MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wygramy z Niemcami

Ireneusz Maciaś
Rozmowa z Włodzimierzem Lubańskim, legendą polskiej piłki nożnej, obecnie trenerem • Kilkanaście dni temu zamienił Pan spokojną pracę menedżera na nerwową ławkę trenerską.

Rozmowa z Włodzimierzem Lubańskim, legendą polskiej piłki nożnej, obecnie trenerem

• Kilkanaście dni temu zamienił Pan spokojną pracę menedżera na nerwową ławkę trenerską.
– Widać ciągnie mnie jeszcze na boisko, ale do wznowienia kariery się nie przymierzam (śmiech). Zawiesiłem działalność menedżerską, bo pojawiła się propozycja, abym wrócił do mojego klubu, w którym przecież spędziłem tyle wspaniałych lat, KSC Lokeren. Jestem II szkoleniowcem.

• A gdyby pojawiła się oferta z Polski? Tarasiewicz i Komornicki dali się namówić do powrotu.
– Czemu nie. Nigdy nie straciłem związków z Polską. Choć na stałe mieszkam w Belgii, w swoim ojczystym kraju bywam bardzo często. Nie mam wprawdzie tej najwyższej licencji UEFA, ale ukończyłem Szkołę Trenerów Federacji Belgijskiej przy Heysel.

• Śledzi więc Pan poczynania polskiej reprezentacji. Na trzy miesiące przed niemieckim mundialem nie ma chyba powodów do optymizmu?
– Przegraliśmy z USA, ale to nie tragedia. Amerykanie nie są już chłopcami do bicia. Najważniejsza będzie forma w czerwcu. Paweł Janas nie ma jednak łatwego zadania. Kontuzje, brak wolnych terminów na zgrupowania, nie pozwalają na trenerskie szaleństwa. W tej drużynie rewolucji już nie przewiduję.

• Obecnie cała piłkarska Polska dyskutuje przede wszystkim o obsadzie bramki. Kogo powołałby na mundial trener Lubański?
– Na szczęście ten zaszczyt spotka Pawła Janasa. Moim zdaniem jest trójka pewnych kandydatów. Dudek, Boruc i Kuszczak.

• Ale który z nich będzie numerem jeden?
– Postawiłbym na Boruca, mimo błędu, jaki popełnił w meczu z USA.

• A wrocławianin Tomasz Kuszczak? Przecież jako jedyny z Polaków regularnie gra w angielskiej ekstraklasie.
– Z całym szacunkiem do dokonań tego chłopaka, ale jeszcze nie nadszedł jego czas.

• Jaki cel należy postawić przed kadrą Janasa?
– Teoria każe mówić, że z grupy powinniśmy wyjść. Rzeczywistość czasami bywa jednak bolesna. Ale o minimalizmie nie może być mowy. Trzeba nawet zakładać, że wygramy z Niemcami.

• Aż taki u Pana optymizm?
– Dzisiaj obie drużyny prezentują podobną klasę. Uważam, że w niektórych elementach piłkarskiego rzemiosła nawet jesteśmy lepsi. Niemcy będą mieli jednak dodatkowy, bardzo mocny atut. Zagrają u siebie. A ściany zawsze pomagają gospodarzom, o czym przekonaliśmy się także i my, w pamiętnych finałach mistrzostw świata w 1974 roku.

• Będzie Pan komentował wydarzenia z Niemiec dla polskiej telewizji?
– Jak mnie zaproszą, to tak. Nie odmawiam, a z mikrofonem też czuję się dobrze.

• Jest Pan legendą polskiej piłki nożnej. Legendzie należy się odpowiednie miejsce w historii. Tymczasem o Lubańskim powstała zaledwie mała książeczka biograficzna
(„Ja, Lubański”).
– A powinna być gruba księga (śmiech)! A tak poważnie, to wolę być żywą legendą. Zresztą przy pisaniu tej książeczki przez Krzyśka Wyrzykowskiego też miałem wątpliwości, czy dobrze, że ona powstanie. Zdaję sobie sprawę, że zagrałem kilka fajnych meczów. Jeżeli ludzie o nich pamiętają, to może na powstanie większej biografii jest jeszcze czas.

• Dla wielu kibiców, którzy pamiętają mecze kadry Górskiego, symbolem zła pozostanie Anglik McFarland. Dla Pana także?
– Nie, absolutnie nie mam żalu. Jego faul z 54 min meczu z Anglią w Chorzowie miał dla mnie bardzo poważne konsekwencje. Pozrywane więzadła, odprysk kości w nodze, uszkodzone łąkotki. Ale nie było to zagranie złośliwe. Raczej przypadkowe. Pytano później wiele razy, czy McFarland mnie przeprosił. Osobiście nie, ale dlaczego miałby to zrobić?

• Bo zabrał Panu dwa lata kariery!
– Powtarzam, nie McFarland! Gdybym od razu przeszedł operację w Wiedniu, pewnie wszystko potoczyłoby się inaczej. Szybciej. A jak wiadomo, pierwszy zabieg w Polsce był nieudany. Przy obecnym poziomie naszej medycyny i przy otwartych granicach powrót na boisko nastąpiłby znacznie szybciej.

Włodzimierz Lubański
Urodzony: 28 lutego
1947 w Sośnicy (Gliwice).
Kluby: Sośnica Gliwice (1957-1958), GKS Gliwice (1958-1962), Górnik Zabrze (1963-1975), KSC Lokeren (1975-1982), US Valenciennes (1982-1984), Stade Quimper (1984), Mechelen (1985).
Sukcesy: awans z Górnikiem do finału Pucharu Zdobywców Pucharów (1970), mistrz olimpijski (1972), siódmy piłkarz Europy w ankiecie „France Football” (1972).
Rodzina: żonaty z Grażyną, córka Małgorzata, syn Michał.

KARIERA W LICZBACH
16
lat i 188 dni miał w chwili debiutu w kadrze
50
bramek strzelił w meczach polskiej reprezentacji
(dwie w nieoficjalnych)
80
występów zaliczył w barwach biało-czerwonych
155
goli zdobył w barwach Górnika Zabrze
1
tyle milionów dolarów oferował za niego w 1970 roku
Real Madryt

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ewa Swoboda ze swoją Barbie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto