MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Znana niemiecka firma Ricö ogłosiła upadłość. W Polkowicach stu jej kierowców zablokowało drogę

Urszula Romaniuk
fot. urszula romaniuk Pracownicy firmy Rico są w szoku.
fot. urszula romaniuk Pracownicy firmy Rico są w szoku.
Setka kierowców Ricö czekała wczoraj w polkowickiej bazie na jakiekolwiek wiadomości o losach swojej firmy. Samochody stały na placu i wzdłuż drogi łączącej kopalnie Rudna Główna i Zachodnia.

Setka kierowców Ricö czekała wczoraj w polkowickiej bazie na jakiekolwiek wiadomości o losach swojej firmy. Samochody stały na placu i wzdłuż drogi łączącej kopalnie Rudna Główna i Zachodnia. Policja pomagała zapanować nad ruchem drogowym, bo trudno było przejechać tą trasą. Zdenerwowani ludzie zebrali się obok budki dyspozytora. Do budynku, w którym mieści się dyrekcja, nie mieli po co iść, bo i tak nikogo poza sekretarkami w nim nie było.
Upadek Ricö jest dla pracowników zaskoczeniem.
- Nic nie wskazywało na to, że problemy są tak poważne - mówi Wojciech Trojnacki z Lubina, który w firmie pracuje od pięciu lat. - Na koniec lutego wypłaty faktycznie nie było na koncie. Miała być w poniedziałek, ale też nie nadeszła. Aż nagle wybuchła bomba. Mówią, że firma upadła, ale trudno nam w to uwierzyć. Może zarząd coś wiedział. Czekamy. Na razie nikt się nie pojawił.
Niektórzy kierowcy wspominają, że w sierpniu ubiegłego roku w firmie zaczęło się jednak dziać coś niepokojącego. Wtedy zmieniło się kierownictwo. Pracownicy zaczęli dostawać mniejsze premie. Trudniej im było dostać się do dyrektora, by o cokolwiek zapytać. Są i tacy, którzy od trzech miesięcy czekają na spotkanie. Teraz wiedzą, że już nie mają na co czekać.
Przez cały wczorajszy dzień nie usłyszeli żadnej konkretnej wiadomości. Docierały do nich jedynie informacje z mediów i pogłoski od kolegów z całego kraju.
Do Polkowic docierały wczoraj sprzeczne informacje. W telewizji TVN niemiecki przedstawiciel Ricö zapewniał, że firma nie ogłosiła jeszcze upadłości i szuka wyjścia z sytuacji. Obiecywał, że ludzie dostaną pieniądze.
Kierowcy martwią się, co ich czeka. Nie wiedzą też, co zrobić z samochodami. Wszystkie są w leasingu. Na placu w polkowickiej bazie się nie zmieszczą. Niektórzy trzymają je blisko swoich domów. Boją się, bo to oni odpowiadają za powierzone mienie.
Po południu dostali propozycję: dostaną po 200 zł za dostarczenie samochodów do Warszawy i po 100 euro - do Lipska, gdzie mieści się centrala firmy leasingowej.
- Nie wiemy, czy naprawdę możemy to zrobić - zastanawiają się kierowcy. - No i za co wrócimy do domu?
Bezradny jest też Jan Golec ze Związku Pracowników Transportu w polkowickiej firmie. Przez cały dzień też nie miał kontaktu z zarządem i nie wiedział, co ma powiedzieć ludziom.
W trudnej sytuacji znalazło się pięciu Bułgarów, którzy wczoraj zjechali do Polkowic. Zdali auta i zostali pozostawieni samym sobie. - Pewnie noc spędzą w samochodach - przypuszcza Wojciech Trojnacki. - Jak zabraknie im jedzenia, to przyniesiemy. My ich nie zostawimy.
Kierowcy pokazują też SMS-y od swoich kolegów, którzy utknęli na zagranicznych trasach. Piszą do nich inni pracownicy Ricö, których wiadomość o upadłości firmy zastała w Hiszpanii, Austrii czy na Węgrzech.
- Im trzeba natychmiast pomóc i ściągnąć do kraju - alarmują pracownicy. - Sami nie dadzą sobie rady: mają zablokowane karty płatnicze i nie mogą się nigdzie ruszyć. Niektórzy mieli już problemy z policją. Wielu brakuje pieniędzy nawet na jedzenie i paliwo. A nikt o tym nie myśli.
Jak ustaliliśmy, równolegle z właścicielami Ricö wniosek o upadłość firmy złożyły dwa banki, które udzielały niemieckim przedsiębiorcom kredytów na zakup ciągników siodłowych i naczep.
Ich przedstawiciele już w piątek pojawili się w polkowickiej bazie. Wszystkie ciężarówki, które zjeżdżają z trasy, od razu zostają przez nich zajęte na poczet długu.
Dziś ludzie przyjdą, jak co dzień do pracy. Mają nadzieję, że tym razem dowiedzą się prawdy.
Pracownicy firmy Ricö są w szoku. Wczoraj w Polkowicach czekali na przedstawicieli zarządu spółki. Bezskutecznie

Kolosalny dług
Ricö była jedną z największych firm transportowych w Europie. Powstała 16 lat temu w Niemczech i rozwijała się w błyskawicznym tempie. Miała ponad 1600 ciągników siodłowych, zatrudniała 2 tysiące kierowców. Niedawno okazało się, że równie potężne były jej długi. Bankom i innym partnerom Ricö jest winne 11,5 mln euro. To dlatego firma upadła.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wydanie specjalne Gol24 - Studio EURO 2024 - odcinek 1

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto