MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Zagram twarzą pokerzysty

Krzysztof Kucharski
Rozmowa z Pawłem Burczykiem, aktorem, jednym z prowadzących nowy teleturniej „Wielki poker” • Grałeś w pokera na pieniądze? – Spytaj mnie, czy miałem tyle pieniędzy, żeby grać w pokera.

Rozmowa z Pawłem Burczykiem, aktorem, jednym z prowadzących nowy teleturniej „Wielki poker”
• Grałeś w pokera na pieniądze?
– Spytaj mnie, czy miałem tyle pieniędzy, żeby grać w pokera.

• Nigdy nie grałeś w pokera?
– Grałem, ale nie o pieniądze.

• To o co?
– Graliśmy na zapałki.

• To musiały być straaaszne emocje.
– Żebyś wiedział. Mało się nie pozabijaliśmy. Zawsze jest tak, jak się gra o honor. Pieniądze nie wywołują u mnie takich emocji. Tak naprawdę nigdy nie byłem hazardzistą.

• Nawet w toto-lotka nie grasz?
– Nie gram.

• Mówisz to wszystko z twarzą pokerzysty.
– Twarz pokerzysty można wyraziście zagrać. Dlatego myślę, że sobie jakoś poradzimy w „Wielkim pokerze” razem Czarkiem Kosińskim, z którym będziemy w polskiej telewizji zagrzewać pokerzystów do ostrej walki.

• Państwowa telewizja będzie promowała hazard?
– Taki jesteś dosłowny. Tylko emocje mają być jak w pokerze. Nie gorączkuj się. Spróbuję ci jakoś wyjaśnić...

• Ile można przegrać?
– Można wygrać 50 tysięcy, a w finale nawet ćwierć miliona.

• Bez kart?
– Wystarczy zimna krew, koncentracja, trochę sprytu, inteligencja i oczywiście żyłka ryzykanta. Przystępując do gry, pokerzyści muszą podać tylko prawdziwe imię i nazwisko, resztę mogą zmyślić...

• To znaczy co?
– Zawód, stan cywilny, zainteresowania, hobby.
• A właśnie, jakie Ty masz hobby?
– Nie mam.

• Jak to nie masz?
– Nie mam czasu na hobby. Kiedyś, bardzo dawno temu, zbierałem znaczki z rybami...

• Z rybami? Dlaczego, przecież Ty jesteś spod znaku Koziorożca.
– Widać lubiłem ryby. Wracając do pokera... Startuje sześciu, którzy odpowiadają na serie tych samych pytań. I wiedzą tylko, na ile pytań odpowiedzieli i ile wygrali pieniędzy. Po każdej rundzie można zrezygnować z dalszej gry i zabrać wygraną sumę. Jeśli nikt nie zrezygnuje, odpada osoba, która ma najmniejszą sumę pieniędzy i nie dostaje nic. Wygrywa ten, kto wyroluje przeciwnika. Niekoniecznie trzeba być aż tak wielkim omnibusem, by wyjść z telewizji ze sporą sumką pieniędzy.

• Z jaką sumką Ty wyjdziesz z telewizji?
– Popatrz na moją twarz pokerzysty. Czy sumę mam wypisaną na czole?

• Jak na aktora, który od 15 lat hasa po scenie oraz po małym i dużym ekranie, nie zagrałeś tego przekonująco.
– Tu się przynajmniej raz pomyliłeś. Na scenie zadebiutowałem w wieku 5 lat. Biegałem po scenie z pistoletem w „Kartotece” w teatrze w Grudziądzu, gdzie wówczas pracowali moi rodzice...

• Zapomniałem, że Ty się chowałeś w teatrze. Kiedyś mi opowiadałeś, że jak byłeś mały, chciałeś być klownem.
– Jest taka wersja mojego życiorysu. Według mojej mamy, gdy miałem sześć lat, najbardziej podobał mi się cyrk i klowni, którzy wywoływali salwy śmiechu i zbierali największe brawa. W teatrze brawa bywają czasami liche. Aktorem zdecydowałem się zostać, mając lat dwanaście i nigdy już od tego pomysłu nie odstępowałem.

• I potem grałeś namiętnie policjantów?
– Rzeczywiście, policjantów, milicjantów i ról mundurowych mam za sobą cały wachlarz. Jakieś piętnaście albo i więcej.

• Kamienną twarz miałeś jako Luksus, czyli policjant w „13 posterunku”. Luksus zdobył dużą popularność, zanim zniknął.
– Ale muszę się pochwalić, że grałem też kapelmistrza orkiestry dętej, paru narkomanów, księdza, żołnierza Wehrmachtu, no i właściciela wielbłąda.

• Na właściciela wielbłąda nie wyglądasz.
– Można sprawdzić w filmie Nine Grosse „Feurreiter”.

• Grałeś w paru filmach zagranicznych.
– Trochę ich było. W większości były to koprodukcje z jakimś mniejszym lub większym polskim wkładem.

• A jak zostałeś siostrzeńcem pani Genowefy Burczykowej w „Na dobre i na złe”?
– Gdybyś był producentem, to kogo byś obsadził w roli siostrzeńca Burczykowej?

• Burczyka.
– Producent też tak pomyślał. A tak się szczęśliwie składa, że ja jestem prawdziwym Burczykiem, nie żadną podróbką z Chin.

• Lubisz seriale?
– Lubię, bo ekipa serialu po paru latach jest jak wielka rodzina. W ten sposób na całe życie zostałem siostrzeńcem Zofii Merle i wszyscy mi tego zazdroszczą, bo trudno mieć wspanialszą ciocię. Takiej atmosfery nie ma na filmowym planie, bo na to nie ma czasu. Jednak nawet malutkie role w niektórych filmach bardzo sobie cenię. Zagrałem na przykład u Polańskiego w „Pianiście”...

• Sam dla siebie napisałeś największą rolę.
– Razem z Darkiem Zawiślakiem napisaliśmy scenariusz „Świątecznej przygody” i zagrałem w tej komedii familijnej Młodego Anioła. Darek ten film wyreżyserował. Wytykałeś mi role policjantów, a tym filmie stróżów prawa zgodnie grają Wojciech Mann i Krzysztof Materna, natomiast głosu Panu Bogu użyczył sam Gustaw Holoubek.

• Myślisz, że jesteś popularnym aktorem?
– A ty jak myślisz?

• Myślę, że tak, bo pamiętam, gdy wyszliśmy wieczorem z kamienicy przy ul. Włodkowica we Wrocławiu, gdzie trwały zdjęcia do „Dobrego adresu” w reżyserii Waldka Krzystka dla Teatru Telewizji i podeszło do Ciebie dwóch facetów w stanie „wskazującym” i poprosiło o autografy. Mieli nawet specjalne albumy z wklejonymi Twoimi zdjęciami.
– Musiałeś dodawać, że byli w stanie „wskazującym”?

• Oczywiście, byli w stanie wskazującym na Twoją popularność.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Rusza 61. Festiwal w Opolu. Znamy szczegóły

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto