MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Zbyszek, po co ci to?

Marek Kondraciuk - Dziennik Łódzki
WROCŁAW Szokująco krótko trwała przygoda trenerska Zbigniewa Bońka z reprezentacją Polski. Najwybitniejszy piłkarz, jaki kiedykolwiek prowadził naszą drużynę narodową, nie zdołał zaistnieć w roli selekcjonera.

WROCŁAW
Szokująco krótko trwała przygoda trenerska Zbigniewa Bońka z reprezentacją Polski. Najwybitniejszy piłkarz, jaki kiedykolwiek prowadził naszą drużynę narodową, nie zdołał zaistnieć w roli selekcjonera. Jakby nie patrzeć na jego rezygnację, jest ona życiową porażką Bońka...

Dlaczego człowiek, który - zdawać się mogło - ma sukces wpisany w metrykę urodzenia, tak łatwo przegrał, niemal nie podejmując walki? To pytanie wykracza poza sportowy aspekt polskiego wydarzenia poprzedniego tygodnia.
Boniek jest nietuzinkową osobowością, a tylko takie sięgają w sporcie po laury. Od najmłodszych lat jego karierę determinowała niezgoda na porażkę. Oczywiście nikt nie lubi przegrywać, ale jedni godzą się z tym łatwiej, inni trudniej, a jeszcze inni wcale. „Zibi” obsesyjnie nienawidził stać w rzędzie przegranych. Wymowne jest to, że jako trener nigdy nie siadał na ławce, bo oglądanie gry z tego miejsca zawsze kojarzyło mu się z niemocą. Wydawało się, że nie ma sytuacji na boisku, w której powiedziałby: „tego meczu już nie wygramy”.

Co pan?!
Kiedy dwadzieścia pięć lat temu łódzki nowicjusz Widzew debiutował w europejskich pucharach na Maine Road w Manchesterze, spekulacje o rozmiarach porażki Polaków zaczynały się od 0:3. Dwadzieścia minut przed końcem było 2:0 dla City i angielscy dziennikarze znacząco klepali po plecach relacjonującego ten mecz łódzkiego dziennikarza Bogusława Kukucia dając do zrozumienia, że to jeszcze nie koniec lania. Może i tak by było, gdyby widzewski zespół nie miał w składzie 21-letniego rudzielca. Wielu cieszyłoby się, że porażka na legendarnym stadionie jest tak niska, ale nie on. Po dwóch golach Bońka mecz skończył się remisem 2:2 i łodzianin mógł odwzajemnić jeszcze bardziej wymowne klepnięcia angielskim kolegom po fachu.
Inny epizod także mówi więcej o charakterze Bońka niż banalne komplementy. Widzew przegrywał u siebie z Arką i gdynianin Andrzej Dybicz dosłownie wbił się korkami w nogi Bońka. Rana była głęboka i przeraziła nawet doktora Sandomierskiego, który widział na boisku niejedno. - Zmiana! - krzyknął lekarz do trenera Kowalskiego, a „Zibi” na to: - Co pan?! Podciągnął getry, dograł mecz do końca i... nie zarobił ani grosza, bo Widzew przegrał 1:3. Wielu wykorzystałoby kontuzję jako pretekst, żeby nie firmować zapowiadającej się porażki. Przecież bardzo prawdopodobne było, że i tak nie uda się podnieść pieniędzy z murawy. Wielu, ale nie Boniek.

Żeby drużyna nie przegrała
Nikt rozsądny nie uwierzy, że taki twardziel po latach zmienił się w mięczaka i nie stało mu charakteru, kiedy został trenerem reprezentacji. W pierwszym po nominacji wywiadzie dla „Dziennika Łódzkiego” Boniek powiedział m.in.: „Na życie trzeba patrzeć optymistycznie. Jedyne czego się obawiam, to żeby moja drużyna nie przegrała meczu. Gdybym miał inne obawy, to nigdy nie podjąłbym się prowadzenia reprezentacji”. Niestety, jego zespół właśnie przegrał i to najważniejszy mecz jesieni, u siebie z Łotwą (0:1). Selekcjoner mocno to przeżył. Może też dostrzegł, że piłkarze jakby mniej. Posmarowali włosy żelem, skropili się najmodniejszymi perfumami i wyszli z szatni, a nie rzucali z wściekłości butami o ściany, jak w jego czasach widzewiacy. Czy są wśród nich tacy, którzy graliby z dziurami w nodze, jak ćwierć wieku temu Boniek z Arką?

Tak jak Platini
Dlaczego wybitni piłkarze rzadko zostają wielkimi trenerami? Bo wydaje im się, że potrafią ukształtować podopiecznych na swój wzór. Przykładają do piłkarzy własną miarę i często nie potrafią pogodzić się z rozczarowaniem.
Bywają wyjątki - na przykład Franz Beckenbauer i Johan Cruyff. Boniek dołączył jednak do tej drugiej grupy, której się nie powiodło. Są w niej m.in. Michel Platini, Frank Rijkaard, Eusebio, Ferenc Puskas i wielu innych. Jeśli liczył, że przekaże zawodnikom swój charakter, a Platini swoją technikę, to obaj wielcy przyjaciele ze złotych lat Juventusu Turyn musieli przegrać. Francuz ma już dystans do pracy trenerskiej, „Zibi” jeszcze nie. Platini po nominacji Bońka powiedział mu: - Zbyszek, po co ci to? Ale życzę ci powodzenia.
Zeszłotygodniowa rezygnacja Bońka oznacza dla niego zakończenie krótkiej, acz dość burzliwej kariery trenerskiej. Nikt już nie zaproponuje mu prowadzenia drużyny, a i sam nie będzie się do tego kwapił. Nie to jest jednak dla Bońka dolegliwością, bo ma co robić w życiu i z czego żyć. Z pewnością bardziej dotknęło go to, że nazwisko wielkiego zdobywcy stało się teraz symbolem porażki.

Pod ciśnieniem
Z pewnością istotny wpływ na decyzję byłego już selekcjonera miały jego relacje z mediami. Nie zdołał ich ułożyć tak jak chciał, choć w lipcu rokowania były znakomite. Boniek świetnie radził sobie w kontaktach z dziennikarzami. Jest medialny, ma wiele świeżych myśli do przekazania, ucieka od sztampy i zręcznie operuje słowem. A jednak mimo bogatych doświadczeń - także z kontaktów z drapieżnym dziennikarstwem włoskim - i jego odporność się osłabiła.
Ludzie sukcesu mają ją słabszą, bo po prostu do niej nie przywykli. Kształtująca w ostatnich latach swoje nowe oblicze polska prasa sportowa nabiera specyfiki. Znakomicie ujął to Stefan Majewski, asystent Bońka: - Jeśli słyszę, że dziennikarze są od tego, żeby krytykować, to nie zgadzam się. Są od tego, żeby oceniać, a to nie to samo.
Majewski chyba trafił w sedno, ale w przypadku Bońka nie chodziło tylko o zwykłą krytykę i odporność na nią. „Zibi” ma świadomość swojej klasy i wysokiej pozycji w piłkarskim świecie. Jest człowiekiem szanowanym przez futbolowe elity, zapraszanym na oficjalne gale, symbolem polskiego piłkarstwa jak Kazimierz Górski, Antoni Piechniczek, Grzegorz Lato, czy nieżyjący już Kazimierz Deyna.

Walczył sam
Jest też człowiekiem szanowanym w dziedzinie biznesu. W kraju musiał się jednak tłumaczyć, że nie jest kanciarzem, oszustem, łapownikiem, hochsztaplerem, bo tego rodzaju sugestiom i pomówieniom nie było końca. Nikt ich nie uzasadniał, a za dowody służyły tylko wymowne chrząknięcia i dwuznaczne mrugnięcia okiem. Miały przy tym związek z jego działalnością w PZPN i Boniek nie mógł się pogodzić, że musi o dobre imię walczyć sam. Bolała go pasywność związku, który nie odważył się wytoczyć dział przeciw oszczercom. Prezes Michał Listkiewicz machał szabelką, wydawał oświadczenia, udzielał wywiadów, straszył procesami, ale tak naprawdę na polu walki pozostawił Bońka samego. To rozczarowanie było dla trenera reprezentacji znacznie trudniejsze do przełknięcia niż konieczność wytłumaczenia się z dwóch zaledwie porażek, w tym tylko jednej ważnej. Krzysztof Kamiński, widzewski kolega Bońka z boiska, mówi o nim tak: - Zbyszek, kiedy go opluwają, nie potrafi powiedzieć, że pada deszcz, tylko bardzo się przejmuje. Nie dostał szansy od dziennikarzy, bo był kopany od początku, zanim jeszcze mogły pojawić się pierwsze efekty jego pracy.
Wydaje się, że Boniek nie potrafił pogodzić się z obłudą mediów, które wymogły na nim radykalne odmłodzenie zespołu, a potem czyniły z tego zarzut. Teraz wielu dziennikarzy foruje na następcę Bońka nie kogo innego tylko Jerzego Engela, którego głowy domagali się po mundialu i cel osiągnęli. Autorom nawet do głowy nie przyjdzie, żeby uderzyć się w piersi.
Przed takimi wyzwaniami jak Boniek nie stał wcześniej żaden polski selekcjoner. Nie zmienia to faktu, że „Zibi” przegrał coś więcej niż tylko jeden ważny mecz...

Mecze kadry Bońka

* Polska - Belgia 1:1 (1:1). Bramka: Żurawski.

* (El. ME) San Marino - Polska 0:2 (0:0). Bramki: Kaczorowski, Kukiełka.

* (El. ME) Polska - Łotwa 0:1 (0:1).

* Polska - Nowa Zelandia 2:0 (0:0). Bramki: Ratajczyk, Kukiełka.

* Dania - Polska 2:0 (2:0).

Bilans: 2 zwycięstwa, 1 remis, 2 porażki, bramki: 5-4.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto