SOPOT Po czterech meczach wielkiego finału wrocławianie prowadzą 3:1 i do 17-go w historii tytułu mistrza Polski potrzebują już tylko jednej wygranej. Piąte spotkanie rozegrane zostanie we wrocławskiej Hali Ludowej. Czy będzie to mecz ostatni?
Wyjazdowa rywalizacja z Prokomem nie zaczęła się jednak zbyt różowo, bowiem sobotni mecz zawodnicy Idei Śląska przegrali....
Zobacz artykuł redakcji gdanskiej o meczach :)
Jak frajerzy
- Przegraliśmy wygrane spotkanie - powiedział po sobotnim meczu trener Andrej Urlep. Wroławianie, w szeregach których nieoczekiwanie już od pierwszej minuty zagrał kontuzjowany Michael Hawkins (decyzja o jego występie została podjęta dopiero po rozgrzewce), rozpoczeli spotkanie doskonale. W 7 minucie prowadzili już 24:7 i wydawało się, że w tym meczu nie będzie wielkich emocji. Przewagę, oscylującą w graniach 10 punktów, mistrzowie Polski, prowadzeni przez wyśmienicie dysponowanego Macieja Zielińskiego, utrzymywali aż do 36 minuty. Wtedy to, po rzucie za trzy punkty Hawkinsa, Idea Śląsk wygrywał 78:70. W ostniach trzech minutach wrocławianie popełnili całą serię prostych błędów, za to gospodarze, w szeregach których brylował tercet Josip Vranković (18 punktów w czwartej kwarcie), Dragan Marković (kluczowa zbiórka w ataku i rzut za trzy punkty) oraz Alan Gregov (pięć trójek w trudnych momentach, w tym rzut z 9 metrów na minutę przed końcę), bezlitośnie je wykorzystali. - Dwa pierwsze mecze przesiedziałem na ławce rezerwowych i przed trzecim spotkaniem byłem jak dynamit, więc musiałem eksplodować - przyznał po meczu Gregow. Ostatecznie Prokom Trefl wygrał 86:81.
Jak mistrzowie
Pierwsze zaskoczenie przed niedzielnym meczem to nieobecność w podstawowym składzie Aleksandra Miłosierdowa. Rosjanin był w pełni gotowy do gry, ale trener Urlep nie chciał skorzystać z jego usług. Kolejna zmiana to inna taktyka defensywna przeciwko Vrankovicowi. Tym razem kryli go dużo wyżsi gracze (obok Adomaitisa nawet Michael Wright i Dominik Tomczyk) i dzięki temu Chorwat nie był już tak groźny. Samo spotkanie było szlenie zacięte, a momentami przypominało po prostu bitwę. Po pierwszej połowie Ślask wygrywał 37:32. Decydujące okazały się ostanie minuty trzeciej kwarty. Wtedy to swój popis zaczął Dainius Adomaitis. To głównie dzięki jego trójkom oraz twardej defensywie, wrocławianie odskoczyli na 17-punktowy dystans (69:52 w 35 minucie gry). Tej przewagi Prokom nie miał prawa już odrobić. Nerwowa atmosfera spotkania sprawiła, że nie brakowało utarczek słownych nawet między trenerem Urlepem oraz Markovićem i Vrankovićem. Ten drugi sugestywnym gestem pokazywał nawet, że z wrocławskim szkoleniowcem bardzo chętnie porozmawia inaczej - po meczu, na ubitej ziemi.
Świątek w finale turnieju w Rzymie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?