Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zwycięski marsz Turowa zatrzymany

Michał Lizak
fot. GRZEGORZ MEHRING Środkowy Prokomu Trefla Jovo Stanojević (z piłką) kilka razy łatwo oszukał pod koszem Slobodana Ljubotinę
fot. GRZEGORZ MEHRING Środkowy Prokomu Trefla Jovo Stanojević (z piłką) kilka razy łatwo oszukał pod koszem Slobodana Ljubotinę
Prokom Trefl wygrał z PGE Turowem 66:60, a o wygranej mistrza Polski przesądziło opanowanie w nerwowej końcówce. Przy wyniku 58:58 długo żaden z wielkich rywali nie potrafił zdobyć punktów.

Prokom Trefl wygrał z PGE Turowem 66:60, a o wygranej mistrza Polski przesądziło opanowanie w nerwowej końcówce. Przy wyniku 58:58 długo żaden z wielkich rywali nie potrafił zdobyć punktów. Pierwsi z ofensywnej niemocy wyrwali się gospodarze (trójka Harissisa) i to oni - po raz pierwszy prowadzeni przez Tomasa Pacesasa - cieszyli się z nieznacznej wygranej.
O początku spotkania podopieczni Saso Filipovskiego chcieliby pewnie jak najszybciej zapomnieć. Gospodarze prowadzili 12:4, a pierwszą kwartę wygrali 22:8 (w żadnym ze spotkań w tym sezonie zgorzelczanie nie zdobyli tak niewielu punktów - do tej spory najsłabszy wynik to 9 oczek w wygranym meczu z Czarnymi w Słupsku). - Początek mieliśmy fatalny. Brakowało nam przede wszystkim koncentracji i determinacji - oceniał później trener PGE Turowa. W Prokomie nieoczekiwanie pierwszoplanową rolę odgrywał Krzysztof Roszyk, pozyskany latem ze Zgorzelca. I to nie tylko jako gracz defensywny, ale również ważny zawodnik ataku.
Dla gości dopiero wówczas mecz się rozpoczął. Powoli, ale konsekwentnie odrabiali straty. Nie było już widać wyraźnej przewagi mistrzów Polski. Co prawda goście rzadko zdobywali punkty rzutami z dystansu (bardzo mało widoczny był Kelathi), ale i Prokom Trefl nie szalał w ofensywie. Mecz był brzydki, ale PGE Turów wciąż miał realne szanse na odniesienie zwycięstwa.
Spotkanie rozstrzygnęło się w końcówce czwartej odsłony. Goście zdołali nawet wyjść na prowadzenie, ale w kluczowych momentach pudłowali osobiste. Bardzo ważną akcję - w zasadzie pewną szansę na punkty - zmarnował Rodriguez, który nie trafił spod samego kosza (przy stanie 58:58). W odpowiedzi celnym osobistym, a po kilku sekundach trójką popisał się natomiast Harissis. - Ten rzut był decydujący. Po takim ciosie już się nie podnieśliśmy - przyznał rozgrywający PGE Turowa Andres Rodriguez. - Prokom miał w końcówce dużo więcej szczęścia - dlatego wygrał. Nie zmienia to jednak faktu, że mistrzowie Polski na ten sukces po prostu zasłużyli - podsumował mecz Saso Filipovski.
- Harissis wykonał kawał dobrej roboty. A trzeba podkreślić to, że on i Gurović zagrali mimo choroby. Brakowało nam Tomasa van den Spiegela i DeJuana Wagnera. Najważniejsze jest to, że wygraliśmy - triumfował Tomas Pacesas, od piątku trener Prokomu Trefla.
Koszykarze PGE Turowa wczoraj rano wrócili do Zgorzelca, a już dziś zameldują się w Libercu. Przed nimi hitowe spotkanie w Pucharze ULEB - pojedynek z izraelskim Hapoelem Jerozolima (jutro, godz. 18.30 - relacja w TVP Info). Zwycięzca tego meczu będzie liderem grupy I po I rundzie pucharowej rywalizacji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto