Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zmarł Ryszard Witke. Był zasłużonym skoczkiem narciarskim

Damian Bednarz
Damian Bednarz
fot. Mirosław Rzepisko / Facebook
27 października w Karpaczu zmarł Ryszard Witke. Był zasłużonym skoczkiem narciarskim, dwukrotnie startował na igrzyskach olimpijskich. Był także pierwszym mistrzem Polski z Sudetów w skokach narciarskich. Miał 81 lat.

Ryszard Witke - Orzeł Karkonoszy

Choć urodził się w Sanoku, sportową karierę rozpoczynał w klubie Sport Budowlani Karpacz. W 1960 roku wystąpił na Zimowej Uniwersjadzie w Chamonix, gdzie zajął 4. miejsce. Po tym sukcesie jego kariera nabrała rozpędu. Jeszcze tego samego roku wstąpił do klubu AZS Wrocław, a jego trenerem został legendarny Bronisław Haczkiewicz. Wtedy też po raz pierwszy wystartował w Turnieju Czterech Skoczni. W debiutanckim konkursie w Oberstdorfie był 28. Najwyżej sklasyfikowany został w Bischofshofen, gdzie był 14. Na mistrzostwach Polski w 1961 zdobył brązowy medal. Rok później stanął już na drugim stopniu podium w czempionacie Polski, a w 1963 roku został mistrzem kraju. Było jasne, że jest jednym z faworytów do występu na igrzyskach w Insbrucku w 1964 roku.

Niestety los nie oszczędzał Orła Karkonoszy.

- W sylwestrowym konkursie Turnieju Czterech Skoczni w Ga-Pa byłem ósmy po pierwszej serii. W końcu miałem się znaleźć w dziesiątce. No i trafił się pech. Dostałem tak mocny, czołowy wiatr, że narty podeszły mi pod szyję. Ich szpice czułem na gardle. Wiedziałem, że nie mogę tak dłużej lecieć, bo wyląduję na głowie. By narty odeszły, wykonałem lekki ruch barkami do przodu. W tym momencie wiatr jednak puścił i deski poszły w dół. No i wylądowałem na tej głowie, lecz padem gimnastycznym zamortyzowałem nieco uderzenie. W sumie mogę powiedzieć, że się udało, bo przecież rozmawiamy teraz - wspominał przed laty w rozmowie z Wojciechem Koerberem z Gazety Wrocławskiej.

Dwukrotny olimpijczyk

Na szczęście nie udało się opuścić najważniejszej imprezy czterolecia. - Prawie miesiąc leżałem w szpitalu z karkiem w gipsie. Olimpiada była już pod koniec stycznia, a ja miałem możliwość oddać przed jej rozpoczęciem ledwie trzy skoki w Zakopanem. Dały mi one piąte miejsce i kwalifikację. Szanse na dobry występ były jednak niewielkie - wspominał. Tak też się stało. Podczas konkursu na K-70 zajął ostatecznie 45. miejsce, a w starcie na K-90 był 35.

Przed swoimi drugimi igrzyskami także miał problemy. - Zaczęło się od zawodów w Szczyrbskim Plesie, przed olimpiadą. Przyjechała cała czołówka z Czech, ZSRR, NRD i my. Byłem trzeci, a przede mną tylko Raška i Biełousow, którzy miesiąc później zdobyli w Grenoble złote medale. Lądując po drugim skoku, uszkodziłem nieco mięsień nogi. Chcąc poprawić jego stan, skorzystałem z lampy kwarcowej jednego z hotelowych kelnerów. I zamiast wyleczyć tę nogę, uszkodziłem wzrok. Spojrzałem w lampę i stało się. Porażenie rogówki. Miesiąc spędziłem w szpitalu, by odzyskać wzrok. Miesiąc bez treningu - opowiadał po latach Ryszard Witke.

Podczas turnieju w 1968 roku zajął najwyższe miejsce w historii swoich występów na igrzyskach. W konkursie na skoczni K-112 uplasował się na 31. pozycji.

Najbliżej podium wielkiej imprezy znalazł się Witke w 1966 roku. Na MŚ w Oslo zajął siódme miejsce. Skacząc z gipsem po łokieć. - Śródręcze złamałem w Bischofshofen, na treningu przed Turniejem Czterech Skoczni. Za daleko poleciałem na "pięćdziesiątce", podparłem skok, a ręka dostała się pod nartę. To było poważne złamanie, trzeba było jechać do Piekar Śląskich na operację. Doktor Smolik, lekarz kadry, związał tę kość srebrnym drutem, który mam do dziś. I najważniejsze, podpisał papier, że mogę z tym gipsem występować. Nawet specjalnie mi nie ciążył. Skakało się prawie że normalnie - opowiadał.

W sezonie 1967/1968 w 16. Turnieju Czterech Skoczni znalazł się w pierwszej "10" klasyfikacji generalnej. Był 10, choć niektóre źródła podają także miejsce 9. Dopiero trzy lata później kolejny Polak zdołał uplasować się wyżej. Był nim Tadeusz Pawlusiak, który zajął 7. miejsce.

Kariera pełna bólu

Kariera Ryszarda Witke pełna była bolesnych kontuzji: trzykrotnie złamany nadgarstek, złamana noga i łopatka. Trzy wstrząsy mózgu. Była też szansa olimpijskiego występu w Sapporo, lecz na drodze - a jakże - stanęła kontuzja. Naderwanie mięśnia dwugłowego uda.

- Skakało się wtedy nie w kaskach, a w wełnianych czapkach. Dobrze się więc skok słyszał. I sporo wykonywało latem ćwiczeń gimnastycznych. Trenowaliśmy upadki na piaskowych skarpach, nad morzem, nad niektórymi jeziorami. Amortyzowaliśmy wywrotki rękoma. Miałem w karierze trzy takie dramatyczne momenty, że lądowało się z powietrza nie na narty, lecz na ciało - dodaje.

Ma syna Roberta, który także skakał na nartach i córkę Martę. Po zakończeniu kariery prowadził pensjonat w Karpaczu, a także modernizował m.in. skocznie w Lubawce i Karpaczu. Był też sędzią Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i prowadził zajęcia w Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach. Zmarł 27 października 2020 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zmarł Ryszard Witke. Był zasłużonym skoczkiem narciarskim - Kłodzko Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto