Rozmowa z Moniką Kuszyńską, wokalistką Varius Manx
* W tym roku Varius Manx obchodzi 15-lecie swojej działalności. Jakie nastroje panują wśród „piętnastolatków”?
- Bardzo różne, czasem skrajne. Niektórzy dziwią się, jak to w ogóle możliwe, że grupa przetrwała tak długo – przecież teraz to wcale nie jest normą. Naprawdę jestem pełna podziwu dla tego, co Varius Manx zrobił. Ogólnie rzecz biorąc, w grupie przeważa optymizm.
* Jesteś już trzecią wokalistką Varius Manx. Wiążą się z tym jakieś trudności?
- Przede wszystkim presja. Nawet nie z tego powodu, że jestem trzecia – nie porównuję się z poprzedniczkami - tylko dlatego, że zespół tyle już osiągnął. Trafiłam do grupy o dużym dorobku, kiedy ja zaczynałam zupełnie od zera. Miało to swoje plusy i minusy. Ominęło mnie kilka najprzyjemniejszych momentów – początki, pierwsze sukcesy. Kiedy dołączyłam do zespołu, nie było już tak gładko. Z drugiej strony miałam łatwiejszy start. Nie musiałam długo czekać na swoje pięć minut.
* Byłaś fanką Varius Manx?
- Na pewno słuchałam jego muzyki, zresztą trudno było wtedy znaleźć osobę, która tego nie robiła. Miałam swoje ulubione płyty, piosenki. Startowałam więc z pozycji osoby podziwiającej, dołączenie do grupy było spełnieniem dużego marzenia.
* Twoim zdaniem częste zmiany wokalistek pomagały czy szkodziły zespołowi?
- Żadne zmiany personalne nie służą grupie, to pewne. Dlatego to, że Varius Manx przetrwał w całkiem dobrej formie, jest fenomenem. Publiczność zawsze przywiązuje się do wokalistek, duża jej część została przy nich, kiedy odeszły. Tym samym Varius Manx stracił wielu fanów. Ale i moje przyjście wielu zyskało, odświeżyłam trochę zespół. Kolejne zmiany byłyby już absurdem, nie sądzę, żeby do nich doszło.
* Liderem Varius Manx zawsze był Robert Janson. Panujące między wami stosunki opierają się na partnerstwie czy raczej na relacji: szef - podwładny?
- Na wypadkowej tych dwóch możliwości. Z przewagą partnerstwa. Nie jestem osobą, która daje sobą dyrygować, ale znam też swoje miejsce w grupie i kiedy trzeba, potrafię się podporządkować. Byłoby dziwne, gdybym nagle zaczęła walczyć o palmę pierwszeństwa, przecież to Robert zawsze był szarą eminencją w zespole. To on ma konkretny plan, on wie, czego chce. Dążymy do tego, żeby był zadowolony. Oczywiście, czasem się nie zgadzamy, ale zawsze biorę pod uwagę jego opinię.
* Miałaś już sporo czasu, żeby przyglądnąć się, jak Robert pracuje. Więcej w nim artysty czy rzemieślnika?
- Różnie z tym bywa. Czasami dostajemy konkretne zlecenie, na którego wykonanie jest parę dni. On potrafi sobie z tym poradzić. Ale najczęściej komponuje w domu z gitarą w rękach. Ma bardzo duży zapas niewykorzystanych jeszcze piosenek – to chyba świadczy o tym, że weny mu nie brakuje.
Dlaczego Agnieszka Robótka-Michalska zrezygnowała z kariery aktorskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?