Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wszyscy mówią "kocham cię"

Agata Grzelińska
Małgorzata i Krystian są bardzo zakochani. Owocem ich miłości jest pierworodny Michałek.
Małgorzata i Krystian są bardzo zakochani. Owocem ich miłości jest pierworodny Michałek.
Mieszkańcy wsi Miłosna koło Lubina pamiętają tylko jeden rozwód – Gdy ludzie słyszą, że jesteśmy z Miłosnej, zawsze mówią: „Pewnie wszyscy się tam miłują”.

Mieszkańcy wsi Miłosna koło Lubina pamiętają tylko jeden rozwód

– Gdy ludzie słyszą, że jesteśmy z Miłosnej, zawsze mówią: „Pewnie wszyscy się tam miłują”. Odpowiadamy, że tak i dodajemy, że Miłosna leży przy ruchliwej ulicy – żartuje Krystian Rudź, jeden z mieszkańców

Niewielka miejscowość przeżyła właśnie czas licznych ślubów i narodzin. Małgorzata i Krystian Rudziowie pobrali się półtora roku temu. Mają ślicznego synka Michałka. Nie myślą o wyjeździe z Miłosnej. Zamierzają w niej zbudować dom i mieć jeszcze troje dzieci.
– To bardzo spokojne i miłe miejsce – mówią.
Poznali się we Włoszech. Kilka lat temu Małgosia wyjechała na południe w poszukiwaniu pracy. Krystian był tam już od trzech lat. Popracowali razem kolejne trzy i wrócili do Polski. Ślub wzięli w październiku 2006 roku. Tydzień wcześniej bawili się na weselu Joli i Piotra.
– Moja siostra poznała swojego męża w podobnych okolicznościach. Wyjechała do pracy we Francji. Piotr już tam był i los połączył ich podobnie jak nas – opowiada Małgosia.
Prawie 70 procent mieszkańców Miłosnej to ich rodzina.
Na razie cała czwórka mieszka razem u rodziców Joli i Małgosi. Za miesiąc Rudziowie wyprowadzają się do domku naprzeciwko. – Stał pusty, więc pomyśleliśmy, że możemy go wynająć, póki nie mamy swojego domu – mówią małżonkowie. – Kończymy remont. Będziemy tam mieli więcej prywatności, a do rodziny zaledwie kilka kroków. Tam pomyślimy o siostrzyczce dla Michasia.
Rudziowie opowiadają, że od początku chcieli mieć dużą rodzinę. Temperament synka jednak nieco ostudził ich rodzicielski zapał.
Małgosia nie pracuje. Wychowuje synka. Krystian jest kierowcą tira. Wyjeżdża z domu na trzy tygodnie. Później ma tydzień wolnego. Młodzi małżonkowie nie mają kiedy się sobą znudzić.
– Trzy tygodnie to nie aż tak długo, ale wystarczająco, żeby zatęsknić – mówi Małgosia. – Gdy zbliża się dzień, w którym Krystian ma wrócić, czuję się, jakbym znów miała iść na randkę.
Małgosia i Krystian mają dobre wzorce. Pierwszym małżeństwem, które po wojnie wzięło ślub w Miłosnej, są dziadkowie pani Rudź. Franciszek i Adolfina Gretkierewiczowie są razem już 59 lat. W maju 2008 roku będą świętowali 60. rocznicę złożenia przysięgi małżeńskiej.
– Bieda wtedy była straszna. Do ślubu szłam w pożyczonej sukience – wspomina pani Adolfina.
Państwo Gretkierewiczowie poznali się w rodzinnych stronach koło Zbaraża. Wojna rozdzieliła ich na kilka lat. W 1946 roku z całymi rodzinami osiedlili się w Miłosnej. – Miałam 18 lat, jak się pobraliśmy. Zaręczyliśmy się w moje urodziny – opowiada babcia Małgosi. – Zanim byliśmy narzeczeństwem, gdy przychodzili do mnie inni chłopcy, mój przyszły mąż wszystkich przeganiał.
Gretkierewiczowie mają siedmioro dzieci, siedemnaścioro wnucząt i kilku prawnuków. – U nas w domu zawsze było pełno ludzi – mówi pan Franciszek. – Oprócz naszej gromadki, co wieczór przychodziło pełno sąsiadów, bo jako drudzy we wsi mieliśmy telewizor.
Na początku nie było im łatwo, zanim dorobili się własnego gospodarstwa, musieli przejść przez kołchoz. Pan Franciszek wspomina z tamtych czasów niekończące się zebrania. – W końcu wydzierżawiłem pole, zająłem pusty dom, musiałem kolejno kupować maszyny, dobudować budynki gospodarcze, ale poradziłem sobie – opowiada mieszkaniec Miłosnej.
Pani Adolfina wychowywała dzieci i pracowała z mężem na gospodarstwie. Po porodzie pierwszego syna o mało nie umarła. Dostała zakażenia. Pan Franciszek z Wrocławia przywoził krew dla żony. Następne narodziny przebiegały już bez powikłań. Przy siódemce dzieci ciągle było zajęcie. Potem, gdy synowie się pożenili, a córki powychodziły za mąż, do wigilijnego stołu siadało po 30 osób.
– Ledwo się pomieściliśmy – wspomina pani Gretkierewicz. – Teraz już spotkania wszystkich zdarzają się rzadko. Dzieci czasem przychodzą po radę, wnuki już żyją inaczej.
Państwo Gretkierewiczowie przez 59 lat nigdy się nie rozstawali na dłużej.
– Ale kłótnie były, tego nie da się uniknąć – stwierdza pan Franciszek.

Mężczyźni na wagę złota
Miłosna to mała miejscowość. W 2002 roku mieszkało tam zaledwie 96 osób. Od kilku lat wieś się rozbudowuje. Teraz Miłosna liczy 133 mieszkańców.
– Osiedlają się tam ludzie z Lubina i Legnicy – mówi Anna Skorupa z Urzędu Gminy Lubin.
Od lat w Miłosnej jest więcej kobiet niż mężczyzn. W 2002 roku we wsi było 42 panów i 54 panie. Teraz ta dysproporcja jest jeszcze większa: 77 kobiet i 56 mężczyzn.
Ksiądz proboszcz z parafii Trójcy Świętej w Miłoradzicach, do której należy Miłosna, uważa, że ludzie w tej wsi żyją podobnie jak w innych miejscowościach. W czasie jego pięcioletniej kadencji nie było w Miłosnej ani jednego rozwodu. Ksiądz udzielił natomiast 6 ślubów.
– To dużo, jak na tak malutką miejscowość – mówi duchowny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomocnik rolnika przy zbiorach - zasady zatrudnienia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wszyscy mówią "kocham cię" - Wrocław Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto