MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wielki czad w Żarach

Łukasz Medeksza
Lidia Geringer d'Oedenberg. Fot. GWR
Lidia Geringer d'Oedenberg. Fot. GWR
ŻARY/WROCŁAW Tego jeszcze nie było: cała orkiestra symfoniczna zagrała na rockowym festiwalu dla (być może) 100 tys. ludzi. Był hymn narodowy i „Bolero”. A wszystko to w wykonaniu wrocławian.

ŻARY/WROCŁAW Tego jeszcze nie było: cała orkiestra symfoniczna zagrała na rockowym festiwalu dla (być może) 100 tys. ludzi. Był hymn narodowy i „Bolero”. A wszystko to w wykonaniu wrocławian. – To rekord świata – powiedziała nam dyrektor wrocławskiej filharmonii, Lidia Geringer d’Oedenberg.

Tak właśnie zakończył się VIII Przystanek Woodstock w Żarach, największy festiwal rockowy w Polsce. Trwał trzy dni. Ile dokładnie przyciągnął ludzi? Tego dokładnie nie wiadomo. W piątek Polska Agencja Prasowa podała, że przyjechało 100 tys. osób. W sobotę organizator imprezy, Jurek Owsiak, ryknął przez mikrofon: - Bawi się tu 150-200 tys. ludzi! Kilka godzin później poprawił rachunki: - Jest was tu pół miliona!
Jak było naprawdę? - Tego nie wiemy. Nikt nie prowadzi takich statystyk - dowiedzieliśmy się w sobotę po południu w biurze prasowym imprezy.

Filharmonii za rokendrol
Kulminacja nastąpiła w nocy z soboty na niedzielę, nieco po godz. 1.00. Ze sceny właśnie zszedł poznański zespół Sweet Noise.
- A teraz największy eksperyment wszechczasów – zapowiedział Owsiak. – Posadzimy tu stuosobową orkiestrę!
Pod sceną stały niezmierzone tłumy. Orkiestra zasiadła w swoich miejscach. – Panie Mariuszu, czas zacząć – powiedział Owsiak dyrygentowi, Mariuszowi Smolijowi.
I zaczęli. Od narodowego hymnu. I stała się rzecz niebywała: publiczność, która chwilę wcześniej oklaskiwała ostry, buntowniczy Sweet Noise – stanęła na baczność i odśpiewała „Mazurka Dąbrowskiego”.
Gdy skończyli, Owsiak poinstruował ludzi: - A teraz posłuchajcie w skupieniu.
I orkiestra zagrała „Bolero” Ravela. Nikt nie gwizdał, nikt nie odszedł. Niektórzy wręcz tańczyli. Owsiak zachęcał ludzi do klaskania w rytm muzyki - więc klaskali. - Publiczność instynktownie uchwyciła najważniejszy element „Bolera”, czyli rytm - powiedział nam po koncercie Mariusz Smolij. Był zachwycony.
Trudno się dziwić. Bo gdy orkiestra skończyła, wybuchła burza oklasków. Niewiele kapel rockowych zebrało takie brawa na tym festiwalu. - Ludzie, to są czary! - krzyczał Owsiak. A publiczność śpiewała orkiestrze „100 lat”.
W tym momencie rozpoczął się niebywały, kilkuminutowy pokaz sztucznych ogni. Potem z orkiestrą zagrał zespół Raz, Dwa, Trzy i Ewelina Flinta - laureatka „Idola” (publiczność przyjęła ją entuzjastycznie - bo Ewelina urodziła się niedaleko Żar).
Owsiak nie chciał puścić orkiestry ze sceny. Zawołał Lidię Geringer d’Oedenberg i wręczył jej (i Smolijowi) medale. – Za odwagę, za rokendrol, za darmochę, za bycie z nami – tłumaczył. – Spełniło się moje marzenie!
A publiczność skandowała: - Dzię-ku-je-my! Dzię-ku-je-my!
Dopiero wtedy orkiestra zeszła.

Piwo, kiełbasa, spokój
Na polskim Woodstocku muzyka grała w kilku miejscach. Oprócz dużej sceny (to tam grali wrocławscy filharmonicy) była też scena mała (dominował folk) oraz dwie sceny religijne - w Pokojowej Wiosce Kryszny i na Przystanku Jezus.
Żeby obejść wszystkie sceny - nawet się przy nich nie zatrzymując - trzeba było godziny. To nie było łatwe zadanie. Bo z nieba lał się żar i wszędzie były tłumy.
Były też pokusy. Zwłaszcza piwo po 2,5 zł (za 0,4 l) robiło swoje. Wszędzie, w kurzu, pod nielicznymi krzakami, przy namiotach, leżeli pokotem ci, którzy posunęli się „o jeden kubek za daleko”. Piwo wzmaga pracę nerek. Więc stały kolejki pod toi-toiami - ale z biegiem czasu coraz więcej panów siusiało po prostu na blaszane kontenery na śmieci lub pod płoty. W upale dawało to dość upiorny efekt. Niektóre miejsca wręcz powalały fetorem.
Knajpy sąsiadowały z jadłodajniami (kiełbaski za 3,50-4 zł), te z polami namiotowymi. Nad namiotami powiewały flagi z nazwami miast. Wokół gwar i muzyka. I spokój. Jedyny incydent to draśnięcie nożem jednego z uczestników pierwszego dnia imprezy. - Nic poważnego. Młody człowiek po opatrzeniu na własne życzenie wypisał się ze szpitala - dowiedzieliśmy się w Komendzie Miejskiej Policji w Żarach.
Wśród gwiazd, które zagrały, największe zainteresowanie wzbudzili niemieccy punkowcy z Toten Hosen, krysznaicki czad w wykonaniu Amerykanów z Sheltera i jamajskie reggae Michaela Blacka (grał z zespołem Dariusza Malejonka). Z polskich zespołów: m.in. Hey, Pidżama Porno, De Press i Sweet Noise.


Największy koncert

* Lidia Geringer d’Oedenberg

* dyrektor Filharmonii Wrocławskiej
(tuż przed koncertem)

- To największy koncert orkiestry symfonicznej na świecie. Sprawdziłam to: bywały koncerty dla 60-70 tys. ludzi. Ale dla 250-300 tys. nie było. Czy się boję tego występu? Myślę, że gdy chór na 250 tys. głosów zaśpiewa hymn, to w ten tłum wstąpi nowa energia. Przeszłam się wśród tych ludzi. Tu jest nieprawdopodobna moc i adrenalina. A kontrast, jaki tworzymy z innymi zespołami jest bardzo piękny.

* Mariusz Smolij

* dyrygent, nowy dyrektor artystyczny filharmonii
(tuż po koncercie)

- Wrażenie było naprawdę jednorazowe. Zarówno ze względu na ilość ludzi, jak i na ich zachowanie. Publika instynktownie uchwyciła najważniejszy element „Bolera” - czyli rytm. I dobrze go trzymała. Zdarzało mi się już grywać przed tego typu publicznością, np. na stadionach baseballowych (Smolij dyrygował w USA - red.). Czy miałem tremę? Raczej nie. Miałem za to poczucie odpowiedzialnośco za to, co się stanie. Myślę, że ta orkiestra powinna być otwarta na różne rodzaje muzyki. Ja będę adwokatem tego typu pomysłów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto