca autobusu, ale i on czuje się coraz lepiej. Lada chwila przeniesiemy go z oddziału intensywnej opieki medycznej na oddział neurologiczny – dodaje doktor Kowalik.
50-letni kierowca przeszedł udar mózgu. I choć oficjalnie przyczynę wypadku badają biegli, najprawdopodobniej to właśnie zasłabnięcie kierującego spowodowało, że autobus zjechał nagle na boczny, wyjazdowy z parkingu pas autostrady. Zamiast włączyć się z powrotem do ruchu, pojechał prosto, stoczył się ze skarpy i przewrócił na bok. – Nie przesłuchaliśmy dotąd kierowcy ze względu na stan jego zdrowia – tłumaczy podkomisarz Anna Farnas z legnickiej policji.

To było okropne
Autobusem jechało 56 pasażerów i dwóch kierowców. Było 20 minut po godzinie 22, kiedy autokarem nagle zatrzęsło i zgasło w nim światło. – Jechałem z Tychów do Duesseldorfu, do mojej siostry. Przyjechał do niej nasz brat z USA i mieliśmy zrobić rodzinne spotkanie – opowiada Piotr Mendera, ranny pasażer. – Pamiętam, że zasnąłem. Obudziło mnie coś strasznego. Myślałem, że to trzęsienie ziemi! Przerażony otworzyłem oczy. Autobus wirował, o coś się uderzałem, ludzie krzyczeli, dzieci płakały. To było okropne... Dziękuję Bogu, że żyję. Że inni też ocaleli – dodaje poruszony.

Pomagał, kto mógł
Małgorzata Tenus wracała po świętach wielkanocnych z Jastrzębia do Niemiec, gdzie pracuje. W autobusie siedziała przy oknie z tej strony, na którą pojazd się przewrócił. – Oglądałam film. Nagle zrobiło się ciemno, wszystko zaczęło się strasznie trząść. Gdy się ocknęłam, zobaczyłam, że jestem w przewróconym autobusie. Na zewnątrz ludzie pomagali wydostać się z niego innym. Bezwiednie wyciągnęłam ręce, ktoś mnie chwycił i wyciągnął przez okno – wspomina przez łzy. – Widok był straszny: wszędzie pełno było ludzi. Siedzieli, leżeli, jęczeli – opowiada.
Ilość rannych spowodowała, że na pomoc legnickim ratownikom ruszyli koledzy z innych miast. – W akcji brało udział dwanaście karetek z legnickiego pogotowia, przyjechały też zespoły ze Środy Śląskiej, Świdnicy i Bolesławca – mówi Andrzej Hap, dyrektor legnickiego pogotowia ratunkowego. Rannym pomagano na miejscu, rozwożono do szpitali w całym regionie. Okazało się, że dwanaście osób nie wymaga pobytu w szpitalu. Prezydent Legnicy zapewnił im noclegi w Klubie Nauczyciela, ale zmęczeni ludzie zadecydowali, że zostaną na noc w komendzie policji.
– Zapewniliśmy im spokojne miejsce i napoje – mówi podkom. Farnas. W sobotę szpitale opuszczali kolejni ranni. Firma przewozowa, do której należał autobus, zapewniła wszystkim transport do domów lub, jak kto wolał, kontynuowanie podróży do Niemiec. Po wielu poszkodowanych przyjechały rodziny.

Czarna seria
Choć w wypadku autobusu nikt nie zginął, to jednak katastrofa pociągnęła za sobą ofiarę śmiertelną. Chwilę po tym, gdy autokar stoczył się ze skarpy, autostradą nadjechał kierowca z Czech, który tak zagapił się na wypadek, że jego samochód uderzył w rów i dachował. Na miejscu zginął pasażer auta. •

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto