Wszyscy troje prowokują: Laura Pawela chce ubezpieczyć swój talent, Dariusz Orwat wybiera się na grzyby luksusową limuzyną, a Piotr Kmita pisze w dymku „Sasnal to przy mnie krasnal”
Można się uśmiechnąć i wszystko potraktować z przymrużeniem oka. Ale jednak jest jakiś wspólny rys, który każe ich sztukę przyjmować serio. Tym młodym ludziom (wszyscy są przed trzydziestką) jednak o coś chodzi – sztuka się zmienia i nikt z nich nie chce malować pejzaży. Ta twórczość opowiada o ich świecie.
W oparach absurdu
Dariusz Orwat stroi miny, przebiera się cudacznie, ale nie dajcie się zwieść – przemawia do was nie fircyk, a zatroskany obywatel. Jak sam o sobie mówi, ogromny wpływ na jego umysł miała sąsiadka Gostomska (była ponoć podobna do braci Marx). Uprawia humor absurdu, czyli coś w rodzaju romantycznego dadaizmu. Uważa, że wpływa to ożywczo na umysł. Dadaizm prześladuje go od dziecka, ale skorzystał z niego dopiero jako dorosły. – Jesteśmy pierdołami, sfrustrowanymi ciemniakami, to tak jakbyśmy w sylwestrową noc opychali się w bufecie nieświeżymi klopsami, nawet nie zaglądając do cudnej, balowej sali – mówi o swoim podejściu do życia (i sztuki). Na piątkowym wernisażu o godz. 17 w Awangardzie przy ul. Wita Stwosza 32 pokaże najnowsze realizacje.
Kpina z Warhola
Piotr Kmita bierze na tapetę światowe oraz ogólnopolskie sławy i pastiszuje je. „Sasnal to przy mnie krasnal” – umieszcza w dymku ze swoim autoportretem. Wśród dziewięciu autoportretów, prezentowanych we wrocławskiej galerii 2. Piętro (kamieniczka Małgosia w Rynku), znalazły się pastisze światowych sław: Pollocka, Lichtensteina i Warhola. Także starszej od niego Laury Paweli, o której pisze: „Paweli malunki to przy moich laurki”. Ta prezentacja studenta ASP pokazuje, że wrocławscy twórcy nie są wcale gorsi od ich sławnych rówieśników z Warszawy i Krakowa. Wystawę w „Małgosi” można oglądać do 8 lutego.
Polisa na talent
Pawela, absolwentka wrocławskiej ASP, nominowana do Paszportu „Polityki” w 2003 r., postanowiła ubezpieczyć swój talent. Wysłała około 20 ofert do firm, z piętnastoma prowadziła poważne rozmowy. Nie udało się, żadne z towarzystw nie chciało wystawić polisy. – Zdaniem agentów, talentu nie da się wycenić, a to jest przecież przedmiotem ubezpieczenia – mówi. Artystka rozmawiała o konkretnych pieniądzach. Na 100 tys. zł mogła się ubezpieczyć od następstw nieszczęśliwych wypadków, płacąc roczną składkę 2,5 tys. zł. Nie skorzystała z tej oferty. Swoją ciernistą drogę udokumentowała fotografiami i 17-minutowym filmem. Pokaże je w piątek w Entropii przy ul. Rzeźniczej 4 o godz. 19.
Alicja Majewska o prostych włosach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?