Wielki niesmak po Muszyniance

– Dzięki Bogu, wygraliśmy – krótko, acz treściwie, skomentował spotkanie trener gospodyń Bogdan Serwiński

Dwa tygodnie temu podopieczne Rafała Błaszczyka przegrały w Poznaniu 0:3, tracąc wysokie prowadzenia w końcówkach setów. W sobotę gwardzistki zamierzały sprowadzić na ziemię muszyńską konstelacją gwiazd i mogły nawet wziąć całą pulę. Nie wzięły jednak nic, bo zwycięska partia dała tylko satysfakcję. Punkty zostały w Beskidzie Sądeckim.
Początek meczu należał do gospodyń, ale już w drugiej partii przyjezdne zaczęły stawiać opór. Świetnie radziła sobie Paulina Gomułka, kończąc wiele piłek z drugiej linii. Sprytem imponowała Małgorzata Kupisz, zdobywając sporo punktów. Choć wrocławianki przegrywały 17:19 i 22:23, to potrafiły zadać trzy decydujące ciosy. Wygrały 25:23, wyrównując stan meczu na 1:1.
W trzecim secie pachniało sensacją. Zabrakło jednej decydującej akcji. Po ataku Gomułki wrocławianki miały piłkę setową (24:23). Gospodynie uratowała jednak Dominika Sieradzan (zmieniła narzekającą na przeciążone kolana Joannę Mirek), wbijając gwóźdź w boisko rywalek. Muszynianka wyszła na prowadzenie 26:25 po autowej zagrywce Bogumiły Barańskiej, a kropkę nad i postawiła Milena Rosner. 27:25 i 2:1 w meczu.
Wydawać by się mogło, że Gwardia już się nie podniesie, a jeśli nawet, to będzie miała problemy z zachowaniem równowagi. A jednak. Dość powiedzieć, że prowadziła już 16:12. Wtedy sprawy wzięła jednak w swoje ręce Rosner, seryjnie wykańczając akcje. 25:19 i 3:1.

Muszynianka Muszyna 3
Gwardia Wrocław 1
25:18, 23:25, 27:25, 25:19
Muszynianka: Pykosz, Mieszała, Rosner, Mirek, Bamber, Smak, Banecka (libero) – Sieradzan, Soja.
Gwardia: Szkudlarek, Koprowka, Lubera, Barańska, Kupisz, Gomułka, Jagiełło (libero) – Wiśniewska, Kowalska.