Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wolność okiem żołnierza zawodowego

Michał Potocki
Michał Potocki
Starszy chorąży Andrzej Pigla opowiada o życiu żołnierzy w bazach na obcym terytorium i o wpływie misji wojskowych w Iraku i Afganistanie na sytuację w naszym kraju.

Niedawno wrócił pan z misji w Afganistanie. Co robiła tam pana jednostka?

W KAIA (Kabul Afghan International Airport) była grupa 70 Polaków, którzy zabezpieczali działalność lotniska. Byliśmy lead nation, czyli przez pół roku dowodziliśmy całą misją. Byliśmy tam po Belgach drugą siłą, a jeśli chodzi o zakres prac byliśmy najważniejszą nacją. Myślę, że pozostawiliśmy po sobie pozytywne wrażenie i wykonaliśmy dobrą robotę.

Czy te polskie zadania były niebezpieczne?

Wcześniej byłem w Iraku w grupie bojowej, gdzie praktycznie codziennie wyjeżdżałem na patrole, konwoje, działalność operacyjną poza bazą. W Afganistanie wykonywaliśmy zadania o innym charakterze. Zabezpieczaliśmy funkcjonowanie całego lotniska. Ciążyła nade mną teraz większa odpowiedzialność, ale o szczegółach nie mogę mówić. Na takiej misji każdy musi się liczyć, że jest ciągłe zagrożenie i być świadomym, że w każdej chwili może być zmuszony podjąć działanie. Musi być gotowym użyć broni i być przede wszystkim żołnierzem.

Ale maraton w Afganistanie pan zorganizował.

Tak, w Iraku mogłoby być to trudne, ale wtedy bieganie dopiero zaczynało mnie kręcić. Teraz mam na koncie 19 skończonych maratonów i dużo biegów na krótszych dystansach. W Afganistanie mieliśmy na terenie bazy o wiele więcej miejsca i to pewnie ułatwiło mi organizację Wrocławskiego Maratonu w bazie w Kabulu.

Trudniej było w Iraku czy Afganistanie?
Gorzej było w Afganistanie. Najemnicy i fanatycy religijni są coraz lepiej wyszkoleni. A ładunki wybuchowe mogą być ukryte wszędzie. Nie znaleziono póki co sposobu na walkę z zamachowcami samobójcami. Zdarzyło się, że ładunki były nawet zatopione w asfalcie, po którym wielokrotnie jeździły auta i przemieszczali się nasi żołnierze. Polacy ze swoim pozytywnym nastawieniem do mieszkańców są lubiani.

Możecie liczyć na jakieś specjalne względy?

Zdarzało się, że w Iraku dzieci ostrzegały nas przed pułapkami. Czasem przejeżdżaliśmy przez dany teren i nic się nie działo, a potem jechał tą samą drogą konwój innej nacji i zostawał ostrzelany, ktoś ginął. Tam ludzie są biedni, dzieci czasem w rynsztoku szukają jedzenia. Oni się cieszą z butelki wody mineralnej, batona czy owoców, bo wszystkiego im brakuje. Dawaliśmy im, co mogliśmy, to pewnie uratowało nam kilka razy skórę. Polska flaga była rozpoznawana i wzbudzała zaufanie.

Czy wojsko jest jeszcze patriotyczne, czy to po prostu zawodowa praca?

Uważam, że każdy, kto nosi mundur z flagą Polski, czuje się żołnierzem, wykonuje solidnie swoją pracę jest patriotą. Chociaż opinia publiczna jest czasem nieprzychylna. Ja czuję się patriotą i moi koledzy w różnym może stopniu, ale również czują się odpowiedzialni za nasze państwo. Nie jesteśmy fabryką czy zakładem pracy, ale zapewniamy Polsce bezpieczeństwo.

Poza granicami kraju?

Owszem jest tylu zwolenników misji co przeciwników, bez względu na to, co byśmy nie robili. Dzisiaj sytuacja polityczna pozwala, a nawet obliguje nas do uczestniczenia w takich konfliktach. Gdyby nasz kraj był zagrożony, nasi sojusznicy wypełnialiby swoje zobowiązania wobec Polski na naszym terenie.

A taki żołnierz polski za granicą nie ma rozterek, że służy w obcym kraju?

Nie, my myślimy innymi kategoriami. W większości przypadków wyjazd to indywidualna decyzja, chociaż w przypadku rozkazu musimy go wykonać. Uważam, że każdy żołnierz powinien przynajmniej raz wyjechać na misję, żeby zdobyć doświadczenie i zobaczyć, jak naprawdę wygląda taka praca. Owszem, często rozmawiamy na ten temat między sobą. Zgadzamy się w tym, że jedziemy na misję bronić ludzi przed terrorystami i ochronić przyszłe pokolenia. Żeby ludzie w przyszłości mogli żyć w spokojnym, demokratycznym świecie i nie obawiali się, że przyjdzie jakiś człowiek i wyrządzi zło, np. wysadzi siebie w imię jakiś dziwnych idei i skrzywdzi innych.

Mówi się czasem, że ludzie wyjeżdżają na misje, żeby zarobić.

Pewnie jest to też ważny czynnik. Co tu dużo mówić, żołnierze z małych garnizonów tzw. "zielonych" często utrzymują całą rodzinę. Dla każdego żołnierza misja to zastrzyk pieniędzy. Wydaje mi się, że równie ważna jest chęć sprawdzenia się i uczestniczenia w wyjątkowych wydarzeniach.

Często obecność naszych żołnierzy strefach, gdzie prowadzona jest wojna, jest krytykowana.

Tak, ale np. misja w Iraku wyszła nam na dobre. Bezcenne jest doświadczenie, które zdobyli polscy żołnierze, ale też proste rzeczy, jak indywidualne wyposażenie. Jest duży postęp od czasu Iraku. Chociażby popularne Rosomaki. Zawsze coś można poprawić, ale jest już o wiele lepiej w tej kwestii. Teraz nie mamy się czego wstydzić. Oczywiście, jeśli porównać ciężki sprzęt i lotnictwo, to nie mamy jak rywalizować z bogatszymi krajami.

Jak pan spędzi dzień w Święto Niepodległości?

Z rodziną, będę nadrabiał czas, kiedy mnie nie było. Dla żołnierza każde święto narodowe jest ważne. Zwraca się wtedy uwagę na historię i fakty z przeszłości kraju, na co zwykle nie ma czasu. To jest święto wszystkich Polaków, bez względu na zawód. Nawet jeśli ktoś pracuje gdziekolwiek poza Polską, ale propaguje swój kraj, to też i jego święto.

Dziękuję za rozmowę

Z żołnierskim pozdrowieniem dla wszystkich pełniących służbę w kraju i zagranicą.


Czytaj również:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto