Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z nurtem Odry z Kozanowa do Dziwnowa

Michał Potocki
Michał Potocki
Z nurtem Odry - członkowie wyprawy
Z nurtem Odry - członkowie wyprawy Michał Potocki
Wrocławianie: Łukasz Montygierd-Łoyba z czteroletnim synem i kotem popłyną Odrą do Bałtyku. Będą zajadać się pulpetami i walczyć z komarami.

32-letni Łukasz z synem Rysiem i Amorem, kotem birmańskim 1 sierpnia planują w dwuosobowym canoe o nazwie "Wydoływa" (nazwa nadana przez Rysia) wypłynąć na Odrę w okolicach Kozanowa i dotrzeć w dwa tygodnie do Dziwnowa. Po drodze będą spać w namiocie i kilka razy u rodzin, które zaprosiły do siebie podróżników z Wrocławia.

Do pokonania mają około 600 km rzeki. Od pół roku ćwiczyli na Odrze, również śluzowanie i wywrotki. Wyprawę będą relacjonować na blogu. Zapowiadają, że to dopiero pierwsza tak długa podróż.

O spływie Odrą do morza opowiada Łukasz Montygierd-Łoyba, kapitan kanadyjki.

Skąd pomysł na takie spędzenie urlopu?

Pomysł na wyprawę i popłynięcie z nurtem Odry urodził się bardzo dawno temu. Mieszkałem na Popowicach blisko rzeki. Robiliśmy wtedy z kolegami tratwy i kombinowaliśmy, że na końcu rzeki jest morze, na które warto popłynąć Odrą.

To czemu nie wypłynąłeś wcześniej?

Wyprawa cały czas chodziła mi po głowie. Podjąłem dwie próby zorganizowania jej w czasie studiów, ale nie znaleźli się chętni, a ja miałem za mało samozaparcia. Gdy urodził się Rysio, pomyślałem, że to będzie mój towarzysz wyprawy.

Nie za mały jest?

Odkąd skończył dwa lata, zaliczył już kilka szczytów, np. Śnieżkę, Szczeliniec Wielki, Ślężę czy Stóg Izerski - wszystko na własnych nogach. Staram się zaszczepić u niego miłość do podróżowania. Zawsze mówiłem mu, że popłyniemy Odrą.

Dwa tygodnie Odrą do morza to trudny do realizacji plan?

Rozmawialiśmy z kilkoma osobami, które mają za sobą tę trasę i jest to realny plan, bez sprężania się i pośpiechu. Odra jest jedną ze spokojniejszych rzek, można ją nazwać nawet rodzinną, ale trzeba mieć szacunek do wody. Do spływu szykujemy się już pół roku, ale wcześniej pływaliśmy tu na kajakach.

Gdzie będziecie nocować?

Będziemy spać w Polsce, ale nie wykluczamy nocowania po niemieckiej stronie, jeśli gdzieś będzie fajna plaża.



Podobno dostaliście wiele zaproszeń od ludzi, którzy mieszkają na trasie waszej wyprawy.

Odzew ludzi przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Dostaliśmy informacje, że DSW z Wrocławia zorganizuje nam nocleg w Słubicach. Zostaliśmy też zaproszeni do jednego z pensjonatów w Gryfinie, a trzeci przystanek będziemy mieć na koloniach nad Zalewem Szczecińskim. Będzie to ciekawe urozmaicenie dla Rysia i kota.

Ale po co wam kot? Trzeba go przenosić, chodzi swoimi drogami, ma awersję do wody.

Odkąd zaczęliśmy weekendowe podróże, Amor zawsze nam towarzyszył. Jak to kot, nie lubi wody. Najbardziej w momencie wodowania. Na samej łódce czy wieczorem, gdy obóz jest rozbity, nie przypinamy go smyczą. Ona służy raczej nam do tego, żebyśmy nie musieli się za nim przedzierać przez krzaki i mogli decydować, którędy idziemy.

Dostarcza pewnie rozrywki.

Przy ostatnim,  dwudniowym wypadzie, gdy już rozbiliśmy obóz i prawie chrapaliśmy w namiocie, drzewo nad nami trzeszczało na wietrze i za każdym razem kot wychodził sprawdzić, co to jest. Bywa zabawny. Nie przepada za wodą, ale na łódce czuje się spokojnie i głównie śpi, do tego uwielbia jedzenie z ogniska.

Menu ustalone? Zupki chińskie i konserwy czy jagody i ryby?

Zupek chińskich nie będzie, bo są niezdrowe. Ryb nie łowimy, bo nie będzie na to czasu, a ja nienawidzę ich oporządzać. Będziemy mieli kaszki, makarony i nasze ulubione pulpety w sosie pomidorowym oraz dania Gerbera w słoiczkach, z których można zrobić wszystko.

Survival wam nie obcy, oglądacie np. Beara Gryllsa?

Oglądałem jego wyprawy, natomiast Rysio nie za bardzo się tym interesuje. Od dwóch lat potrafiliśmy wyjść nad Odrę, by rozpalić ognisko i ugotować obiad, czy wieczorem iść do parku i rozbić namiot. Chcemy być samowystarczalni. Sklepów po drodze za dużo nie ma. Po jednym w Nowej Soli, w Słubicach i nad Zalewem Szczecińskim.

Czego się najbardziej boicie?

Komarów, bo potrafią dopiec. Wyprawa musi być przyjemnością, a jeśli komary pogryzą Rysia, to nie będzie się dobrze bawił. Zaopatrzyliśmy sie w odpowiednie środki przeciw komarom. Mamy też urządzenie, które odstrasza insekty ultradźwiękami. Boję się też złych warunków pogodowych, ale po to ćwiczymy i przygotowujemy się na różne okoliczności. Mimo że Ryś jest bardzo dzielny, to ma cztery lata. Nie zapominam o tym.

Wyprawa będzie wstępem do kolejnych?

Tak. Następną chcemy zorganizować w przyszłym roku na przełomie maja i czerwca. Pójdziemy trasą biegnącą od Bieszczad po Izery. Potem zostanie nam wielka wyprawa w 2013 roku na wschodnią ścianę Polski, trasę pokonamy częściowo łódką, konno i pieszo.

Znad Bałtyku chyba nie wracacie kanadyjką?

(Śmiech) Nie musimy wracać pod prąd, przyjeżdża po nas samochód.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto