Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrocław. Zamykane oddziały w szpitalach? Lekarze rezydenci zaostrzają protest

Andrzej Zwoliński
marsz medykow
marsz medykow Karolina Misztal
Czy protest uderzy w pacjentów? Przeczytaj!

Do fizjoterapeutów i diagnostów, którzy poszli na zwolnienia i urlopy, dołączają lekarze rezydenci. Wielu z nich rezygnuje z dodatkowej pracy, a to dla kilku wrocławskich szpitali, oznaczać może poważne problemy kadrowe.

- Rząd nas nie chce słuchać stąd powrót do zaostrzonej formy protestu, który tak naprawdę trwa już od lat - mówi nam Marcin Lewicki, lekarz rezydent i jednocześnie dolnośląski przedstawiciel Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Nowa odsłona ich protestu to Akcja Zdrowa Praca. - Nasze postulaty są niezmienne, domagamy się zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB w przeciągu trzech lat, zwiększenia liczby personelu w placówkach i skrócenia kolejek do lekarzy specjalistów - przypomina Lewicki. Protest ma być formą sprzeciwu wobec stanu służby zdrowia w Polsce oraz braku realizacji porozumienia zawartego pomiędzy rządem, a lekarzami w lutym 2018 roku. Mając dość pracy ponad siły, odmawiają godzenia się na dodatkowe dyżury, co – jak przekonują - pozwala ukrywać dramatyczną sytuację kadrową i finansową publicznych szpitali. Przez ostatnie miesiące namawiali kolegów do wypowiadania klauzul opt-out do końca sierpnia i w rezultacie do rezygnacji z dodatkowych zajęć od 1 października. Chodzi o ograniczenie czasu pracy maksymalnie do 48 godzin tygodniowo.

Z ostatnich danych zebranych przez OZZL wynika, że do akcji zamierza przyłączyć się nawet do 2,5 tysiąca młodych lekarzy w całym kraju. To co prawda niewielka część 20 tysięcznej rzeszy rezydentów, ale - jak sami podkreślają - przystąpienie do „Akcji Zdrowa Praca”, przed wakacjami zadeklarowała zdecydowana większość z nich, bo ponad 70 procent. - Po 1 października przekonamy się, jaki jest realny odzew na nasze apele – mówią rezydenci.

Będzie paraliż w dolnośląskich szpitalach?

Akcja Zdrowa Praca oznacza dla części zarządzających dolnośląskimi szpitalami, przede wszystkim brak lekarzy na dyżurach i przy stołach operacyjnych. - W naszym szpitalu 53 lekarzy rezydentów i specjalistów wypowiedziało klauzule opt-out, a to oznaczać, że możemy mieć problemy z dopięciem grafików z dyżurami na poszczególnych oddziałach - mówi nam Ula Małecka rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu. Jej zdaniem trudno jednoznacznie przewidzieć skutki protestu rezydentów, bo dyrekcja szpitala próbuje się z nimi dogadać, zachęca do podpisania umów na nowych warunkach. - Nie wiemy jeszcze ilu lekarzy się na to zdecyduje, ale niektórzy już z nami podpisali umowy – dodaje rzecznik.

Zarządzającymi innymi szpitalami albo bagatelizują problem albo przekonują, że sytuacja jest pod kontrolą. Od rzecznika Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ulicy Borowskiej, usłyszeliśmy, że żaden z blisko 200 pracujących w nim lekarzy rezydentów póki co nie wypowiedział klauzuli opt-out. - Nie biorę pod uwagę ograniczenia przyjęć. Jeżeli jednak zarówno lekarze rezydenci, których pracuje u nas koło 30, jak i pozostali specjaliści, zdecydują się na wypowiedzenie klauzul opt-out, będziemy się starali tak przeorganizować pracę, by zachować ciągłość dyżurów – zapewnił nas Marcin Murmyło, p.o. dyrektora Dolnośląskiego Centrum Chorób Płuc we Wrocławiu. W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym przy ul. Kamieńskiego, część z blisko 120 lekarzy rezydentów zrobiła to już wcześniej i nie wiadomo jak teraz się zachowają. Od rezydentów dowiedzieliśmy się, że część z nich odmówi dodatkowych dyżurów, a już teraz dyrekcja ma duże problemy z obsadą i prawdopodobnie szpital będzie musiał ograniczyć przyjęcia pacjentów.

Jeszcze większe problemy z dopięciem grafików niż we Wrocławiu, będą mieli w najbliższych tygodniach, kierujący szpitalami w mniejszych miejscowościach. Powód - jak tłumaczą lekarze - jest prozaicznie prosty, w stolicy Dolnego Śląska na tysiąc mieszkańców przypada około ośmiu lekarzy, jest więc zawsze pewna szansa na znalezienie specjalistów na zastępstwo, wystarczy im odpowiednio przemówić do kieszeni. W takich miastach, jak Świdnica, Oława czy Dzierżoniów jest dużo gorzej, tam na tysiąc mieszkańców najczęściej przypada jeden lekarz i w sytuacji gdy nawet tylko kilku z nich odmówi przyjścia na dodatkowe dyżury, stawia to dyrekcje placówek w sytuacji niemal bez wyjścia.

Przypomnijmy, lekarze rezydenci protestują już od 2 października 2017 roku. Początkowo prowadzili protest głodowy, jednak z czasem zdecydowali o zmianie formy sprzeciwu wobec sytuacji w ochronie zdrowia. Od dwóch lat ich główną formą nacisku jest właśnie wypowiadanie klauzul opt-out, co wiąże się zawsze z odmową dodatkowej pracy.

Fizjoterapeuci i diagności od ponad tygodnia paraliżują pracę wrocławskich szpitali

Część pracowników laboratoriów wraz z fizjoterapeutami też wypowiedziała klauzule opt-out, co oznacza, że od tygodnia nie biorą nadgodzin. Dodatkowo zaostrzyli swój protest wracając do strajku włoskiego. Polega on na skrupulatnym wykonywaniu obowiązków z wykorzystaniem wszystkich, przysługujących przerw w pracy. W niektórych szpitalach, na przykład w Specjalistycznym Rehabilitacyjno-Ortopedycznym przy ulicy Poświęckiej, Centrum Medycznym Dobrzyńska, czy w Dolnośląskim Szpitalu Specjalistycznym, część fizjoterapeutów poszła na zwolnienia lekarskie lub urlopy. To oznacza, że kolejki do gabinetów wydłużyły się jeszcze bardziej. Na zabiegi rehabilitacyjne czekać już trzeba we Wrocławiu nawet do 5 miesięcy.

Fizjoterapeuci domagają się podwyżek o 1600 zł miesięcznie, a przede wszystkim wzrostu wyceny świadczeń gwarantowanych fizjoterapeutycznych i urlopów szkoleniowych. Ich wypłaty wahają się od 1600 do 1800 zł na rękę, a za to nie da się wyżyć - mówią. Mając dość niespełnionych obietnic ze strony rządu, postanowili o sobie przypomnieć. Praca na dwa etaty czy łapanie dodatkowych zleceń w kilku miejscach to powszechna wśród nich praktyka. W podobnej sytuacji są diagności, tam, gdzie będzie ich mniej, dłużej trzeba będzie poczekać na wyniki badań. Akcja odbywa się pod hasłem "Dość poniżania! Przestajemy ratować system”. Z kolei diagności żądają dwóch podwyżek po 500 złotych w dwóch ratach, pierwszej od zaraz, a drugiej od stycznia. Ich zarobki są niewiele wyższe od fizjoterapeutów i wahają się od od 2,5 do 3,5 tysiąca złotych.

od 7 lat
Wideo

Jakie są najczęstsze przyczyny biegunki u dorosłych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto