• Jak ocenia Pan inaugurację sezonu?
– Trudno być zadowolonym, gdy przegrywa się mecz. Szkoda, że nie wygraliśmy, bo było naprawdę blisko. Powiem więcej – powinniśmy wygrać. Jak się popełnia głupie błędy w końcówce, to potem trochę to boli. Nas zabolało mocno, bo kosztowało nas to zwycięstwo.
• Co było kluczowe?
– Nie chcę mówić za cały zespół, za kolegów – mogę powiedzieć za siebie. Dwa razy w pierwszej i dwa razy w drugiej połowie zrobiłem błędy, których nie powinienem popełnić. Mogłem zachować się lepiej, podać do kolegów lub trafić z dogodnej pozycji. Wtedy pewnie wiele rzeczy potoczyłoby się inaczej. Teraz nic na to nie poradzę – pozostaje pracować i powalczyć o zwycięstwo w Słupsku.
• Dostrzega Pan coś pozytywnego w waszej postawie w Zgorzelcu?
– Pewnie. Nie pasuje mi tylko wynik końcowy. Cieszę się, że wszyscy dali z siebie sto procent możliwości, starali się, walczyli. Przede wszystkim zaś pokazaliśmy charakter i wolę zwycięstwa. Nawet gry przegrywaliśmy dość wysoko.
• Zdobyliście 19 punktów z rzędu, odrobiliście spore straty. Nie dało się wtedy zbudować bezpiecznej przewagi?
– Też o tym myślę. Szkoda, że jeszcze trochę tego nie pociągnęliśmy. Turów jednak w końcu musiał zacząć trafiać.
• Czuł Pan dodatkową presję, występując przeciwko swojemu byłemu klubowi?
– Nie, ja bardzo lubię takie mecze. W spotkaniach przeciwko zespołom, w których występowałem, gra mi się zawsze bardzo dobrze. Spotykam wielu znajomych, wszyscy są mili i uprzejmi. Chyba ludzie mnie lubią. Zresztą ja też lubię ludzi – jestem cywilizowanym człowiekiem i gdy ktoś jest w porządku dla mnie,to ja jestem taki sam dla niego. W Zgorzelcu wszyscy byli w porządku.
• Czy Turów was czymś zaskoczył? Niewiele było wiedzy o tym zespole przed pierwszym meczem...
– Widać było, że bardzo zależy im na zwycięstwie. Świetny mecz w pierwszej połowie zagrał Witka, w drugiej z dobrej strony pokazał się Koszarek. Mnie na początku zaskoczyli podwajaniem w obronie i stąd kilka błędów. Poza tym wielkiego zaskoczenia nie było. Ale może dlatego, że mnie generalnie trudno zaskoczyć. Przynajmniej na parkiecie.
• Po meczu w szatni trener był wściekły?
– Nie gratulował nam z powodu porażki, ale nie chcę zdradzać, co dzieje się w szatni. Jasne, że to trochę boli, gdy przegrywa się przez proste błędy. A było ich – niestety, także w końcówce – za dużo.
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?