MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wygrana po karnym!

Zbigniew Jakubowski
POLKOWICE Górnik pokonał Świt 1:0 odnosząc swoje drugie zwycięstwo w historii I-ligowych występów. Jedynego gola - 7 minut po regulaminowym czasie gry - z tak feralnego dotychczas dla polkowiczan rzutu karnego zdobył ...

POLKOWICE Górnik pokonał Świt 1:0 odnosząc swoje drugie zwycięstwo w historii I-ligowych występów. Jedynego gola - 7 minut po regulaminowym czasie gry - z tak feralnego dotychczas dla polkowiczan rzutu karnego zdobył Bartłomiej Jamróz.

O pierwszej połowie napisać można niewiele. Najciekawszy był protest piłkarzy. W całej Polsce tuż przed meczami ekstraklasy zawodnicy w różny sposób demonstrowali swoje niezadowolenie z faktu, że PZPN będzie mógł wkrótce akceptować obniżanie kontraktów przez kluby. W Polkowicach najpierw „w dziada” pograli jedni, potem drudzy. Zniecierpliwieni kibice nie wiedzieli co się dzieje.

Jak saperzy

Potem zaczęła się gra. Górnik powolutku pchał piłkę do przodu. Bez szaleństw, spokojnie. Goście nawet nie kryli tego, że przyjechali tylko po punkt. Zagęszczone przedpole bramki Arkadiusza Malarza uniemożliwiało wjechanie z piłką w pole karne. Receptą były strzaly z dystansu. Najpierw strzelił Grzegorz Pilch, potem Milan Bosanac, a w 30 minucie po wolnym Waldemara Żelaski główkował Marcin Jeziorny, ale piłka ledwo musnęła poprzeczkę. W 34 minucie ponownie strzelił Jeziorny – golkiper gości kapitalnie obronił strzał, a dobitkę Bosanaca zablokował Artur Wyczałkowski. W 44 minucie powinno być 1:0 dla gospodarzy. Ponownie z rzutu wolnego precyzyjną piłkę wrzucił w pole karne Żelasko, a Marcin Szymański trafił w słupek. - Jeżeli ktoś liczył na snajperskie fajerwerki to musi być rozczarowany – tłumaczył w przerwie Andrzej Słowakiewicz, II trener Górnika. - Oba zespoły zachowują się niczym saper na polu minowym i nikt nie chce się ani razu pomylić...

Teoria spiskowa?

Druga połowa toczyła się wybitnie pod dyktando Górnika. Goście jedynie za sprawą Łukasza Mierzejewskiego i Bensona Aniha od czasu do czasu nawet nie tyle kontratakowali, co markowali próbę ataku. W 58 minucie po doskonałym podaniu Moskala bliski zdobycia gola był Tomasz Urbaniak. W 67 minucie doszło do wydarzenia, które później miało spory wpływ na wydarzenia na boisku. Rozpędzony Grzegorz Pilch tak ostro wszedł w w polu karnym w interweniującego Malarza, że ten przez 6 minut zwijał się z bólu. Nie było to jednak udawanie i w bramce zastąpił go Rafał Kopaniecki. Zawrzało na dobre, ponieważ wzgardzony w Zagłębiu Lubin latem Kopaniecki, mieszka kilka kilometrów niedaleko... Polkowic. – Skosili Malarza, aby wszedł do bramki Kopaniecki - komentowano na trybunach. Ale spiskowa teoria dziejów nie znalazła potwierdzenia w faktach. Zmiennik bronił dobrze. Polkowiczanie atakowali coraz bardziej nerwowo i coraz bardziej pachniało bezbramkowym remisem. Swojego gola mogli jednak zdobyć goście, ale w 77 minucie z pustej bramki piłkę po strzale Mierzejewskiego wybił Jeziorny.

Wojna

Mecz dobiegał końca, kiedy zasygnalizowano, że spotkanie zostaje przedłużone o 10 minut – był to wynik kontuzji Malarza i licznych innych przerw w grze. I w doliczonym czasie meczu rozpoczęła się gigantyczna wojna, w której trup ścielił się gęsto. Było wszystko: najpierw Pilch ciął niczym kosynier Wyczałkowskiego i słusznie ujrzał czerwony kartonik. Potem Urbaniak został faulowany w polu karnym i... stadion zamarł. Arbiter pokazał na jedenastkę. Do piłki pewnie podszedł Bartłomiej Jamróz (grał z uszkodzonym nosem), zamknął oczy i... umieścił piłkę w siatce. Wtedy zagotowało się na dobre. Przy linii bocznej doszło do przepychanki całych niemal ekip obu zespołów. Najgorzej na tym wyszedł Michał Szeremet, który za ubliżanie arbitrowi ujrzał czerwoną kartkę. Dobrze, że po chwili mecz się skończył, bo być może polałaby się krew...


Niesamowita walka

* Mirosław Dragan

* trener Górnika

- Na pewno gol z karnego w przedłużonym czasie gry rodzi niedomówienia i pozostawia niesmak. Ale tylko tym, którzy nie widzieli meczu. Mecz niesamowitej walki. Nerwy pętały nogi moim piłkarzom, ale ambicji im nie mogę odmówić. Świt mądrze się bronił, kilka razy groźnie kontrował. Odnieśliśmy zwycięstwo, które daje nam nadzieję na lepszą wiosnę i to się tylko liczy. Był to kolejny dobry mecz Marcina Jeziornego na środku obrony. Chyba znalazł wreszcie swoje miejsce na boisku.

* Bogusląw Pietrzak

* trener Świtu

- Nie będę oceniał tego co działo się na murawie ponieważ palnę kilka słów prawdy i będę spowiadał się z tego w PZPN, a nie uśmiecha mi się płacić karę. Mecz walki, a nasza porażka nie przekreśla jeszcze naszych szans na uratowanie się przed spadkiem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto