WROCŁAW Koszykarze Idei Śląska przegrali u siebie po dogrywce z Prokomem Treflem Sopot 92:95. Mecz dwóch najlepszych drużyn poprzedniego sezonu stał na średnim poziomie, ale na pewno dostarczył wiele emocji.
Takie klasyki, jak pojedynek Śląska z Treflem, zwykle gromadziły we Wrocławiu komplet publiczności. Niestety tym razem w Hali Ludowej zasiadło niespełna 3000 kibiców. Na pewno miały na to wpływ ostatnie bardzo słabe występy koszykarzy Śląska, wysokie ceny biletów oraz równolegle pokazywany w telewizji konkurs z udziałem Adama Małysza.
Szczególnie odczuwalny był brak rozgrywajacego Raya Miglinieksa. Już początek spotkania zapowiadał sromotną porażkę Śląska. Sopocianie przeprowadzili kilka składnych akcji (świetnie w całym meczu grali Goran Jagodnik oraz Tomas Masiulis) i szybko wyszli na prowadzenie 11:0! Po kolejnych złych zagraniach Alvina Jonesa i Randy Holcomba kibice zaczęli skandować już nawet nazwisko Richarda Lugo... Zdenerwowany trener Jacek Winnicki wziął czas, który przyniósł pożądany efekt. Wrocławian do ataku poderwał efektownymi akcjami Maciej Zieliński. Z kolei pod koszem nie do powstrzymania był Aleksander Kul, który wyraźnie górował nad Jirim Żidkiem i Tomaszem Jankowskim. Na minutę przed końcem I kwarty Dominik Tomczyk wyprowadził Śląsk na pierwsze prowadzenie 19:17.
Druga kwarta była wyrównana, a żadna ze stron nie potrafiła wypracować sobie przewagi większej niż 4 pkt (25:21 dla Idei). Do przerwy był zatem wynik remisowy 41:41. W III kwarcie dobrym posunięciem trenera Winnickiego było postawienie strefy, z którą zupełnie nie radzili sobie rywale. Dzięki temu, od stanu 50:51 gracze Śląska (Tomczyk, Kul, Adomaitis, Robert Skibniewski i Andrius Giedraitis) zdobyli 15 oczek, nie tracąc żadnego.
Niestety całą wypracowaną z trudem przewagę Śląsk roztrwonił już na samym początku IV kwarty. Chaotyczne zagrania rozgrywającego Alana Gregowa oraz Holcomba (uparł się rzucać za 3 pkt - 1/6) powodowały serie strat i głównie przez to Prokom na 74 sek. przed końcem wyszedł na prowadzenie 77:71. W ostatnich sekundach meczu wrocławianom dopisało jednak szczęście i po rzucie za 3 punkty Zielińskiego doszło do dogrywki. W dodatkowym czasie gry przeważali sopocianie. Znowu fatalne błędy popełniał Gregow (kibice domagali się wejścia na plac Skibniewskiego), koszykarze Prokomu odskoczyli na kilka punktów (89:93) i nie dali już sobie odebrać zwycięstwa. Szkoda, że w końcówce meczu trener Winnicki nie zarządził obrony strefowej, nie desygnował do gry dobrze dysponowanego Kula, a także nie zmienił fatalnego Gregowa...
Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?