Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Student prawa daje Stanislavowi Levemu lekcje języka polskiego

Jakub Guder
Jiří Rozbroj ma 25 lat i właśnie kończy prawo we Wrocławiu
Jiří Rozbroj ma 25 lat i właśnie kończy prawo we Wrocławiu Krystyna Pączkowska / WKS Śląsk Wrocław SA
O Jiřím Rozbroju można powiedzieć "usta trenera Levego", bo jak na razie szkoleniowiec Śląska tylko w ten sposób kontaktuje się z dziennikarzami. Żartując, można stwierdzić, że gdy wykona postawione przed nim zadanie, to... straci pracę.

Jiří jest 100-procentowym Czechem. Z tym że urodził się i wychował w Cieszynie, a jego rodzinny dom znajduje się 50 m od granicy z Polską. W szkole podstawowej i liceum uczył się dwóch języków. Czeskiego, rzecz jasna, oraz polskiego.

- Na początku na studiach chciałem zostać w kraju, ale zdecydowałem się ostatecznie na Wrocław. To najpiękniejsze Polskie miasto! - oświadcza. W stolicy Dolnego Śląska właśnie kończy prawo na uniwersytecie. W tym roku czeka go obrona pracy magisterskiej.

Jak każdy prawdziwy Czech, jest wielkim kibicem hokeja. Regularnie zaliczał nawet wyjazdy na mecze Ocelari Trinec. - Na hokeju oczywiście jest młyn, są bębny, można nawet pić piwo na trybunach, ale zamieszek nie ma. Może wynika to z tego, że Czesi są zupełnie inni niż Polacy? - zastanawia się.

Jeśli chodzi o piłkę nożną, to kibicuje przede wszystkim Banikowi Ostrawa, no i oczywiście Śląskowi. Pierwszy raz na mecz WKS-u - wtedy jeszcze w roli kibica - zawitał w 2010 roku. Potem zaczął w miarę regularnie oglądać przyszłych mistrzów Polski, gdy przenieśli się na nowy stadion.

Do pracy na Oporowskiej polecił go tłumacz, który pracował tam wraz z reprezentacją Czech podczas Euro 2012. Potem wszystko potoczyło się szybko. W klubie się spodobał, bo koniecznie szukano Czecha.

- Trener Levy to bardzo sympatyczny i wyluzowany facet. Do tego z poczuciem humoru - mówi o swoim uczniu. Gdy na przykład kontroluje wagę piłkarzy, to czasem żartuje, że można by niektórym odciąć nogę, żeby kilka kilogramów ubyło - opowiada Rozbroj.

Szkoleniowcowi towarzyszy nie tylko na konferencjach prasowych, ale czasem pomaga przetłumaczyć mejle czy artykuły w gazetach. Nie wchodzi jednak do szatni ani nie uczestniczy w treningach. - Nie ma takiej potrzeby. Trener jest językowo uzdolniony. Z piłkarzami rozmawia z pomocą Pawła Barylskiego, który trochę mówi po czesku. Korzysta także z niemieckiego, a z Daliborem Stevanoviciem rozmawia chyba po rosyjsku - wyjaśnia.

A jak wyglądają lekcje polskiego? - Najczęściej daję trenerowi gazetę sportową i każę głośno czytać, żeby przyswoił sobie wymowę. Na początku robiłem też listy słów do opanowania. Nie było to dla niego żadnym problemem. Od razu starał się ich używać - opowiada Jiří i zdradza zarazem, że po porażce lekcji najczęściej nie ma. - Nie ma czasu. Wtedy cały sztab siedzi i analizuje spotkanie - dodaje i zauważa, że trener Levy coraz częściej stara się mówić po polsku, tylko jeszcze w ukryciu. Rozumie właściwie wszystko. Czasem nawet poprawia swojego tłumacza, tak jak chociażby w niedzielę na pomeczowej konferencji. - Dla niego bardzo ważne jest, żebym wszystko przetłumaczył dokładnie - wyjaśnia Rozbroj.

Co robi nasz bohater, gdy nie pracuje w Śląsku? O studiach już wspominaliśmy. W ubiegłym roku wraz z kolegami prowadził czeskie stoisko na Jarmarku Bożonarodzeniowym we Wrocławiu, gdzie odwiedzili go Václav Klaus i Rafał Dutkiewicz. Od niedawna jest też przedsiębiorcą - tłumaczy, udziela porad prawnych, pośredniczy w handlu między oboma krajami. Dlaczego firmę założył w Czechach? - Tam są lepsze warunki - uśmiecha się.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto