Naprzeciwko siebie stanęli zwolennicy i przeciwnicy legalizacji związków homoseksualnych. Doszło również do starć z policją. Uczestnicy marszu w asyście policji ruszyli spod pl. Uniwersyteckiego. Liczba manifestantów początkowo wynosiła ok. 150 osób, w miarę przemieszczania się kolumny sporadycznie dołączali do niej spacerowicze i lawinowo przybywało widzów. Spod Uniwersytetu Wrocławskiego kolorowy pochód przeszedł ulicą Grodzką do Piaskowej, potem prosto św. Katarzyny i skręcił w Wita Stwosza, by dojść do Rynku.
Nie obyło się bez incydentów. Przeciwnicy homoseksualistów od czasu do czasu wykrzykiwali obraźliwe w stosunku do manifestantów hasła. Kilka razy pojedynczy ludzie chcieli zatrzymać pochód. Kilkadziesiat minut manifestacja stała na skrzyżowaniu Wita Stwosza, Kuźniczej i Rynku, gdzie zatrzymała ich grupa przeciwników marszu tolerancji. Młodzi ludzie, ubrani głównie w bluzy, niektórzy w barwy klubowe polskich drużyn piłkarskich, tarasowali przejście i wykrzykiwali hasła typu: "Precz z różowym terroryzmem", "Wasze matki golą klatki", "Pedały idźcie się leczyć".
Protestujących otoczył kordon policji i wprowadził na Rynek. Kilku najbardziej agresywnych kontrmanifestantów aresztowno.ł Pseudokibice i przeciwnicy homoseksualistów wycofali się pod pręgierz. Parada homoseksualistów i ich zwolenników rozeszła się po godzinie 15. Dla ich bezpieczeństwa część Rynku była przez kilkanaście minut zatarasowana przez funkcjonariuszy prewencji.
- Przyszłam na manifestację zobaczyć, czy Wrocław jest tolerancyjnym miastem. Przy okazji zbieram podpisy dla Amnesty International pod petycją o zmianę polityki antyhomoseksualnej na Litwie - mówi Żaklina Wardęga. - Myślę, że każdy ma prawo do wyrażania swoich poglądów - dodaje.
Manifestanci wierzą, że marsz może pomóc im zmienić na lepsze sytuację homoseksualistów w Polsce.
- Chcemy, żeby zauważyli nas inni ludzie.Wszyscy jesteśmy przecież tacy sami. My też pracujemy i płacimy podatki - mówi Monika, jedna z organizatorek marszu, która ze względu na prośbę matki nie podaje nazwiska. - Chciałabym normalnie iść przez miasto, trzymając za rękę moją dziewczynę i żeby nikt nas nie wyzywał czy próbował rozdzielić. Dziesięć lat temu było o wiele gorzej. Teraz dużo się mówi o mniejszościach seksualnych i więcej ludzi jest tolerancyjnych - dodaje.
Nie zabrakło też przeciwników legalizacji związków homoseksualnych. Członkowie Młodzieży Wszechpolskiej rozdawali ulotki przeciwko prawu homoseksualistów do manifestowania, małżeństwa i adopcji.
- Niech nie manifestują homoseksualizmu w Polsce. Mogą wyjechać do innych krajów, jeśli nasze prawa im się nie podobają. Jak tak dalej pójdzie to dojdzie do tego co w Szwecji, a przecież Bóg stworzył mężczyznę i kobietę, a nie dwóch facetów czy dwie kobiety - uważa Andrzej Borek. - A jak już są homoseksualistami, to niech tego publicznie nie pokazują - dodaje.
Wśród przechodniów, obserwujących Wrocławski Marsz Równości, zdania również były podzielone podzielone.
- A niech sobie siedzą w domu i robią co chcą, tylko żeby nie wychodzili z tym na ulice. Nie każdy musi ich tu oglądać, a tak to się sami narzucają. Jak im źle, to niech się leczą - uważa Krystyna Szewczyk.
Z kolei Marcin Gębura popiera takie akcje. - To też Polacy i powinni mieć swoje prawa. Nie żyjemy przecież w średniowieczu i pewnych zjawisk się ukryć nie da. Homoseksualiści są wśród nas i lepiej o tym mówić niż kiedyś z przerażeniem odkryć, że ktoś z naszych znajomych jest gejem czy lesbijką. Ludzie powinni się z nimi oswoić, a taki marsz to dobry na to sposób - mówi mieszkaniec Śródmieścia.
Marsz odbywał się w ramach Festiwalu przeciw wykluczeniom, który kończy się jutro.
Czytaj również:
echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?