Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Życie wypisane na skórze

Bogumiła Nehrebecka
Fot: Marcin Osman
Fot: Marcin Osman
Legalne salony tatuażu zniszczyły „więzienne dziary”. Te ostatnie, jak czarno-białe fotografie ze starego albumu, można zobaczyć na ramionach i plecach starszych panów. Tych z czasów PRL.

Legalne salony tatuażu zniszczyły „więzienne dziary”. Te ostatnie, jak czarno-białe fotografie ze starego albumu, można zobaczyć na ramionach i plecach starszych panów. Tych z czasów PRL. Mężczyzn z kryminalną przeszłością zapisaną w milicyjnych meldunkach i na własnej skórze

Kiedyś po spacerniaku krążyli panowie z dyskretnymi szarymi kropkami w kącikach oczu, za uchem, na palcach. Dziś to rewia mody – chodzące barwne obrazy. Smoki, sztylety, diabły, chińskie symbole pokrywające ręce, klatkę piersiową, plecy. I tylko gołe panienki z wielkim biustem są wieczne. Tak jak zdobiły kryminalistów pół wieku temu, tak i teraz zerkają zza więziennej bluzy.

Teczka recydywisty
– Pewien recydywista, który spędził w więzieniach prawie całe swoje życie, zostawił nam na pamiątkę książkę z tatuażami. Obowiązywały gdzieś tak do lat 70. Możliwe, że kilka, kilkanaście z nich jest jeszcze znanych i robionych w celach – mówi Marek Łażewski, kierownik działu penitencjarnego Zakładu Karnego nr 1 we Wrocławiu. Recydywista już nie żyje. Swoją kolekcję tworzył latami. Nie tylko na papierze.

Zupka w proszku z proszkiem
Paliło się gumę z podeszwy buta. Mieszano ze śliną i krwią tatuowanego. „Dziargałkę”, czyli maszynkę, robiono z igły i np. obudowy długopisu. Dziś przymocowuje się do niej kabelki i silniczek wymontowany z walkmana.
Za czasów PRL płynem dezynfekującym był mocz, dziś dezodorant albo woda kolońska. I jest więcej barwników – nie tylko guma, tusz z wkładu do długopisów czy sproszkowana cegła (dlatego stare więzienne tatuaże były szare, niebieskie lub czerwone). Jak przemycić autentyczny barwnik do więzienia? Przekupny klawisz? Nie tylko. Żona czy narzeczona wsypuje go do torebki z zupką w proszku i wkłada do paczki.

Czyn zakazany
Tatuowanie było w więzieniach zabronione i karane. Nie tylko ze względów resocjalizacyjnych, ale i higienicznych. Zdarzały się i zdarzają zakażenia żółtaczką, HIV.
– Dziś nie mamy już z tymi ich „dziarami” takich problemów jak kiedyś – mówi Marek Łażewski. – Więźniowie są już wytatuowani, gdy do nas trafiają. Robią sobie rysunki na ciele w normalnych salonach, na wolności, a jak któryś robi go w celi, to i tak potem w salonie poprawia.

Kropka, kreska, gwiazdka
Z rysunków recydywisty wynika, że kropka na prawej dłoni oznaczała przestępcę. Gwiazdka na pagonach, czyli na ramieniu, to trzy lata odbywania kary, a belka – rok. Więzień grypsujący miał kropkę koło lewego oka albo kreskę pod okiem. A cwel, czyli ten, który został wykorzystany seksualnie przez współwięźniów – kropkę na uchu, na języku lub u nasady nosa. Robiono mu ją na siłę. Piętno hańby, bo dla grypsującego cwel nie był człowiekiem. I tak jest do dziś.

No i bardzo dobrze
– Trzeba cwela oznaczyć, tak jak i tego, który donosi – mówi kolejny nasz rozmówca, pan Marek. Pierwszy tatuaż zrobił sobie jeszcze w poprawczaku, pozostałe w kolejnych więzieniach. A siedział chyba we wszystkich zakładach karnych w Polsce. Za zabójstwo. Dwadzieścia osiem lat.
Twierdzi, że nadal największym poważaniem cieszą się za murami tacy jak on – zabójcy, a niszczeni są pedofile, geje, zabójcy matek, byli policjanci i tacy, którzy mają w rodzinie sędziego, prokuratora...
– Nie. Ta hierarchia już się zmienia – zaprzecza Łażewski. – Najważniejsi są ci, którzy mają kasę i ci, którzy należą do grup przestępczych, bo za nimi stoją mocni ludzie z miasta. Pedofil? Były policjant? Tak, ich nadal musimy chronić przed innymi więźniami.

To cały ja!
Pan Marek ma wytatuowane całe ciało i, jak twierdzi, są to prawdziwe dziary robione pod kocem, przy świeczce w celi. – I nigdy nie pójdę do żadnego salonu. Nie dam sobie zmienić ani jednej kreseczki – mówi. – Tu mam wypisane nie tylko moje życie, ale i swoje przekonania, poglądy, pragnienia, marzenia, charakter.
Obok obojczyka herb więzienia w Iławie, bo tam był najdłużej. Po bokach antykomunistyczne napisy, za które był bity i miesiącami siedział w sztywnej celi, czyli na betonowym stołku. Na palcach oznaczenia, ile siedział. Na ramieniu symbol swojej ksywki, czyli więziennego przezwiska (prosił nas, by go nie zdradzać, bo świat jest mały, a ta ksywa bardziej go identyfikuje niż nazwisko). Na plecach twarze kobiet (modelek, aktorek), o których marzył. Wszystko się zlewa w jeden niebieski komiks pełen dziwnych stworzeń, smoków, sztyletów.

Zbrodnia, pogarda, siła
Kiedy powiedzieliśmy panu Markowi, że jego tatuaże to dla nas gloryfikacja zła, zniszczenia, pogardy dla ludzkiego życia, seksu, to uśmiechnął się. – A co, mam być orędownikiem sprawiedliwości, prawdy i dobroci? Ja? W d (...) mam waszą sprawiedliwość.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto