Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Saperzy pojadą do Afganistanu

Jakub Horbaczewski
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Piotr Krzyżanowski
32 podoficerów i oficerów z wojsk lądowych i straży granicznej zebrało się dziś we wrocławskim Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych przy ul. Obornickiej. Od rana biorą udział w krajowym kursie instruktorów przeciwdziałania improwizowanym urządzeniom wybuchowym (C-IED).

Czym są "ajdiki"? Nazwa mało medialna, ale to właśnie popularnie zwane minami-pułapkami ładunki, które w Afganistanie zbierają najkrwawsze żniwo wśród żołnierzy koalicji. - Szacujemy, że obecnie 60 procent wszystkich ataków na naszych żołnierzy dokonywanych jest właśnie za pomocą takich ładunków - mówi por. Paweł Medyński.

Do wrocławskiej jednostki zjechali doświadczeni saperzy, którzy pogłębiają swoja wiedzę, aby następnie przekazywać ją w swoich jednostkach, a przede wszystkim podczas misji. - Przenosimy na nasz grunt realne doświadczenia wyniesione z kontyngentów, bo większość z nas w Afganistanie już była - wyjaśnia mjr Tomasz Mularczyk, dowódca dzisiejszych działań.

A te były dwufazowe. Najpierw część teoretyczna, następnie poligon. Wojsko otworzyło przed mediami dwie zaimprowizowane chaty afgańskie. Pierwszą przekształcono w domowe "laboratorium" chemiczne, w drugiej zorganizowano warsztat produkujący ładunki wybuchowe. - Odwzorowaliśmy dokładnie afgańskie realia, by pokazać naszym saperom czego mogą się spodziewać i na co zwracać uwagę w afgańskiej wiosce - wyjaśnia ppłk. Piotr Tomków.

Obok gotowych i przygotowanych do użycia ładunków i najczęściej stosowanych przez talibów urządzeń służących do wywołania detonacji, w chatach były także przedmioty, które - na pierwszy rzut oka - groźne nie są. Ot, choćby akumulator, maszynka do mielenia kawy, waga, kuchenka czy
kanister. - Ale dla przeszkolonego żołnierza to już jest ślad, że może tu funkcjonować domowy warsztat produkujący śmiercionośne ładunki - mówi por. Medyński.

W kolejnej sali przedstawiono metody umieszczania i odpalania min-pułapek. - Wszystkich nie bylibyśmy w stanie pokazać. Jest ich mnóstwo, a przeciwnik z miesiąca na miesiąc wymyśla coraz to nowe - wyjaśniał kpt. Piotr Szczepański, rzecznik centrum. Pomysłowość talibów rzeczywiście nie
zna granic. Saperzy spotkali się już z ładunkami umieszczanymi w pniach drzew, beczkach po paliwie, a nawet w... martwej zwierzynie. Do detonacji wystarcza czasem zwykła butelka z wodą. - Uczulamy żołnierzy, by zwracali uwagę na dosłownie wszystko, co budzi ich wątpliwości - mówił ppłk.
Tomków. "To, czego się samemu nie upuściło, tego się nie podnosi" - przypomniał złotą zasadę.

Po prezentacji, przyszła pora na poligon. Zainscenizowano atak na konwój - najczęstsze zdarzenie, z jakim spotykają się polscy żołnierze na misjach. Pod jednym z pięciu hummerów konwoju wybuchła mina-pułapka. Dodatkowo przeciwnik rozpoczął ostrzał z broni maszynowej. Żołnierze mjr. Mularczyka
ćwiczyli zachowanie się, zgodnie z NATO-wskimi procedurami, w tego typu sytuacji. - Najtrudniejszym elementem jest wydostanie rannych z uszkodzonego pojazdu, kiedy dochodzi do kontaktu z przeciwnikiem, a dowódca często traci łączność z uszkodzonym pojazdem - komentował mjr Mularczyk. Jak przyznaje, coraz częściej w Afganistanie zdarzają się kompleksowe ataki, podczas których przeciwnik oprócz detonacji ładunku wybuchowego atakuje próbujących udzielić pomocy żołnierzy przy pomocy broni maszynowej lub ręcznych granatników.

W tej chwili trwają ćwiczenia poligonowe zamknięte dla mediów. Sam kurs potrwa do 20 maja.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto