Jeszcze kilka wieków temu nikt nie przypuszczał, że miejsce, w którym na co dzień kupuje się świeży barani udziec czy słoninę, stanie się mekką malarzy, rzeźbiarzy, plastyków i koneserów sztuki.
Od XIII w. codziennie skoro świt na Jatki zjeżdżali rzeźnicy i układali na kilkudziesięciu ławach świeże mięso. Rzeźnia mieściła się tylko kilka kroków dalej, przy dzisiejszej ul. Odrzańskiej. To stamtąd, jeszcze przed wschodem słońca, mięso jechało wozami na Jatki.
Pierwsze wzmianki o wrocławskiej ulicy rzeźników można znaleźć już w XIII w.
Przez ponad siedem wieków miejsce to związane było z handlem mięsem. Działało tu kilka cechów rzeźników, a ostatni masarze pracowali tu do początku II wojny światowej. Jeszcze w 1939 r. świeże mięso w zakładach na Jatkach pod numerem 21 i 24 sprzedawali dwaj masarscy mistrzowie.
- Wrocławskie Jatki to najlepiej zachowany obiekt tego typu w Polsce - twierdzi dr Rafał Eysymontt z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego, autor książki "Jatki przy ul. Malarskiej we Wrocławiu".
W czasie wojny 12 z 24 kamieniczek na Jatkach uległo zniszczeniu. Odbudowano je w 1951 r.
Ale dopiero dwadzieścia lat później na Jatkach powstały pierwsze sklepy z akcesoriami dla artystów. Farby kupował tu sam organizator wrocławskiej ASP, Eugeniusz Geppert. Na Jatkach gościli także malarze Stanisław Kuklaczy i Jerzy Kapłański. Na początku lat 90. lokale handlowe oraz budynki pod numerem 1 i 2 trafiły do Związku Polskich Artystów Plastyków. Dzięki temu mogły powstać kameralne galerie i kolejne sklepiki z akcesoriami malarskimi.
Ludzie z okolicy
Irena Sosulska
Od 30 lat pracuje w sklepie z akcesoriami malarskimi "Na Jatkach". Sama nie maluje ani nie rzeźbi, ale każdy poranek spędza przy lekturze najnowszych informacji z dzienników. Nie omija też wieczornych wiadomości w telewizji. Często chodzi na spacery z wnukami. Ma ich siedmioro.
Danuta Piszcz
Na Jatkach pracuje od 7 lat - oprawia obrazy w ramy i passepartout. Choć praca zajmuje jej większość wolnego czasu, zawsze znajduje choć chwilę na rozwiązywanie krzyżówek. Najbardziej lubi te tradycyjne, unika jolek i wirówek. Gdy nie pracuje, także opiekuje się wnukami. Ona również ma ich siedmioro.
Krystyna Kowalska
Od 20 lat właścicielka Galerii Sztuki Współczesnej. Nie ma artystycznego wykształcenia. Wcześniej była redaktorem w Państwowym Wydawnictwie Naukowym, ale mąż, z zawodu i zamiłowania plastyk, namówił ją, by założyła galerię sztuki. Teraz nie zamieniłaby już swojej pracy na żadne wydawnictwo.
Blaski i cienie
Plusy:
- Świetny dojazd. Ci, którzy tu pracują, a poruszają się komunikacją miejską, nie mają problemów z dojazdem.
- Blisko na zakupy. Za rogiem jest sklep spożywczy i kilka restauracji.
Minusy:
- Jest głośno i gwarno. W pobliżu znajduje się mnóstwo knajpek i klubów. Hałas przeszkadza mieszkańcom.
- Wysokie czynsze. Jatki leżą w samym centrum, wynajem lokali w tym miejscu sporo kosztuje.
Idę na Jatki...
Prof. Bernard Jancewicz, przewodniczący komisji nazewnictwa ulic "Jatki" nazwę zawdzięczają swojej przeszłości. Właśnie tak w średniowieczu określano zespół rzeźni. Dziś w języku polskim po miejscu sprzedaży mięsa została pamiątka - określenie "krwawa jatka", na bijatykę z rozlewem krwi. Nazwa sprawia trochę problemów. Niektórzy nazywają tę ulicę "Na Jatkach". Poprawna nazwa to "Jatki". Choć oczywiście mówi się: "Jestem na Jatkach" i "Idę na Jatki".
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?