Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Wrocławianie przegrali z Lechią w Gdańsku 0:2. Śląsk zagrał najsłabszy mecz w tym sezonie

Mariusz Wiśniewski
W Gdańsku Śląsk został sprowadzony na ziemię - Piotr Celeban w starciu z Abdou Traore
W Gdańsku Śląsk został sprowadzony na ziemię - Piotr Celeban w starciu z Abdou Traore fot. anna arent
- Dużo wysiłku włożyli moi piłkarze i tego mi szkoda. Byliśmy dobrze zorganizowani, mieliśmy swoje sytuacje, ale można patrzeć optymistycznie po trzech meczach przed następnym, z Lechią Gdańsk - stwierdził po spotkaniu z Legią Warszawa Ryszard Tarasiewicz. Minął jednak tydzień i szkoleniowiec wrocławskiego zespołu już nie może patrzeć z optymizmem w przyszłość.

Śląsk w Gdańsku nie przypominał zespołu z wcześniejszych spotkań, ale drużynę z poprzedniego sezonu. To był stary, zły Śląsk, który oglądało się z trudem. Tarasiewicz nie ukrywał po spotkaniu rozczarowania postawą swoich podopiecznych: - W porównaniu z poprzednimi meczami nie byliśmy dziś zespołem. Tak to trzeba określić. Wrocławianie praktycznie w każdym elemencie i w każdej formacji ustępowali gospodarzom. Przede wszystkim byli wolniejsi i grali niedokładnie.

Niewidoczny był Waldemar Sobota, który w ciągu tygodnia zatracił swoją szybkość, a tym samym nie był już tak skuteczny w pojedynkach jeden na jednego. Jeszcze słabiej wypadł Piotr Ćwielong, a niewiele lepiej Marek Gancarczyk i Łukasz Madej. Zawiódł również Sebastian Mila i Przemysław Kaź-mierczak. A bez dobrej gry środkowych pomocników cały zespół nie może odpowiednio funkcjonować. Właściwie pretensji nie można mieć tylko do obrońców.

Bez środkowej linii nie istniał atak Śląska. Wrocławianie, nie mogąc poradzić sobie w środku pola, grali długie piłki do wysuniętych Cristiana Diaza i Vuka Sotirovicia, ale ci - osamotnieni, bez wsparcia - byli bez szans w starciu z obrońcami Lechii.

Tarasiewicz w drugiej połowie próbował ratować sytuację i przeszedł z systemu 4-4-2 na ustawienie z pięcioma pomocnikami. Poprzez zagęszczenie środkowej strefy szkoleniowiec liczył, że mecz się wyrówna, ale w takiej dyspozycji, w jakiej był w sobotę Śląsk, nic nie mogło mu pomóc. Trener wrocławskiego zespołu, zmieniając ustawie- nie na system z jednym napastnikiem, zdjął Diaza. Argentyńczyk wyraźnie nie był z tego zadowolony i schodząc z boiska, nie podał ręki Tarasiewiczowi. Reakcja szkoleniowca była natychmiastowa - złapał za ramię piłkarza i coś mu tłumaczył.
- Będę rozmawiał z Diazem o tej sytuacji. To były emocje, coś o tym wiem. Na pewno jednak do tego wrócimy - krótko wyjaśniał po spotkaniu Tarasiewicz.

Porażki wrocławian nie może nawet usprawiedliwiać fakt, że Piotr Wiśniewski i Paweł Buzała zapewne wielu tak pięknych goli w swojej karierze nie zdobędą. Obie bramki były godne najwspanialszych aren piłkarskich w Europie. Pierwszy trafił w 40 min. Po koronkowej akcji gospodarzy obrońcy Śląska wybili piłkę z własnego pola karnego, ale za krótko, i na osiemnastym metrze dopadł do niej Wiśniewski. Od razu zdecydował się na strzał i trafił idealnie tuż przy słupku bramki Mariana Kelemena. Bramkarz Śląska był bez szans.

Drugi gol był jeszcze piękniejszy. Najlepszy na boisku Abdou Razack Traore przedarł się lewą stroną i dośrodkował. Spahić zdołał sięgnąć głową piłki, ale wybił ją jedynie w rejony narożnika pola karnego. Tam nadbiegał Buzała i od razu strzelił z powietrza, trafiając w samo okien-ko bramki Śląska. Kelemen ponownie nie miał żadnych szans. - Do tej pory piłka po naszych strzałach nie wpadała do siatki z powodu braku szczęścia. Dziś było ono przy nas - komentował zadowolony po spotkaniu Wiśniewski.
Zrozumiałe, że w znacznie gorszych nastrojach byli piłkarze Śląska. Nikt z nich nie potrafił jednak odpowiedzieć, co się stało w ciągu tygodnia, że z widowiskowo grającego zespołu wrócili do poprzedniej, gorszej wersji Śląska.

- Nie wiem, jak mogliśmy zagrać w taki sposób - opowiadał Ćwielong. - Poprzednie mecze tego sezonu były dobre w naszym wykonaniu. Ostatnio, mimo porażki z Legią, pokazaliśmy się z dobrej strony i nie byliśmy słabszą drużyną. Ciężko powiedzieć, skąd taka gra się dzisiaj wzięła. Na pewno nie zagraliśmy, jak chciał tego od nas trener. Lechia zagrała dużo lepiej niż we wcześniejszych ligowych potyczkach, a my mocno obniżyliśmy loty - dodał skrzydłowy Śląska.

Na znalezienie odpowiedzi na pytanie, co się stało w Gdańsku, trener Tarasiewicz ma dwa tygodnie. Następny mecz Śląsk zagra u siebie dopiero 11 września z Lechem Poznań. Jeżeli wrocławski zespół zaprezentuje się w konfrontacji z mistrzem Polski tak jak z Lechią, nie ma co marzyć o punktach.

Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław 2:0 (1:0).
Bramki: Wiśniewski 40, Buzała 62.
Sędziował: Marcin Szulc (Warszawa).
Widzów: 5000.
Lechia: Kapsa - Deleu, Wołąkiewicz, Bąk, Andriuskevicius - Wiśniewski (73. Lukjanovs), Surma, Bajić (84. Pietrowski), Nowak, TraoreI - Buzała (88. Dawidowski).
Śląsk: Kelemen - Celeban, Fojut, SpahićI, Pawelec - Ćwielong (60. Gancarczyk), Kaźmierczak, Mila, Sobota - Sotirović, Diaz (70. Madej).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Piłka nożna: Wrocławianie przegrali z Lechią w Gdańsku 0:2. Śląsk zagrał najsłabszy mecz w tym sezonie - Wrocław Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto