Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

KOZANÓW wraca do życia. Odwiedziliśmy mieszkańców zalanych bloków

Justyna Kościelna
W piwnicy państwa Buszyńskich utopiło się kilkadziesiąt tysięcy. Woda zalała m.in. minisiłownię, saunę i meble
W piwnicy państwa Buszyńskich utopiło się kilkadziesiąt tysięcy. Woda zalała m.in. minisiłownię, saunę i meble Marcin Torz
Na ul. Ignuta, która ucierpiała najbardziej, ludzie liczą straty. CZEKAMY NA WASZE INFORMACJE

Szalik Barcy, której Krzysiek Nawrocki kibicuje od ładnych paru lat, na szczęście nie ucierpiał. Podobnie jak w porę wyniesiony komputer. Za to los plakatu z ponętnymi dziewczynami jest już przesądzony. W poniedziałek rano woda sięgała mniej więcej pod brodę jednej z prężących się na zdjęciu blondyn, więc poster, podobnie jak setki innych rzeczy, wyląduje już niebawem w śmietniku.
Obok pralki Krzysztofa Babreckiego z pobliskiej klatki i lodówki państwa Buszyńskich, którzy mieszkają nieco dalej, w jednym z domków jednorodzinnych na wrocławskim Kozanowie.

Do klatki, w której znajduje się 48 zalanych metrów Ryszarda Nawrockiego, podpływamy pontonem. Praca wre. I tylko wielki pies Dino, brązowy mieszaniec buldoga, jest trochę skołowany. O spacerze może sobie na razie tylko pomarzyć, więc snuje się smętnie po podmokłych pokojach i domaga się pieszczot.

- Nie czas na letarg i marazm, trzeba działać! Przeżyliśmy lata 80., to przeżyjemy i teraz - mówi dziarsko pan Ryszard. Nie do końca wiem, co ma na myśli, ale nie czas na pytania o historię.

U Nawrockich pracuje cała klatka. Tacy sąsiedzi to prawdziwy skarb - najpierw pomogli wynieść sprzęty z zalanego lokalu ("Mam teraz w domu cztery telewizory, ale żaden nie działa, bo prądu nie ma" - uśmiecha się Henryk Cichecki z pierwszego piętra), przenocowali i nakarmili. W poniedziałek samopomoc też zadziałała wzorowo. Sąsiedzi byli na posterunku już od godziny 6.30. Do południa w kilku chłopa pozbyli się wody z mieszkania Nawrockich, która w krytycznym momencie sięgała powyżej parapetów. Przedzierała się przez ściany i wybijała przez rury w łazience.

- Kibel był jak gejzer, tak się z niego lało - pan Ryszard pokazuje niepozorny sedes. Dobrze, że "gejzeru" niczym nie przykrył. - Strażacy mówili, że ciśnienie było takie, że by go wysadziło - opowiada Nawrocki, zmiatając z gołych posadzek resztki wody.

Obok niego pracuje jeden syn. Drugi, Krzysztof (ten od szalika Barcelony), jest w Poznaniu. Na wózku inwalidzkim, którym jeździ, ciężko by mu było walczyć z żywiołem. Z mieszkania zabrał go kolega, gdy było już wiadomo, że powódź i tym razem nie będzie łaskawa dla Wrocławia.

Inny Krzysztof, co w powodzi stracił m.in. pralkę, opuszczał swoje lokum w dużo bardziej nerwowej atmosferze. Z M2 na tzw. niskim parterze wyciągnęła go siostra Agnieszka. W ostatnim momencie, bo woda już wdarła się na osiedle i powoli podchodziła pod klatkę.

- Urzędnicy nawoływali pod oknami do ewakuacji. Ale nikt nie pomyślał o tym, że przy Ignuta mieszkają niepełnosprawni, tacy jak mój brat. I że trzeba im pomóc - mówi Agnieszka Szczęsna.
Pożyczonym od koleżanki samochodem pojechała na Kozanów. - Ludzie się na mnie darli, żebym nie wjeżdżała pod klatkę samochodem. Odpowiadałam, że przecież nie jestem wariatką, tylko po niepełnosprawnego jadę - wspomina kobieta.

Spotkaliśmy ją w poniedziałek, gdy razem z mężem brodziła po doszczętnie zniszczonym mieszkaniu. Przed powodzią zajmowali je jej 35-letni brat sparaliżowany od szyi w dół i 61-letnia mama - schorowana, po udarze.

- Oni jeszcze nie wiedzą, w jakim to wszystko jest stanie. Telewizor wynieśli wcześniej sąsiedzi, nam udało się uratować jedynie kilka par majtek, część dokumentów i cewniki dla brata - wymienia pani Agnieszka. Na liście strat jest m.in. nowiutka wersalka z dużego pokoju, która kosztowała 700 zł (to prawie tyle, ile cała renta mamy), specjalne łóżko i materac Krzysztofa, kuchenka gazowa, pralka. O zalanych, śmierdzących szlamem zasłonach i firankach, meblościance i pływającym na balkonie fotelu nie ma nawet co mówić. Bez nich jakoś da się żyć. Bez pralki - nie.

- Mama sobie bez niej nie poradzi. Pościel brata trzeba codziennie prać - pani Agnieszka załamuje ręce. Strat nie jest w stanie na razie oszacować. Teraz ważniejsze jest pytanie, jak opowiedzieć o nich matce.

W trzecim, kompletnie zalanym mieszkaniu przy ulicy Ignuta nie zastajemy nikogo. Podobno dwie studentki, które w nim mieszkają, wyniosły część cenniejszych rzeczy i wyjechały z Wrocławia.
Bilans po powodzi robią za to mieszkańcy pobliskich szeregówek. Zrezygnowani opowiadają, jak od 13 lat od urzędników słyszą tę samą śpiewkę: że wały obok ich domów wkrótce powstaną. I że wreszcie będzie bezpiecznie.

Państwo Buszyńscy w świeżo zakupionych kaloszach, jeszcze z metką ("W Castoramie wzięliśmy spod lady, bo już nie było" - śmieją się), wynoszą rzeczy z zalanej piwnicy. Pluszowe misie, rodzinne zdjęcia, dziecięcy rowerek, zapasy jedzenia - to wszystko ląduje na podjeździe do garażu. I nie wygląda, jakby nadawało się jeszcze do użytku.

Przez powódź Buszyńscy stracili kilkadziesiąt tysięcy złotych. Zniszczone są m.in. piec do centralnego ogrzewania, duża lodówka, sauna, pokój syna, siłownia i spiżarnia.

Najwięcej zamieszania było między drugą a czwartą w nocy z soboty na niedzielę. Wtedy piwnica wypełniła się prawie w całości wodą i los sprzętów, których do tej pory nie udało się wyciągnąć, był przesądzony.

Pytam panią Biankę, czy utopiły się jakieś ważne dla niej rzeczy albo cenne pamiątki. Kręci głową. W końcu z piwnicy udało jej się ewakuować wszystkie pary butów.

CZEKAMY NA WASZE INFORMACJE O SYTUACJI NA KOZANOWIE. PISZCIE NA: [email protected] LUB W KOMENTARZACH POD TEKSTEM

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto