Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielki świat bankietów i przyjęć, pozowania, to nie jest mój świat. Rozmowa z Robertem Gonerą, aktorem z Wrocławia

Robert Migdał
Robert Gonera
Robert Gonera fot. Tomasz Gola
Gra w serialach w Polsce i Niemczech, wystąpił w teledysku, a za chwilę będziemy go mogli zobaczyć na teatralnych deskach w... musicalu. Robert Gonera, znakomity aktor filmowy i teatralny, opowiada m.in. o życiu z dala od celebryckiego świata, swoich relacjach z synami i córką oraz o sztukach teatralnych, które na razie pisze do szuflady. Rozmawia Robert Migdał

Otwieram internet i czytam: "Robert Gonera stoczył się na samo dno"…

- No to widzisz na żywo, jak wygląda dno (śmiech).

Widuję cię dość często, sporo rozmawiamy, mamy wspólnych przyjaciół i jakoś nie widzę twojego upadku. O co chodzi?

- Nie mam pojęcia, dlaczego to bagno o mnie krąży po internecie. Mieszkam sobie spokojnie we Wrocławiu, mam dom, ciężko pracuję. Na szczęście nie czytam o sobie tych bzdur w sieci. I może dobrze - nie stresuję się. Zapewniam: bardzo daleki jestem od upadku.

"Robert Gonera pije...", "Robert Gonera jest bezdomny..."

- (uśmiech). Od siedmiu lat nie pije alkoholu. Dach nad głową mam. I to bardzo przyjemny. Myślę, że jak nie ma się do czego u aktora "doczepić", to mu się tu coś zarzuci, to tam i ten szlam zaczyna płynąć. Może tak się dzieje dlatego, że nie pojawiam się zbyt często publicznie, na przyjęciach, ściankach, no i "dziennikarze" doszukują się przyczyn takiego stanu.

No bo celebrytą to ty raczej nie jesteś.

- Wielki świat bankietów i przyjęć, pozowania, to nie jest mój świat. Ja byłem przez pewien czas w tym świecie i bardzo mnie to męczyło, nie podobało mi się. Dlatego wolałem się schować do swojej niszy, trochę na uboczu. Też dzięki temu, że mieszkam trochę dalej od stolicy, we Wrocławiu, to ten celebrycki świat mnie mniej dotyka. I dobrze. Mogę się skupić na pracy.

A nad czym teraz pracujesz?

- Po pandemii znów zaczął być kręcony niemiecki serial "Polizeiruf 110". To film, w którym występuję już ponad pięć lat. Właśnie przygotowuję kolejny odcinek dla niemieckiej telewizji.

Kogo tam grasz?

- Nadkomisarza, który jest szefem posterunku polsko-niemieckiego w Świecku. Gramy oczywiście po niemiecku. Policjanci pracujący na tym posterunku zajmują się głównie problemami polsko-niemieckimi.

Dobrze mówisz po niemiecku?

- Nie sprawia mi to problemu, bo przez wiele lat uczyłem się tego języka. Scenariusz czytam po niemiecku i już przygotowując się do roli wchodzę w sferę tego języka. Potem przyjeżdżam dwa dni wcześniej, "rozgaduję" się po niemiecku i mogę już potem swobodnie grać w tym języku.

Ten serial nie jest pokazywany w Polsce?

- Na razie tylko w Niemczech.

Jesteś rozpoznawalny za naszą zachodnią granicą?

- Zdarza się, głównie wśród policjantów (uśmiech). Ale listy przychodzą od fanów z Niemiec. Wolfgang z Bawarii pisze, że ogląda, że mu się podoba. Każdy taki list jest miły.

Zaczynasz też kręcić serial w Polsce.

- W drugiej połowie sierpnia zaczynam pracę na planie serialu "Powrót" Dominika Panka. To opowieść o zmartwychwstałym człowieku, który nagle obudził się po śmierci. Gram tam pracownika agencji pogrzebowej. Za chwilę biorę też udział w Festiwalu Aktorstwa Filmowego we Wrocławiu - będę na nim jurorem.

A propos festiwali. A co z twoim dzieckiem, festiwalem scenarzystów "Interscenario"?

- Chętnie bym go reaktywował. To był mój pomysł, parę edycji zrobiłem, ale nie mam czasu i siły go organizować. Gdyby ktoś chciał kontynuować ten festiwal - to zapraszam. Ja chętnie pomogę.

Znasz się na pisaniu scenariuszy, to może byś napisał jakiś scenariusz dla siebie? Myślałeś o tym?

- Teraz piszę sztuki teatralne. Dwie już napisałem, trzecią piszę. Na razie pisze do szuflady, bo ludzie piszący scenariusze, sztuki, mają trudności w dotarciu do realizatorów. Są oczywiście konkursy dla piszących - może kiedyś zdecyduję się wysłać...

O czym opowiadają te twoje sztuki teatralne?

- Ta ostatnia rzecz jest o początkach pandemii. Akcja rozgrywa się we Wrocławiu. Jest naukowiec badający enzym, który byłby pomocny w walce z koronawirusem, a jego badania wzięto pod uwagę w konstrukcji szczepionek przeciwko koronawirusowi. Ale głównymi bohaterami jest para młodych ludzi, punków, która żyje w czasie pandemii.

Temat na czasie.

- Kiedyś nowymi sztukami zajmował się Wrocławski Teatr Współczesny. Z chęcią bym z nim nawiązał współpracę. Może w końcu nie będę odbierany tylko jako aktor, ale też jako autor.

A te dwie sztuki, które już napisałeś i które leżą w twojej szufladzie?

- Pierwsza to poemat poetycki - tekst o wartościach, o tym, co się w świecie dzieje. A druga - napisałem ją z moją znajomą - to historia Rity, która jest dorosłą, dojrzałą kobietą. Pastisz na amerykańską sztukę psychologiczną.

Słyszałem, że będziemy cię mogli znów zobaczyć na teatralnych deskach, tym razem Teatru Muzycznego w Gdyni.

- Bardzo się cieszę z tej propozycji. Uwielbiam grać w teatrze. Teatr przygotowuje inscenizację "Mistrza i Małgorzaty", w wykonaniu kompozytorskim Janusza Stokłosy, a Janusz Józefowicz to reżyseruje. Dostałem propozycję, żeby zagrać Wolanda. To bardzo interesujące przedsięwzięcie.

To byłaby rola i aktorska, i wokalna?

- Tak, mam dwa songi do wyśpiewania. Są w miarę dobrej tonacji i dam sobie z nimi radę. Poza tym ze śpiewaniem nigdy nie miałem problemu - w czasie moich początków, zaraz po szkole, występowałem we wrocławskim Teatrze Muzycznym. Śpiewam nie tylko przy goleniu (śmiech)

Dłuższy czas mieszkałeś w Warszawie, teraz we Wrocławiu. Wrocławskie teatry nie korzystają z okazji, że mają dobrego aktora na miejscu i nie upominają się o ciebie?

- No niestety nie, a bardzo bym chciał pokazać się znów na deskach wrocławskich teatrów.

Czas koronawirusa był bardzo trudny, też zawodowo, dla artystów.

- Bardzo trudny. Na szczęście jakoś przeżyłem. Nie było pracy i dopiero teraz wychodzę na prostą. Na szczęście nie narobiłem długów - wylądowałem po koronawirusie na czysto, choć żadnych tarcz pomocowych od państwa nie dostałem. Żyłem z oszczędności, przyjaciele mi pomagali.

Wielu artystów myślało w tym czasie o zmianie zawodu, o zarabianiu w inny sposób. Ty też?

- W czasie pandemii trudno było znaleźć też inną pracę. Ale przed pandemią próbowałem imać się innych różnych, poza artystycznych, zajęć. Po prostu żeby zarobić na życie.

Gdzie pracowałeś?

- W fotowoltaice. Byłem ambasadorem marki pewnej firmy, pomagałem im w działaniach marketingowych. Ale nigdy nie myślałem, żeby porzucić aktorstwo na stałe. Poza tym mam zrobione papiery producenta kreatywnego - to wszystko "wisi" na aktorstwie i przy aktorstwie w życiu zostanę.

Ostatnio też sporo grałeś.

- Pojawiłem się w filmie "Serce oskarżycielem" - to film krótkometrażowy Adama Unierzyńskiego z Poznania. To filmowa adaptacja jednego z opowiadań Edgara Allana Poe. W tej chwili ten filmik jeździ po różnych festiwalach i zbiera dobre recenzje.

I wystąpiłeś w teledysku zespołu PRO8L3M. To coś nowego dla ciebie. Zaskoczyłeś mnie.

- Hollywodzka rola (śmiech)

No co? Fajnie zagrałeś.

- Co śmieszniejsze, ja nie słucham rapu. Gdy pojawiła się ta propozycja, to zapytałem syna o tego wykonawcę. Przekonała mnie rola - gram ciekawą postać, gangstera małomiasteczkowego, z opłotków. To zostało fantastycznie przez ekipę sfilmowane. Troszeczkę się wstydzę udziału w tym teledysku, bo tam strasznie dużo wulgaryzmów pada - ale cóż, to taki raperski klimat.

Nie marzy ci się rola w filmie fabularnym, na miarę kreacji w "Długu".

- Ja mam marzenia na poziomie tego, co jest. Może to nie jest słuszne myślenie, bo kiedy miałem większe marzenia, o dużych rolach, to te duże role się pojawiały. W tej chwili filmowo jestem wycofany, ale jak już się mnie zaprosi do jakiejś produkcji filmowej, to jestem na 100 % skuteczny. Ale masz rację - chciałbym jeszcze coś fajnego w filmie fabularnym zrobić. Czekam. Może to jeszcze przede mną.

Pojawiły się też informacje, że będziesz grał w najnowszym "Ranczu", że miałbyś zastąpić zmarłego Pawła Królikowskiego w roli Kusego.

- Nic nie wiem na ten temat. Ale gdyby pojawiła się taka propozycja, to bym bardzo chętnie kontynuował tę postać, też przez szacunek za to, co Paweł Królikowski zrobił dla tej postaci. Bardzo lubię ten serial. A rola Kusego - marzenie. Bardzo łakomy kąsek.

Życie we Wrocławiu ma dla ciebie też plusy pozazawodowe. Jesteś bliżej synów. Ile chłopaki mają już lat?

- 17 i 13.

O matko. Jak ich ostatnio widziałem, to były małe dzieciaki. Jak ten czas leci.

- Oj, pędzi. Szybciutko. To, ze zamieszkałem w czasie pandemii ponownie we Wrocławiu, podpasowało mi też rodzinnie. Dzięki temu jestem blisko dzieci, bo tak musiałem specjalnie przyjeżdżać z Warszawy, co weekend, żeby spędzić z nimi trochę czasu. Ładnie się poukładały teraz nasze relacje, też dzięki temu, że jestem tu, na miejscu, obok nich.

Jakim jesteś dla nich ojcem?

- Niestety takim, którego głównie nie było. Grając w filmach, żeby były pieniążki, przegrałem niestety kilka życiowych spraw. Życie na odległość, rozłąki - to olbrzymia sfera emocji, której lepiej nie ruszać w czasie wywiadu do gazety, bo ulało by się za dużo. Mogę jedynie powiedzieć, że teraz sytuacja jest dobra, razem spędzamy czas, w razie potrzeby jestem pod telefonem, patrzę jak rosną. Rad życiowych im nie daje, bo o takie rady nie pytają. I są dobrze wychowywani przez mamę.

A jaki masz kontakt z córką?

- Jest dorosła, ma 30 lat, ma swój świat, swojego partnera życiowego. Ale mamy ze sobą kontakt.

Czym się zajmuje?

- Jest reżyserką.

Nie myślałeś o tym, żeby zrobić z nią jakiś film, spektakl? Duet ojciec-aktor i córka-reżyserka?
- Szczerze mówiąc tę jedną sztukę teatralną, o pandemii, napisałem z myślą o niej. Było by mi bardzo miło, jeśli kiedyś zaprosiłaby mnie do współpracy. Ale to czy będę z nią pracował, czy nie, nie jest wyznacznikiem mojej miłości do córki.

A propos miłości. Twoje serce jest zajęte?

- Na razie jestem wolnego stanu.

Rozmawiał Robert Migdał

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto