Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrocław. Co ma wspólnego Disney z naszym zoo?

Redakcja
Wrocławskie zoo i fundacja Disney łączą siły, aby ratować zwierzęta
Wrocławskie zoo i fundacja Disney łączą siły, aby ratować zwierzęta materiały prasowe zoo
Fundacja Disney Conservation przeznaczyła na realizację programu prowadzonego przez zoo wrocław i fundację Free the bears 20 tysięcy dolarów, co w przeliczeniu da kwotę około 80 tysięcy złotych. Pieniędzy wystarczy na cykl warsztatów dla 200 osób. W zajęciach udział biorą całe rodziny, aby wiedza mogła być przekazywana dalej.

Cel projektu to edukacja, a także ukazanie miejscowej ludności, że na zwierzętach można zarobić nie tylko raz, ale także w inny sposób, na przykład dzięki turystyce. Ale aby taki biznes był możliwy, niezbędna jest zmiana myślenia i chęć zadbania o środowisko.

- Ludzie w Laosie są bardzo dumni ze swojego dziedzictwa kulturowego. Chcemy im pokazać, jak ważne jest także dziedzictwo przyrodnicze. Kraj się otwiera na turystów, każdego roku przyjeżdża ich tam coraz więcej. Chcemy uświadomić tym osobom, że mogą oni zwiedzać nie tylko świątynie, ale także lasy czy rzeki, które Laos ma przepiękne. Ale aby było to możliwe, należy chronić przyrodę, bo niedługo nic do zwiedzania już nie zostanie. Ludzie muszą zacząć dostrzegać to piękno i zrozumieć, co właściwie miejscowa przyroda może im dać - mówi Anna Mękarska, specjalista ds. ochrony gatunkowej we wrocławskim zoo.

Uczestnicy programu cykl spotkań zaczęli od zwiedzenia dwóch pobliskich sanktuariów, gdzie przebywają uratowane z niewoli zwierzęta. Pierwsze z nich jest stare, ma ponad 50 lat. To już prawie naturalny las deszczowy ze wszystkimi piętrami roślinnymi występującymi w tamtym miejscu, a także bogactwem zwierząt. Później dla kontrastu mieszkańcy zobaczyli nowe sanktuarium, które powstało 2 lata temu na terenie dawnych pól uprawnych. Teren ten był wyniszczony i jałowy. Mogli zobaczyć, jak ta przestrzeń została zdewastowana i co takie działania mogą nieść za sobą. Brak drzew to większe ryzyko na przykład lawin błotnych, które są częstym problemem w Laosie.

- Kolejny etap programu to nawiązanie więzi ludzi i zwierząt. Jest to bardzo trudne, ponieważ w kulturze wschodniej są one traktowane bardzo przedmiotowo. Mają czemuś służyć, więc normą jest ich zabijanie czy handel. Tutaj te osoby mogą zobaczyć, jak laoscy opiekunowie pracują ze zwierzętami, jak niedźwiedzie czy inne gatunki się do nich przywiązują, jak ich słuchają i uczą się nowych umiejętności, których nie miały okazji spróbować w niewoli - mówi Anna Mękarska.

Kolejnym krokiem będzie odtwarzanie przez miejscową ludność lasu deszczowego. Własnoręcznie zasadzą oni drzewa i inne rośliny, które staną się w późniejszym czasie domem dla uratowanych zwierząt, np. żółwi, pangolinów czy zwierząt kopytnych. Program może przynieść mieszkańcom Laosu wymierne i policzalne korzyści, a także podnieść poziom ich życia. Obecnie są oni uzależnieni od pogody i upraw ryżu. W tym roku pora deszczowa spóźniła się o 2 miesiące, nie wiadomo więc czy uprawy się udadzą. Jeśli nie, miejscowi będą mieli nad sobą widmo głodu. Natomiast jeżeli nauczyliby się wykonywać inne prace, żyć z turystyki lub wytwarzania pamiątek, mogliby poprawić swoją sytuację.

- Laotańczycy wyrabiają już na przykład bransoletki z rozmontowanych wnyków. W przyszłości powstawać mają także tekstylne torby czy inne gadżety. Każde miejscowe plemię ma swoje materiały, swoje wzory. Mogliby to wykorzystać, tworzyć pamiątki, które później będą sprzedawane w sanktuariach - wylicza Anna Mękarska.

Trudna sytuacja

Przed działaczami jeszcze daleka droga. Na ten moment niestety nielegalne zabijanie zwierząt w krajach Azji Południowo-wschodniej nie zmniejsza się, a cały czas rośnie.

- Wielkie wymieranie gatunków trwa, jest coraz gorzej. Po rewolucji zielonej, kiedy zaczęto intensywnie uprawiać ryż i zlikwidowano problem głodu w tamtym rejonie, populacja ludzka eksplodowała, także jej dobrobyt wzrósł. Nie spowodowało to jednak zatrzymania przesądów. Przeciwnie. Kiedyś mniej osób było stać na wyroby medycyny naturalnej. Dziś większa grupa może sobie na to pozwolić, więc zwiększa się także podaż - mówi Radosław Ratajszczak, prezes zoo Wrocław.

Jednym z elementów, bardzo popularnych w krajach azjatyckich, jest żółć niedźwiedzia. Według miejscowych wierzeń ma ona zbawienne działanie na wiele chorób. Niedźwiedzie himalajskie i malajskie są więc masowo wyłapywane z natury i latami przetrzymywane w klatkach niewiele większych od rozmiaru ich ciała. Na stałe zamontowane mają do ciała rurki, którymi spływa drogocenna żółć.

Miejscowe fundacje odbierają lub odkupują te zwierzęta i umieszczają je w specjalnie do tego stworzonych sanktuariach. Nie jest to jednak tania sprawa. Budowa wybiegu dla jednej pary niedźwiedzi to koszt około 40 tysięcy złotych. Wrocławskie zoo postawiło sobie za cel sfinansowanie jednego z nich. Wciąż prowadzona jest zbiórka pieniędzy na ten cel.

Pod naciskami różnych krajów i organizacji prozwierzęcych, rząd Laosu zdelegalizował fermy niedźwiedzi i łapanie zwierząt. Spowodowało to jednak, że z ich ratowaniem trzeba się bardzo śpieszyć, ponieważ właściciele hodowli masowo je teraz sprzedają, zabijają lub kaleczą, aby jeszcze coś na nich zarobić. Obecnie w nielegalny sposób przechowywanych jest nadal ponad 100 niedźwiedzi.

W Laosie pomocy potrzebują nie tylko niedźwiedzie

Wrocławskie zoo angażuje się w wiele projektów prowadzonych na terenie Laosu. Działacze biorą udział w ratowaniu pangolinów, czyli małych ssaków także masowo zabijanych i wykorzystywanych w medycynie ludowej.

Prowadzony jest również ochronno-badawczy projekt dotyczący szczura skalnego. To gatunek do tej pory uważany za wymarły około 2 miliony lat temu. W 2005 roku okazało się jednak, że ta żywa skamielina nadal istnieje. Została spostrzeżona na miejscowym targu, gdzie szczury były nielegalnie sprzedawane.

Kolejną akcją jest czyszczenie parków narodowych z wnyków zastawianych tam przed kłusowników. Tylko z jednego z nich w ciągu 2 miesięcy zdjęto około 300 tysięcy stalowych pułapek, w które łapane są różne ssaki, a także ptaki.

Azja Południowo-wschodnia uznawana jest za kolebkę przyrodniczą. Jeśli różnorodność gatunkowa tam zostanie zaburzona, wówczas może być to znamienne w skutkach dla całego środowiska naturalnego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto