MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Zaopiekuj się mną

Edyta Golisz
Fot. Piotr Krzyżanowski
Fot. Piotr Krzyżanowski
Klaczy Wojtusi handlarze pętali nogi. Suczka Miki była głodzona. Czworonożni mieszkańcy Stacyjki Maltusia mają przeszłość, która boli. Możesz im pomóc Koniom przeznaczonym na rzeź pęta się nogi, żeby nie mogły ...

Klaczy Wojtusi handlarze pętali nogi. Suczka Miki była głodzona. Czworonożni mieszkańcy Stacyjki Maltusia mają przeszłość, która boli. Możesz im pomóc

Koniom przeznaczonym na rzeź pęta się nogi, żeby nie mogły chodzić. Dzięki temu szybciej tyją i rzeźnie więcej za nie płacą. Na śmierć jadą upchane w ciężarówkach

Te, które przeżyją podróż, są ranne, wyczerpane. Klacz Wojtusia została ocalona z takiego koszmaru. Dziś, rżąc radośnie, co sił w nogach biegnie do Aleksandry Czechowskiej po porcję pieszczot. Pani Ola założyła właśnie w podlegnickiej wsi Mierczyce fundację dla zwierząt uratowanych przed tymi, którzy ludźmi nie powinni się nazywać.

Konie to mają psi los
Pierwsza trafiła tu ocalona z rzeźni Wojtusia. To było dwa lata temu, kiedy pani Ola nie miała jeszcze fundacji, a w Legnicy trwała kwesta na rzecz wykupienia z rzeźni konia. Legniczanie dali z siebie wszystko, pieniądze zebrali, Wojtusię wykupiono. – A Ola postanowiła, że da jej dom – wspomina Dominik Nawa, prezes Komitetu Pomocy dla Zwierząt w Tychach.
Wojtusia jest dziś radosną klaczą. Ale gdy została uwolniona, nie okazywała wdzięczności. Człowiek kojarzył się jej z bólem i cierpieniem. Niczego nie można było przy niej zrobić. Pani Ola zaczęła nazywać klacz Księżniczką i z cierpliwością znosiła jej ataki agresji, gryzienie i kopanie. Dużo czasu musiało minąć, ale klacz w końcu zaufała ludziom. Dziś, choć pozostała indywidualistką, jest zupełnie innym koniem. Ciekawskim wzrokiem łypie dookoła, łaskawie zezwala ludziom na pieszczoty. – Jest kochana – uśmiecha się Aleksandra Czechowska. – Księżniczka wiele nas nauczyła. To pod jej wpływem wymyśliliśmy, że założymy fundację – dodaje Wojtek, życiowy partner Oli, jej prawa ręka w prowadzeniu fundacji. Niestety, traumatyczne przeżycia odbiły się na zdrowiu Wojtusi. Ma chore nogi, jest pod stałą opieką weterynarza, który przyjeżdża do niej z Wrocławia.
Straszną krzywdę handlarze koni zrobili też Liberii, innej klaczy, która mieszka w Mierczycach. – Ma potworne kłopoty z oddychaniem. Musi brać bardzo drogie leki, żeby żyć – mówi pani Ola. – Trzeba do niej co chwilę zaglądać, sprawdzać, czy się nie dusi. Jeśli tak, musi błyskawicznie dostać lekarstwo.
W Mierczycach mieszka też ogier Got, zwany pieszczotliwie Gociem. Jest wielki, ma w kłębie prawie 180 centymetrów! Za to jest chudy jak patyk i straszny z niego pieszczoch. Wydaje mu się, że jest małym kucykiem i tylko patrzy, kiedy w pobliżu pojawi się człowiek, którego będzie można wykorzystać do głaskania i klepania.
– Zawsze był anorektykiem. Choćby zjadł tonę paszy, nie tyje – uśmiecha się pani Ola.
Gocio jest przywódcą końskiego stada. Po kostki cukru ustawia się pierwszy i bez cienia dżentelmeństwa przegania koleżanki, które też mają ochotę na przysmak.
– Nie był u handlarzy, ale też jest po przejściach. Miał problemy ze zdrowiem, teraz zaczął tracić wzrok. Może przejść operację, ale za granicą. To kosztowne – opowiada pani Ola.
Końskie stado uzupełnia kucyk Helios. Straszny rozrabiaka. – Ludzie źle go traktowali, Helios ma za sobą trudne przejścia psychiczne, ale to cudowny zwierzak – mówi opiekunka.
W Stacyjce Maltusi mieszka jeszcze sześć kotów i pięć psów. To zwierzaki uratowane od śmierci głodowej, porzucone, ocalałe z wypadków. – Dwa pieski są w klinice we Wrocławiu. Suczka Lusia, zabrana ze schroniska w Ligocie, gdzie psy były głodzone, zjadały się nawzajem, jest w złym stanie. Pogryziona, zagłodzona, łysa. Gdy opuści szpital, zostanie z nami. Lada dzień opuści lecznicę piesek Ruziu, rudy kundelek, dla którego chcielibyśmy znaleźć u kogoś dom. Ruziu nie jest wylewny w uczuciach, lepiej niż w stadzie czułby się u człowieka, który go pokocha – mówi pani Ola.

Synek będzie Jasiem
Aleksandra Czechowska jest z wykształcenia pedagogiem specjalnym. Roześmiana, sympatyczna. Przytula koty, klepie konie, bawi się z psami. Czule do nich zagaduje, a zwierzaki świata poza nią nie widzą. Krząta się przy nich, mimo... wielkiego brzucha. Lada dzień pani Ola urodzi pierwsze dziecko. – Będzie synek, Jaś – mówi z dumą. – Wszystkie cięższe prace przy zwierzętach. należą do mnie – dodaje Wojtek. Ich synek, gdy podrośnie, na pewno będzie kochał zwierzęta.
– Ja darzyłam je miłością od zawsze. Znosiłam do domu psy, koty. Rodzice mieli urwanie głowy – śmieje się pani Ola. Pochodzi z Legnicy. Była nastolatką, gdy kupiła od handlarzy pierwszego konia, klacz Maltę. Przeżyły razem 14 lat. – Ciągle za nią tęsknię. Dlatego jej właśnie imię nosi nasza fundacja – opowiada pani Ola.
Dała zwierzakom dom, daje miłość i opiekę, karmi, leczy. Pomagają jej inne fundacje i ludzie. – Stacyjka Maltusia to miejsce, w którym zwierzęta traktowane są z odpowiedzialnością – mówi Ewa Baryluk, lekarz weterynarii. Jest w radzie nadzorczej fundacji, razem z Anną Kozak, emerytowanym prokuratorem, wykładowcą jednej z legnickich uczelni. Jednak, mimo działań sztabu ludzi, potrzeb jest całe morze.

Pieniądze to nie wszystko
– Chciałabym, aby te zwierzaki miały jak najlepiej. Żeby nigdy nie brakło im jedzenia i lekarstw – mówi pani Ola. – Wiem, że jest wielu ludzi, którzy chcieliby pomagać zwierzętom, ale z różnych przyczyn nie mogą dać im domu. A w naszej Stacyjce można zostać wirtualnym opiekunem zwierzaka. Za comiesięczną wpłatę dla wybranego czworonoga będzie można odwiedzać go i zajmować się, kiedy tylko opiekun sobie zażyczy. Myślę, że jeśli np. dzieci z jednej szkolnej klasy wziełyby pod opiekę konia i każde dałoby na ten cel co miesiąc złotówkę, to konik miałby wszystko, czego mu potrzeba, a dzieci wielką frajdę z możliwości odwiedzania go, głaskania, przytulania się, nawet pojeżdżenia – mówi pani Ola.
Propozycja skierowana jest także do firm, instytucji, pojedynczych osób. – Chodzi o drobne kwoty, a w zamian czeka nas coś, czego na żadne pieniądze przeliczyć się nie da: świadomość dawania dobrego życia tym, których inni ludzie skazali dawno na śmierć – mówi pani Ola. W jej stronę sunie właśnie potężny Gocio i wtula się z całej siły w opiekunkę. Rzeczywiście, są sprawy, których na żadne pieniądze przeliczyć się nie da.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Seria pożarów Premier reaguje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto