Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Szymon Sobczak: Będziemy gotowi na finał!

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
Szymon Sobczak strzelił pierwszego gola w meczu z Piastem Gliwice, a swoją grą bardzo pomógł Wiśle Kraków wygrać to spotkanie 2:1 i awansować do finału Pucharu Polski.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Gol, jakiego strzelił pan Piastowi Gliwice w 48 sekundzie meczu był najszybszym w karierze?
- Pewnie tak i pewnie najszybszym, jakiego Wisła strzeliła w Pucharze Polski.

- Takie rozwiązanie tego rzutu rożnego, po którym padł gol było ćwiczone?
- Na pewno przede wszystkim przeanalizowaliśmy poprzednie spotkanie ligowe. I mówiłem chłopakom w szatni, że musimy od samego początku narzucić rywalom twarde warunki. Tym bardziej, że graliśmy u siebie. Musieliśmy pokazać od samego początku, że czujemy się mocni. Nie mogliśmy wymarzyć sobie pewnie lepszego otwarcia jak szybko strzelona bramka. To sprawiło, że z Piasta trochę zeszło powietrze. Na pewno mieli swój plan na ten mecz, ale szybko musieli to weryfikować.

- Nie był to dla Wisły łatwy mecz, ale wygraliście go zasłużenie. To taka dodatkowa satysfakcja, że nikt wam nie może zarzucić, że do tego finału wślizgnęliście się przypadkiem?
- Wystarczyłoby cofnąć się teraz do naszej rozmowy po meczu z Chrobrym, gdy powiedziałem, że nie znaleźliśmy się w tym półfinale przez przypadek, bo wyeliminowaliśmy dobrych rywali. Nikogo w tych rozgrywkach nie zlekceważyliśmy. Pokonaliśmy wcześniej Widzew, ale mieliśmy też respekt do Piasta, bo wiedzieliśmy, że to jest dobra drużyna. Wiedzieliśmy też, że będą liczyć na stałe fragmenty gry, co się potwierdziło. Patrząc na cały ten mecz, mieliśmy go pod kontrolą. Oczywiście widać było lekkie zmęczenie, bo graliśmy praktycznie w tym samym zestawieniu, co w lidze, ale w końcówce poniosły nas trybuny. Wspominałem, że ten nasz dwunasty zawodnik będzie po naszej stronie. Myślę, że tak samo będzie na Stadionie Narodowym.

- Rzeczywiście, szczególnie w samej końcówce meczu stadion Wisły odleciał. Mieliście ogromne wsparcie. Jak z perspektywy boiska czuł pan tę atmosferę?
- Cieszę się, że był komplet. Wiemy jak długo Wisła nie grała o żadne trofeum, więc czuć było ten głód sukcesu. Wiem, że po ostatnim meczu ligowym było dużo niedowiarków. Spotkaniem z Piastem udowodniliśmy jednak kolejny raz, że stać nas na bardzo wiele i nie skreślałbym tego zespołu po ostatniej ligowej porażce. Oczywiście gra na dwóch frontach nie jest łatwa. Tym bardziej jeśli zobaczymy, ile mamy teraz kontuzji. Każdy zdrowy zawodnik jest teraz na wagę złota. A co do kibiców, to super, że stadion odleciał, ale pocieszymy się chwilę z tej wygranej i trzeba szybko zacząć myśleć o meczach ligowych.

- No właśnie, skoro poruszył pan temat ligi. Proszę powiedzieć, dlaczego nie macie takiego nastawienia mentalnego tydzień w tydzień w spotkaniach ligowych jak w tym meczu z Piastem?
- Odpowiem nieoryginalnie. Wiele osób powtarza, że Wiśle w tym składzie lepiej grałoby się w ekstraklasie. Po jednym spotkaniu z Widzewem jeszcze pewnie nie, ale po dwóch już bardziej można to ocenić, że coś w tym jest. My też potrafimy grać z kontrataku. W lidze jesteśmy zmuszani przede wszystkim do gry atakiem pozycyjnym. Wytłumaczeń szukał jednak nie będę. W I lidze decyduje tzw. mental, nastawienie. Tak te mecze wyglądają. Gdybyśmy wzięli drużynę Chrobrego, to myślę, że dla nich to był mecz sezonu z Wisłą Kraków. W tej lidze gra z nami to jest tak jak w lidze hiszpańskiej z Realem Madryt. Dlatego nasze zaangażowanie musi być nie na 100, a na 120 procent, bo rywale umierają w tych meczach z nami. My jeśli chodzi o umiejętności, poradzimy sobie z każdym, ale musimy do tego gryźć trawę. Mówiłem o tym już przed sezonem, mówię o tym teraz. Do każdego do dotarło. Do jednych szybciej, do innych później, ale najważniejsze jest, że cały czas jesteśmy w grze. Jeśli przyjdzie nam gonić w końcówce rywali, to jesteśmy w stanie to zrobić. Oczywiście nie będzie to łatwe, bo gramy z zespołami z dołu, które walczą o życie. I czasami to są trudniejsze mecze niż te z górą tabeli. Skupiłbym się zatem na tym, że mentalnie to zwycięstwo z Piastem i awans do finału powinny zbudować nasz zespół jeszcze mocniej. Finał na Narodowym daleko, a teraz trzeba skupić się w pełni na lidze.

- Co pomyślał pan, gdy wybrzmiał ostatni gwizdek w meczu z Piastem?
- W końcówce meczu już trochę brakowało sił, a trzeba było jeszcze popracować w defensywie, bo Piast robił wszystko, co mógł, żeby odrobić straty. Miałem jednak przede wszystkim taką myślę w głowie wtedy, że nie możemy już tego finału wypuścić z rąk. Nie mogliśmy zrobić tego dla najbliższych, dla kibiców, dla ludzi, którzy tak długo na to czekali. Stadion był pełny, eksplodował. A ile jeszcze było kibiców przed telewizorami, którzy nie mogli dostać się na mecz. Myślę, że to był dzień, który w jakimś stopniu tym wszystkim ludziom zrekompensował te wszystkie cierpienia, które musieli z powodu porażek Wisły znosić w ostatnich latach. Przed meczem z Piastem miałem okazję „odpalić” sobie filmik jak Wisła w europejskich pucharach awansowała po bramce zdobytej przez Odense w meczu z Fulham. Wiem jak bardzo ludzie czekali tutaj na takie chwile. Dlatego bramka w 1 minucie dodała jeszcze wszystkim takiej dodatkowej wiary. Ci ludzi, kibice są cały czas z tym klubem. Oni nigdy nie zostawią Wisły, bo będą słabsze wyniki. Taki sukces, awans do finału zbuduje jednak cały klub. Nie obiecam dzisiaj, że wygramy wszystkie mecze do końca, ale mogę obiecać, że zrobię wszystko, żeby nie zabrakło nam w żadnym meczu woli walki. Bo tylko tak możemy zdobywać trzy punkty tydzień w tydzień. A na Stadionie Narodowym wszystko może się stać. Gdy startowaliśmy do tej przygody wielu nas przekreślało, a ja powtarzałem dlaczego taki klub jak Wisła miałby nie zagrać w finale? Jesteśmy w nim! I będziemy gotowi na niego! I nie wyobrażam sobie, żeby na tym meczu zabrakło naszych kibiców. Nawet nie wiem czy chciałbym grać w takiej sytuacji, bo to, co dzieje się przy okazji naszych meczów ligowych i naszych kibioców, to jest kabaret. Cała społeczność wiślacka musi zrobić wszystko, żeby kibice Wisły mogli wziąć udział w tym piłkarskim święcie.

- Był pan już kiedyś na Stadionie Narodowym?
- Nie byłem, ale ktoś kiedyś powiedział mi, że gdybym pewne rzeczy robił inaczej, to mógłbym tam grać nawet w reprezentacji. Cieszę się jednak z miejsca, w którym dzisiaj jestem. Zawsze mówię to, co myślę, choć nie wszyscy potrafią przyjąć pewne rzeczy. Zawsze idę swoją drogą. A co do Stadionu Narodowego, to niedawno przejeżdżaliśmy koło niego. Teraz tam pojadę i będę miał tam swój cel do zrealizowania.

- Zebrał pan owację na stojąco od kibiców Wisły, gdy schodził pan z boiska. Co to dla pana oznacza?
- Dla mnie, czyli osoby mocno związanej z klubem jest to duże przeżycie. Cały zespół zasłużył jednak na bardzo duże pochwały. Wszyscy stawiali nas w roli „underdoga”. A ja uważałem, że to my jesteśmy faworytem. Wiedząc, że wygraliśmy przy Reymonta z Widzewem, to teraz w kolejnym meczu pokazaliśmy jakość piłkarską. Piast miał swoje sytuacje, ale przy wyniku 2:0 potrafiliśmy ustawić się nisko. To też jest mądrość zespołu, której brakowało nam w Głogowie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Szymon Sobczak: Będziemy gotowi na finał! - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto